2024-09-27, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Ta kalendarzowa i ta faktyczna. Mimozami, wrzosem i dzieciakami jadącymi do szkół. Tym się zaczęła.
Moja ulubiona pora roku. Nie jest gorąco. Słońce nie świeci jak oszalałe, nawet zabetonowany do imentu Gorzów nie wydaje się być taki paskudny, jak w rozżarzone letnie dni. A jak jesień, to i obowiązków przybywa.
Jednym z niekoniecznie fajnych zdarzeń jesiennych jest konieczność docierania do pracy tramwajem, jak się człowiek niemal spóźnia. Dlaczego? Ano dlatego, że nasza najwspanialsza młodzież posługuje się językiem więcej niż plugawym.
Taka oto sytuacja. Podjeżdża tramwaj. Stoję i czekam na otwarcie drzwi, nagle za mną słodki damski głosik i bluzg taki, że aż trudno uwierzyć. Odwracam się i widzę śliczną dziewczynę. Panna się chyba reflektuje, co powiedział, bo zasłania ręka usta, cała się czerwieni i ucieka. Ja jej serdecznie gratuluję znajomości polszczyzny rynsztokowej….
Co jest z tymi ludźmi? Co jest z tą młodzieżą? Naprawdę muszą w przestrzeni publicznej jechać najgorszym z możliwych sposobów komunikacji? Nie jest im wstyd?
A przecież…, a przecież…
A teraz z drugiego kątka. Rozkręca się sezon kulturalny. Już w poniedziałek spotkanie z panią Zofią Mąkosą i jej najnowszą książką. Piszę o tym, bo tym razem własnej literackiej historii doczekał się Trzciel… Warto przeczytać i warto być.
Renata Ochwat
Ps. Mija 75 lat od chwili, gdy zatwierdzono założenia projektu odbudowy zakładów papierniczych w Kostrzynie. No tak….
Są takie chwile w życiu, że człowiek musi zamilknąć, bo zwyczajnie nie ma innego wyjścia. Taka chwila przyszła do mnie.