2024-11-05, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Nie ma szczęścia Letnia po śmierci długoletniej szefowej. Mimo różnych zapowiedzi chyba nie uda się jej jednak reaktywować.
Krzywy metalowy płotek, puste pomieszczenie i jakaś kartka na drzwiach, której z chodnika odczytać się nie da. Tak wygląda Letnia, przez wielu gorzowian nazywana lokalem kultowym. Przez innych, których drażniły dancingi pod chmurką, nazywana bywała wstydem centrum. W każdym razie – lokal działal od 1959 roku aż do śmierci pani Anieli Widery, wieloletniej szefowej tego miejsca, w zasadzie nieprzerwanie.
Problemy zaczęły się po jej śmierci. A to lokal na chwilę działał, a to trafiał na sprzedaż. Teraz znów jest zamknięty. Trochę przykro, a może nawet bardzo przykro wygląda to miejsce. Na niezmiernie atrakcyjnej działce w absolutnym centrum miasta stoi opustoszały budynek, niemy świadek tego, co tu się działo przez lata.
A działo się dużo – bo i dancingi pod chmurką były, bo i różne wydarzenia animowane przez choćby Marcina Ciężkiego. Na obiadki – ponoć bardzo dobre – zaglądali gorzowscy aktorzy. To tu spotykali się też lokalni artyści. Knajpka żyła.
Ale po odejściu pani Ani, jak nazywano właścicielkę, coś się w tej machinie zacięło. Może to i prawda, że nie da się animować lub też ożywiać czegoś, co jest nierozerwalnie związane z daną osobą, jak było w przypadku właśnie pani Ani Widery.
Jakby tak się dokładniej przyjrzeć, to znajdzie się takich przykładów mnóstwo – zarówno w kulturze, jak i w innych dziedzinach życia. Po prostu tak jest – pewne idee, pewne działania, pewne wydarzenia są silnie i jednoznacznie związane z animatorami, twórcami czy pomysłodawcami i zwyczajnie nie udaje się tego prowadzić dalej pod innym kierownictwem czy też przywództwem.
Myślę, że tak jest i z Letnią. Oraz myślę, że idea Letniej zaczęła się wyczerpywać jeszcze za życia pani Ani.
Renata Ochwat
Ponoć paradna ulica miasta, ponoć szlak królewski. Ponoć to wszystko… A jak jest naprawdę?