2024-07-29, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Ma Złota Praga mnóstwo atrakcji, historycznych, kulturowych, jedzeniowych, ale ludzie i tak lecą oglądać żółte pingwiny.
Poleciałam i ja z fantastyczną wycieczką ludzi z Gorzowa. Obok pingwinów zresztą można na Kampie, bo tam one są, zobaczyć słynne Dzieci–Niedzieci Davida Černego. No i mnóstwo innych ludzi gapiło się i fotografowało owe pingwiny.
A mnie naszła taka oto konstatacja – Praga, jeden wielki, historyczny znak kulturowy nie boi się zmian, nie boi się wstawiania w zabytkową i maksymalnie chronioną przestrzeń publiczną zabawnych, czasem z lekka dyskusyjnych znaków nowych czasów. Tak sobie stałam i się gapiłam, nie pierwszy raz zresztą, na ów marsz żółtych pingwinów i myślałam sobie o tym, że zazdroszczę Czechom ich dystansu do siebie, przy jednoczesnej dbałości o czeskie – w każdym sensie. U nich wszystko zaczyna się od języka – jak kto ciekawy dlaczego, niech doczyta i kończy na języku, to on wyznacza granice. Czesi nie zaśmiecają go anglicyzmami, nie nadają swoim dzieciom egzotycznych imion typu Kevin, Jessica, Bryan…. Wymyślili własne określenie na teatr i komputer, pozwolili jedynie na wejście dwóch angielskich określeń – Facebook i Google. I ja im tego maksymalnie zazdroszczę.
U nas nikt się z językiem nie liczy, nie szanuje go, nawet jak toczą się dyskusje, to trudno je nazwać dyskusjami, bo to raczej przewalający się rynsztok słowny. Przyczynili się do tego politycy wszelkiej maści. I ta polityczna pyskówka z wykrzywionym do maksa słownictwem, które często nijak ma się do rzeczywistych słownikowych znaczeń, płynie w przestrzeni publicznej.
Piszę to w kontakcie tak zwanych dyskusji o nazwie Gorzowa, które to z precyzją diamentu zobaczyłam właśnie, gapiąc się na żółte pingwiny. Nie myślałam, że doczekam czegoś takiego, że pozornie inteligentni ludzie zaczną się porozumiewać czymś kalekim, co udaje język i to w każdym jego aspekcie. A przecież polszczyzna to najpiękniejszy język na świecie…. W każdym razie był.
Renata Ochwat
Ps. Mija 205 lat od chwili, gdy Wilhelm Schulz (1790-1851) otrzymał rządową koncesję na wydawanie tygodnika, „Neumärkische Wochenblatt”, najstarszej gazety w Gorzowie, która w 1878-1935 wychodziła jako dziennik. Zgodnie z koncesją gazeta miała zawierać treści niepolityczne, a jej urzędowym cenzorem ustanowiony został landrat Sturm, któremu wraz z dwoma egzemplarzami do cenzury należy dać 2 srebrne grosze.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.