2024-09-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Patrzę na Kłodawkę. Spokojna niby rzeczka, ale z charakterem. Takie same rzeczki zmieniły się w koszmar na południu Polski.
Pamiętam kilka powodzi w mieście, kiedy wylała Kłodawka. Wszyscy się dziwili, że taka mała rzeczka, takie w sumie nic może narobić maks szkód. Takie same rzeczki co i rusz o ból głowy przyprawiały mieszkańców południa Polski.
Po 1997 roku, kiedy nasz kawałek rzeczywistości dotknęła powódź tysiąclecia, padło milion i jeden słów o zabezpieczeniu. O tym, że już nigdy, że coś tam… Minęło kilka lat i znów Odra z dopływami dała się we znaki mieszkańcom południa. Znów były słowa, znów były zapewnienia.
A teraz przyszło to. Z przerażeniem w oczach patrzyłam na ten kataklizm. Przecież to więcej niż w 1997 roku. Nie potrafię wyrazić ogromu żalu i współczucia, jaki mam dla tych poszkodowanych przez żywioł ludzi.
W obliczu takiej katastrofy człowiek jest bezsilną, jest tylko, jak powiedział pewien filozof, myślącą trzciną. Drobniutką słomką, którą kataklizm targa tak, jak mu się podoba.
Z drugiej jednak strony – przecież to my, ludzie, zapracowaliśmy w pewien sposób na to. Rabunkowa gospodarka leśna w skali globu, zanieczyszczenie środowiska w skali globu, zmiany stosunków wodnych w skali globu…
W skali kraju – nieprzytomne betonowanie i asfaltowanie wszystkiego, tworzenie sztucznych wysp ciepła i światła, spychanie przyrody na totalny margines….
Koszmar wrócił. Koszmar będzie wracał, o ile nie zmienimy swego postępowania.
Nie potrafię wyrazić słów żalu i wsparcia dla tych, których znów to dotknęło.
Kłodawka, na razie spokojna rzeczka…
Renata Ochwat
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.