2024-01-12, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Znajomi uprzejmie informuję, jak się tam wybierasz, to licz się z tym, że długo poszukasz parkingu. Gdzie? Pod Zieloną Górę.
Już całe południe pojechało do Zatonia, gdzie są trwałe ruiny pałacu księżnej Dino. Pojechali, bo promocja zielonogórska wymyśliła rzecz niezwykłą – iluminację. I to nie jaką tam świąteczną, ale pałacową. Bo jest właśnie fontanna, jest kareta Dino, są kwiaty i inne cudowności. No i iluminacje te oraz kawiarenka z przysmakami powodują, że jest to najchętniej oblegane miejsce.
I znów ta Zielonka jest o krok, a właściwie chyba o dekadę przed Miastem na Siedmiu Wzgórzach. Bo okazuje się, że z miejsca, które tylko przyciągało regionalistów i miłośników historii można zrobić miejsca, które stanie się w szybkim czasie kultowe i chętnie odwiedzane, i to latem, jak i zimą. Zadbano o ruiny, stworzono ciekawą jakość, w której latem odbywają się koncerty czy niewielkie spektakle teatralne, a zimą – w zimą właśnie coś takiego. Mało tego, z Zielonej Góry do Zatonia uruchomiono specjalną linię komunikacji miejskiej, jeździ autobus.
Powiem tak. Zwyczajnie kolejny raz zazdroszczę Winnemu Grodowi. Bo stworzył ciekawą i bardzo, bardzo atrakcyjną jakość, sprawił, że historia znów stała się atrakcyjna, do tego miejsca zjeżdża się mnóstwo ludzi, interesują się samą Dino i jej czasami.
Nic tylko ręce do oklasków składać.
Renata Ochwat
Ps. Mijają trzy lata od chwili, gdy Andrzej Abrasowicz z ośmioletnim synem Jankiem odkryli na terenie gminy Bogdaniec skarb kultury łużyckiej sprzed 2,5 tys. lat, składający się z 220 różnych przedmiotów ozdobnych.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.