2024-10-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Miejska architekt poinformowała, że będą zmiany jakościowe na Wełnianym Rynku. Ma się pojawić zieleń, dużo i różnej.
Ma być tak: „W rabatach zobaczymy gatunki ozdobne: ponad 160 krzewów liściastych, 230 traw oraz niemal 200 bylin. Oprócz walorów estetycznych, stworzą one naturalne zabezpieczenie dla głogów, które zostały posadzone na Wełnianym Rynku. Pojawią się też kwietniki na słupach oświetleniowych oraz dodatkowe ławki. Na wiosnę będziemy się mogli cieszyć pełnią nowych nasadzeń”.
Hura, chciałoby się powiedzieć. Nic, tylko się cieszyć. Bo przecież nic lepszego niż zieleń. Zatem kto zapłaci za modyfikację tej okropności, która tam teraz jest?
Poszłam tam specjalnie, żeby zobaczyć, jak to teraz, jesienią wygląda, i wygląda jak wygląda. Paskudne coś, co to nie jest ani deptakiem z prawdziwego zdarzenia, ani ciągiem komunikacyjnym, ani niczym…
Nie ma sensu dyskusja żadna, bo tego miejsca nie uratuje już nic. Klimatyczna uliczka stała się czymś strasznym. Klimat uliczki staromiejskiej to między innymi bruk, kamienne krawężniki, chodnik ze starych płytek, stare latarnie i tych kilka ładnie odnowionych kamienic. Tak wyglądają staromiejskie uliczki o średniowiecznej proweniencji w miasteczkach, które ściągają do siebie turystów i dla których właśnie tam się jeździ.
Jakby kto chciał wiedzieć, gdzie najbliżej – to choćby w Barlinku, potem w niemieckich i czeskich miastach, że o Italii nie wspomnę.
Rozumiem też, że zachwyt starym i zabytkowym nie musi być dany każdemu.
Renata Ochwat
Ps. Mija 11 lat od chwili, gdy Archiwum Państwowe w Gorzowie wprowadziło się do nowoczesnego budynku przy ul. Mościckiego 7.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.