2023-11-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Dawno mnie nic tak nie wyprowadziło z równowagi, jak wycinka drzew przy Kosynierów Gdyńskich. A teraz jeszcze to głupkowate tłumaczenie.
Ważna urzędniczka w oficjalnym piśmie tłumaczy, że wycinka była niezbędna, bo geometria drogi, bo jej poszerzenie, bo tak zakładał plan. Po pierwsze i zasadnicze – wcześniej istniała droga i rosły drzewa, potem powstał plan jej przebudowy. I urzędnicy miejscy, wiedząc, że ludzie alergicznie zaczynają reagować na wycinki z olbrzymią dezynwolturą zwyczajnie taki plan przebudowy zaakceptowali. Po drugie, w każdym cywilizowanym kraju, nawet jak się drogi przebudowuje, to tak, aby nie wycinać rosnących w miastach drzew, które mają po kilkadziesiąt lat. Powód – zrównoważona polityka klimatyczna. Jak ktoś nie wierzy, niech pojedzie choćby do zachodnich czy południowych sąsiadów, to się przekona. Za taką barbarzyńską decyzję i takie działanie każdy urzędnik, który przyłożył ręki do niej już by nie pracował i zyskałby taką opinię, że długo by następnej pracy szukał.
Ważna pani urzędnik tłumaczy, ze drzewa były chore. Tak – dwa. Pozostałe były zdrowe. Zatem?
A już kompletnie mnie pani rozbawiła, kiedy poinformowała, że spółka zdecydowała przekazać pozyskane drewno Zespołowi Szkół Ogrodniczych, aby uczniom zimą było ciepło. Infantylne tłumaczenie, które ma trafić do wrażliwców, czy co? Pewno nie było chętnych, dlatego drewno jedzie do ogrodnika. Kompletnie mnie nie wzrusza takie tłumaczenie. Bo jakby tego drewna miasto nie przekazało, to uczniowie ogrodnika by zamarzli na śmierć. Austriackie gadanie – bo jak inaczej to nazwać.
I jeszcze jedno, pani, która tłumaczy, że trzeba i tak dalej, ale przecież nowe się posadzi, więc sprawy nie ma, nie rozumie zupełnie, po co w mieście drzewa i to kiludziesięciletnie, a drobne patyczki powtykane dla przykładu w betonowe donice. Ale ja po raz dwudziestomilionowy tłumaczyć nie będę. Powiem tylko jedno – zanim te posadzone i raczej niezadbane drzewa urosną do takiego stanu, jak te wycięte, minie kilkadziesiąt lat. Tlenu i cienia nikt nie zwróci.
Straszne jednak to jest, że takie rzeczy trzeba wciąż tłumaczyć, a urzędnik na obcasach jak nie rozumiał, tak nie rozumie….
Renata Ochwat
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.