2023-12-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Byłam w Bydgoszczy. Pamiętnego grudnia 1981 roku. Na Radzie Naczelnej Związku Harcerstwa Polskiego. Nigdy tego nie zapomnę.
W grudniu 1981 roku wszyscy czuliśmy przez skórę, że coś się święci. Nawet w malutkim, zagubionym na zachodzie kraju miasteczku też to czuliśmy. Tę dziwną atmosferę, to rozedrganie. Jechałam do Bydgoszczy na Radę Naczelną ZHP poświęconą harcerzom starszym. Po drodze mijaliśmy kolumny jakichś wojskowych pojazdów – żartowaliśmy, że jadą po Jana Rulewskiego. I nikt z nas, a było nas pięć osób, nie zdawał sobie sprawy z tego, jak blisko ten żart jest prawdy.
A grudzień tamtego roku był zimny, bardzo mroźny, leżał śnieg, drogi były miejscami zalodzone. Nie było przyjemnie. Spotkanie okazało się niezwykłe. Merytoryczne, ale zakończone nagle, bo okazało się, że w nocy ogłoszono stan wojenny. Nikt z nas nie wiedział, co to znaczy.
Wróciliśmy, zresztą z kłopotami, do Gorzowa, a ja musiałam jeszcze do miasteczka. Pierwszy i jedyny raz w życiu jechałam na gapę. Potem szłam przez zamarznięte i ciemne miasteczko. Tylko przed blokami, gdzie mieszkali wojskowi, paliły się koksowniki. Upiorne wspomnienie.
Każdego 13 grudnia wraca do mnie. Każdego przypominam sobie ten strach, tę niepewność i mam nadzieję, że to się już nigdy nie powtórzy. Choć gdy patrzę na takie kreatury jak niejaki Braun ta pewność maleje.
To nie była przyjazna, rozświetlona ozdobami noc, ani też taki poranek. I oby już nigdy.
Renata Ochwat
Ps. Mija sześć lat od chwili, gdy wojewoda Władysław Dajczak „zdekomunizował” dwie ulice w Gorzowie. Ulica Leona Kruczkowskiego stała się ul. Żołnierzy Niezłomnych, a ulica Wopistów – Pograniczników. Jakby kto nie pamiętał, to Leon Kruczkowski napisał nader istotny dramat pod tytułem „Niemcy”.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.