2024-03-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Trzeba pojechać za niedaleką granicę, wypić mrożoną kawę z lodami waniliowymi i pogapić się na bruki – tak zaczynam sezon turystyczny, którego właściwie nigdy nie zamykam.
Pojechałam do przepięknego Poczdamu z grupą plastyczną Uniwersytetu III Wieku. Oglądaliśmy francuskich impresjonistów i Edwarda Muncha w Muzeum Barberini, a potem zrobiliśmy szybką przebieżkę po stolicy Brandenburgii.
Miasto było niemal puste, jeszcze bez turystów, zatem bez przeszkód można było pogapić się na bruki, na Dzielnicę Holenderską, na pyszne pałace i inne budynki Hohenzollernów.
Ja miałam czas na kawę mrożoną, na którą sobie pozwalam raz do roku albo i rzadziej.
I w taki sposób oto mój nigdy niezamknięty sezon turystyczny został symbolicznie otwarty. Najważniejsze dla mnie, że gorzowianie chcą jeździć, chcą oglądać i podoba im się to, co widzą. W trakcie zawsze jest czas na pogawędki o różnych rzeczach, w tym także o naszym najpiękniejszym w galaktyce i nie tylko mieście.
No i co usłyszałam? Ano nic nowego – że paskudne, że te koryta na Hawelańskiej to jakiś koszmar, że za spaskudzenie Wełnianego Rynku ktoś powinien odpowiedzieć. Ale usłyszałam też, że hala Arena Gorzów i owszem, robi wrażenie, ale coś tam jest takiego, że jednak nie. I usłyszałam taką opinię oto, że to energia wyciętych 1100 drzew pod ten budynek się mści. I będzie się mścić.
Ucieszyłam się zatem, że nie tylko ja tak myślę. Ale artyści to dziwni, nadwrażliwi ludzie. Widzą i czują więcej niż zwykli. Może też i dlatego warto ich posłuchać. Bo naprawdę mieszkańców zaczyna denerwować to, co się w mieście wyczynia.
Ja mam ten komfort, że jak mnie rzeczywistość mocno wyprowadzi z równowagi, to zwyczajnie wsiadam w pociąg i choćby na kilka godzin jadę do Berlina czy Poczdamu. A ponieważ to się często dzieje, zatem często tam się wyprawiam…
Sezon nigdy się nie kończy, choć czasami trzeba go symbolicznie otworzyć.
Renata Ochwat
Ps. Mija dokładnie 25 lat od premiery Mazepy Juliusza Słowackiego w Teatrze Osterwy. Wyreżyserował go Adam Orzechowski. W roli tytułowej wystąpił Marek Jędrzejczyk (1965-2019), wojewodę zagrał Aleksander Maciejewski (1955-2007), Jana Kazimierza – Aleksander Podolak. Co to był za spektakl…..
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.