2023-07-17, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No i masz. MZK przeniósł przystanek zastępczy niemal pod moje okno. Co oczywiście rozumiem, bo trzeba. Ale i ta nieszczęsna ławeczka się tam znalazła. Czego nie rozumiem.
Coraz więcej ludzi z mojej ulicy mówi coraz głośniej – żadnych ławeczek, bo żaden pasażer na nich nie siada. Co więcej, żaden mieszkaniec też nie siada. Kto siada? Wieczorami okoliczne menelstwo – posługując się terminem kolokwialnym, obrażającym oraz wykluczającym. Zresztą świadomie użytym. O ile ludzie z kamienicy nr 14 już oddychają i się cieszą, że diabelstwo zniknęło spod ich okien, o tyle kamienica chyba 17, bo zaraz za moją zaczyna narzekać. Znaczy ludzie z tej kamienicy. Bo już sam przystanek pod oknem jest dolegliwy, a jeszcze owa ławeczka z jej zasiadającymi użytkownikami….
A tak swoją drogą coś w tych ławeczkach ogólnie jest. Bo i u Bułhakowa (co to nie powinno się jego nazwiska teraz wymieniać) pełni ona ważną rolę, bo i w kilku innych dramatach także. Niby nic, sprzęt do siadania, a tu masz, nie dość, że ważny, to jeszcze z parantelami literackimi. Ale niech akurat ta zniknie z mojej ulicy….
A teraz z innego kątka. Otóż dane mi było przechodzić onegdaj obok Starego Rynku. W jakiejś tam odległości. I tylko się upewniłam, że ci, którzy mówią o konieczności przeniesienia koncertów z cyklu Dobry Wieczór Gorzów do amfiteatru mają zupełną rację. Pomijam brak toalet, za co Sanepid natychmiast powinien zabronić urządzania tam czegokolwiek masowego i cyklicznego. O tym już zresztą wszyscy zdążyli napisać. Mnie chodzi o jakość odbierania koncertu – muzyki. Nie da się, bo Stary Rynek to jednak studnia. Tworzy się hałas. I zwyczajnie szkoda artystów. Po prostu nie każda przestrzeń da się zastosować do odbioru muzyki. Miałam to niejasne wrażenie już jakiś czas temu. Teraz się tylko upewniłam. Amfiteatr, położony w parku, można się schować w cieniu jeszcze istniejących drzew, zapomniany przez wszystkich. A szkoda.
Renata Ochwat
Ps. Mija dokładnie 35 lat od pierwszej po II wojnie wizyty w Gorzowie 95-letniego inżyniefra Vytautasa Żemkalnisa, byłego litewskiego więźnia politycznego w Landsbergu (1944-1945). Odwiedził miasto w drodze spod pomnika litewskich lotników w Pszczelników.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.