2024-01-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Przyznam, że ze wzruszeniem i niejaką nawet dumą patrzyłam na rzecznika magistratu, jak mówi o trosce o zwierzęta. W ogólnopolskiej, ważnej telewizji go oglądałam.
Weekend miałam dość pracowity, zatem kiedy w końcu usiadałam przy telepatrzydle, to przyznam, byłam chyba ostatnią telewidzką w kraju, która się o tym dowiedziała. O tym, czyli o przyjazności magistratu wobec zwierząt. Bo teraz każdy może sobie tam przyjść ze swoim Reksiem czy innym Barnabą – imię kota mojej przyjaciółki. Nikogo nie będzie to dziwić, ani gorszyć, ani cokolwiek. I bardzo dobrze, bo dlaczego biedne Reksie czy Baszki – imię mojego psa z kolei, mają marznąc, kiedy pańcia załatwia sprawy w urzędzie? A one z reguły znakomicie długi trwają. No i brawo magistrat, że takie, zresztą znane na cywilizowanym zachodzie rozwiązania wprowadza. Brawo i jeszcze raz brawo.
Tylko dlaczego mam poczucie dyskomfortu i niejakiego absmaku? Dlaczego jakoś magistrat równie łatwo i mocno spektakularnie nie pochyla się nad florą? Bo to nie jest właśnie aż tak widowiskowe? Bo po co komu trawki, kępy zielska i inne cudne chaszczory w mieście i okolicy?
Brawo za faunę, brawo za krok. Ale konsekwencja nakazuje, aby tak samo dbać o zielone. Bo bez zielonego to ani magistratu nie będzie, ani psów i kotów, papug i innych żółwi, czyli nie będzie fanfar w telewizjach. Nic nie będzie.
Zatem?
Renata Ochwat
Ps. Mijają dokładnie 23 lata od chwili, gdy przy katedrze odsłonięto i poświęcono pomnik biskupa Wilhelma Pluty (1910-2986), dłuta prof. Czesława Dźwigaja z Krakowa. No cóż. Dużo paskudów w mieście, ale czemu z dobrego i cenionego w środowisku biskupa zrobiono takie straszydło?
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.