2024-06-12, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Jeszcze nie wystartowały koncerty plenerowe na Starym Rynku, a już słychać skargi na tę imprezę. Zaskakującym jest, że nikt tego nie chce usłyszeć.
O tym, że koncerty na Rynku są utrapieniem dla mieszkańców, wiadomo od początku ich organizacji. Mieszkańcy okolicznych bloków cały czas skarżą się na hałas, na nieobyczajne zachowania uczestników i uczestniczek, na utrapienie, jakim stały się dla nich wakacje. I podnoszą jeden, konkretny i trudny do zbicia argument. Przecież jest wyremontowany amfiteatr, z całym znakomitym zapleczem, miejsce przystosowane do takich wydarzeń, jak koncert, stand-up czy nawet mały spektakl z niewyszukaną scenografią.
Mało tego, ja od wykonawców wiem, że jak komu przyszło wystąpić w amfiteatrze zamiast na Rynku, to niemal ręce do góry w podzięce wznosił. Bo miał znacznie lepsze i przychylniejsze dla niego warunki. Szkoda bardzo, że magistrat nie chce posłuchać ludzi, którzy mają prawo się skarżyć na utrapienie.
Byłam dwa razy na wydarzeniach z okazji Dobry wieczór Gorzów. Celowałam w ludowe lub folkowe wydarzenia, bo inne mnie zwyczajnie nie interesują i nie mnie oceniać, czy były dobre. Powiem tak – przeskalowany dźwięk, bloki tworzące studnię z wirującym pogłosem, hałas po prostu, wszystko to spowodowało, że szłam sobie po kilku minutach, bo w takich warunkach nie da się słuchać. Nie jest to przyjemne po prostu. A ja się udręczać nie lubię.
Od mieszkańców usłyszałam też, że magistrat traktuje ich …, właściwie wcale nie traktuje.
Nie chodzi im o to, aby w centrum nic się nie działo, ale natłok imprez, głośnych imprez przez całe wakacje, powoduje, że mieszkańcy mają dość. Zwyczajnie i po prostu. A ja ich znakomicie rozumiem, bo hałas nie ma nic wspólnego z prezentacją muzyki.
Szkoda, że organizatorzy tego nie rozumieją.
Renata Ochwat
Ps. Dziś przypadają 170 urodziny Hermanna Pauckscha juniora, ostatniego syna Hermanna Pauckscha (1816-1899) ze związku z Mathilde Brunkow, która zmarła przy porodzie. Paucksch junior był jednym z z sukcesorów i byłych dyrektorów firmy „Paucksch AG”. Zmarł w 1936 r.
Szłam w Miasteczku główną ulicą i patrzyłam na drzewa, dokładnie na lipy i wyjść z zadumy nie mogłam, że jakby ich tak nie ostrzyc na wiosnę, to nic by z nich nie było.