2024-08-26, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Naprawdę podróże kształcą, nawet te wydawałoby się niepodróżnicze, bo odbywane tramwajem w drodze do pracy.
Od zawsze uważam, że podróże kształcą. Oczywiście, najbardziej te w nieznane jeszcze kątki, do nowych miejsc. Te, po nowe doznania, nowe pejzaże, nową kuchnię i smaki, nowe książki. Jak się okazało onegdaj, nie tylko. Bo czasami kształcą albo też otwierają oczy podróże tramwajkiem po własnym mieście.
A było tak. Jechałam do pracy tramwajkiem, bo przyjechał, a ja miałam milion i jeden gratów – zupełnie niepotrzebnych, ale kto wie, co się może przydać. Zatem dawaj do bimbki. Musiałam się skoncentrować na własnych bambetlach, zatem początku rozmowy nie usłyszałam, ale po chwili dotarła do mnie rozmowa dwóch gentelmanów – usłyszałam, bo mówili głośno i wysiedli na tym samym przystanku, co ja. Dodam, co jest istotne, owi gentelmani mieli po kilkanaście lat (przyjrzałam się dyskretnie, no cóż, chciałam wiedzieć). Rozmowa tyczyła Nowego Miasta i Przedmieścia Santockiego – o czym owi przeuroczy interlokutorzy pojęcia zielonego nie mieli. Dyskutowali o tym, co warto i trzeba wiedzieć o mieście. Clou było takie – wszystko, co trzeba wiedzieć i pamiętać o tym mieście, winno się zaczynać od 1945 roku. Co było przed tą datą – a kogo to obchodzi. Przecież to jest tak odległe jak bitwa pod Grunwaldem, zatem prehistoria. Jakieś niemieckie bajania, że coś tu było, coś się działo. A przecież liczy się tylko tu i teraz. Te nowe bloki, te nowe szkoły, ten beton i tylko to.
Nie chciałam się włączać w przeuroczą dyskusję, bo się coraz skuteczniej leczę z takich zachowań, ale obciążona własnymi gratami szłam wolno do swojej pracy i zwyczajnie było mi żal. Ciasnoty postrzegania świata tych młodych ludzi. Ich ignorancji i co tylko. A potem doszłam do wniosku, kolejnego zresztą, że zamiast uczenia ich na różnych przedmiotach różnych niepotrzebnych bzdur, na już i natychmiast należy wprowadzić w polskich szkołach lekcje edukacji regionalnej. Od bardzo pokaźnego czasu twierdzę, że to konieczność. Można to zrobić bardzo szybko, nawet specjaliści się znajdą bez problemu, bo po 1989 roku regionalizm ma się dobrze. I co więcej, regionaliści to ludzie z fantazją, ludzie z wiedzą i sporo ich z umiejętnością przekazywania wiedzy w niebanalny, ciekawy sposób. Jakby owi dżentelmeni mogli posłuchać i zobaczyć, jak barwna i kolorowa jest historia miasta, w którym żyją, może by takich piramidalnych głupot publicznie nie wygadywali. Oby.
A potem, już w pracy odbyłam przeciekawą rozmowę z gościem Filharmonii Gorzowskiej, świetnym pianistą (czapki z głów za koncert ostatniego Pikniku Chopinowskiego). Przemiły gość miał problemy z umiejscowieniem miasta – lubuskie, wielkopolskie, lubelskie, jakie. Co było mylące? Przymiotnik w nazwie. Efekt – narysowaliśmy mapę kraju, postawiliśmy znaki w ważnych miejscach, pan Andrzej się śmiał. Ale powiedział kardynalny tekst – no szkoda, bo nazwa myli. Przez przymiotnik myli. Tylko dodam, znakomity pianista, bywały w świecie. Otwarty i kontaktowy oraz wykształcony. Zatem może warto jednak zastanowić się nad kwestią.
Obie sprawy się dla mnie łączą. Brak dobrej edukacji regionalnej i konieczność prostowania niepotrzebnych, mylących i wprowadzających w błąd przystawek. To można zrobić. Bo jak zrobimy, to nie będę słuchać żenujących dyskusji na temat dziejów miasta w wykonaniu tubylców oraz nie będę musiała prostować wiedzy lub postrzegania rzeczywistości przez innobylców. Inna rzecz, że rozmowa z innobylcą była przeurocza….
Renata Ochwat
Ps. Mija dokładnie 426 lat od chwili, gdy elektor Joachim Fryderyk domu Hohenzollern wystawił Gorzowowi trzy przywileje, zatwierdzając dotychczasowe prawa, w tym istniejące od 1316 r. prawo pobierania opłaty za przekraczanie grobli za Wartą. Potwierdził też radzie miejskiej Gorzowa prawo do polowań na obszarze tzw. polskich wsi za Wartą (Deszczno, Ulim, Karnin), uzasadniając to tym, iż i tak polska szlachta oraz kłusownicy wybijają tam zwierzynę.
Są takie chwile w życiu, że człowiek musi zamilknąć, bo zwyczajnie nie ma innego wyjścia. Taka chwila przyszła do mnie.