2024-01-05, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Tuż przed świętami Teatr Osterwy zaprosił na performatywne czytanie Wyspiańskiego o Hamlecie i Ofelii. Teraz jest szansa, że mógłby powstać spektakl. Warunek – kasa.
Znam Rafała Matusza od lat i trochę się z nim przyjaźnię. Lubię jego teatr, podoba mnie się jego podejście do sztuki, dlatego 21 grudnia niczym na skrzydłach poleciałam na czytanie performatywne „OFELIAkontraHAMLET czytanie performatywne” – bo taki tytuł Rafał nadał jednak spektaklowi. Dla mnie czytanie to czytanie, bez ruchu, scenografii. A tu było wszystko. O tym, ze jest to czytanie, mówiły jedynie skrypty w rękach aktorek – Karoliny Miłkowskiej-Prorok i Kamili Pietrzak-Polakiewicz. A tekst napisał sam Stanisław Wyspiański, Matusz go tylko trochę zmienił.
I był Hamlet, i była Ofelia i był Stanisław Wyspiański i był Rafał Matusz, był znakomity, poruszający emocje teatr. Tekst sprzed niemal 500 lat okazał się nadal aktualny. Może za sprawą zdjęcia renesansowego kostiumu, może za sprawą myślenia Matusza o teatrze, ale w każdym razie spektakl rezonował.
A wiem to stąd, że na widowni Sceny Kameralnej czyli Sceny Letniej zasiedli uczniowie Liceum Plastycznego. I po zakończeniu spektaklu dyskutowali z reżyserem i aktorkami o tym, co zobaczyli. A zobaczyli przemoc w różnym wydaniu, bo i fizyczną, ale i słowną. Bo zobaczyli szaleństwo i próbę wyjścia z niego.
Dyskutowali. Może nie była to burza z piorunami, ale była dyskusja. Ktoś nie bał się przyznać, że jednak nie zrozumiał. Ktoś inny powiedział, że chyba po raz pierwszy przeżył mocno scenę agresji. Ktoś inny dodał, że może dlatego jest to takie ważkie i tak działa, bo dzieje się w czasie realnym, grają aktorki, a nie jest to ogląd na teflonowym jednak szkle telewizora czy kinowym ekranie.
Generalnie konkluzja była taka – jest potrzeba dyskusji, jest potrzeba mówienia o emocjach, zwłaszcza jak się ma naście lat i za bardzo nie wypada o takich rozterkach mówić. Bo przecież żyjemy w drapieżnych czasach, w których każdy jest herosem swego czasu i życia. A co, jak nie jest? Nie jest i tylko gra i jest na granicy?
No i Matusz wpadł na pomysł, że może by jednak zrobić z tego spektakl. Ja jestem za. Nawet bardzo, ale wiem, że potrzebne są pieniądze. Zatem apel do miasta – może zamiast wykładać płytami kolejne ulice, dać pieniądz na taki teatr? Byłoby ze szczęściem dla każdego. Trzymam kciuki, choć wiem, że to sprawa raczej trudna.
Renata Ochwat
Ps. Mija dokładnie osiem lat od chwili, gdy do pustego od czterech lat lokalu przy Chrobrego 9, gdzie kiedyś była kawiarnia „Ludowa”, wprowadził się Klub MCK „Jedynka”, przeniesiony z ul. Mieszka I 50. I to była znakomita decyzja.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.