2024-11-08, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
11 listopada, świętego Marcina, Dzień Niepodległości, dzień odzyskania państwowości po 123 latach niebytu na mapach Europy. Ja lubię bardzo.
Co prawda Dzień Niepodległości, moim zdaniem, jedno z najważniejszych świąt państwowych, podkreślam, świąt państwowych za kilka dni. Ale ze względu na zbitkę weekendową już o nim trzeba pisać. Dlaczego o nim trzeba i warto oraz z przyjemnością pisać trzeba? Ano dlatego, że moim zdaniem to najbardziej radosne święto w naszej pokręconej polskiej historii.
Po 123 latach niebytu na mapach Europy Polska wróciła na te mapy. Jakby się chciało analizować, dociekać i cokolwiek, dlaczego, co, kto, to i papirusu zabraknie oraz atłasu, jak i atramentu. Wielka biblioteka na ten temat jest. Wystarczy poczytać.
Dla mnie osobiście 11 listopada jest najradośniejszym dniem. Po ciemnicy zaborów, po I wojnie znów Polska. Polska jako kraj – z całym anturażem państwowości – język, kultura, znaki kulturowe – w tym godło i flaga oraz hymn, paszport, gospodarka, policja, wojsko, kultura, wszystko. Państwo to my. Po prostu my. Ludzie i wszystko, co się z nami dzieje.
Mamy znów obchody tego dnia. 11 listopada. I znów parady, znów przemowy, znów kwiaty i znicze. Znów wojsko i śmiercionośne machiny.
A dlaczego nie można radośnie? Bo to radosna dla nas data. Wróciliśmy na mapę. Tylko jeden kraj – dzisiejsza Turcja nie uznała wymazania nas z mapy. Dlaczego zatem nie radośnie – bez mszy, ale z piknikiem. Bez mszy – ale z marszem po ciekawych miejscach. Dlaczego nie radośnie obchodzić ten dzień. Przecież cieszyć się i radować trzeba, że po 123 latach, ciemnych i okropnych, znów świętujemy 11 listopada. Najbardziej radosne święto. Najbardziej radosne, których tak naprawdę w naszej historii mało.
Marszu w Wawie na 11 listopada, urządzanego przez tak zwane środowiska patriotyczne, nie uznaję za patriotyczny. To, mówiąc po poznańsku, gemela. W polskim ogólnym – burdel i bzdura.
Niech się święci 11 listopada. Najpiękniejsze i najbardziej piękne nasze święto. Najbardziej radosne. Zjemy rogala marcińskiego. Zaśpiewamy Marsz Pierwszej Brygady. Wspomnimy tych, którzy stali na straży polszczyzny – moich profesorów z UAM, ale i tych dobrych nauczycieli, którzy w szkołach i szkółkach stali na straży polszczyzny.
Niech się święci 11 listopada. Najbardziej piękny dzień. Przypnijmy biało-czerwone kotyliony. Posłuchajmy polskiej muzyki – tej wysokiej i tej chłopskiej. Zwłaszcza tej chłopskiej.
Jakie mamy szczęście, że w tym kraju i w tym momencie czasu żyjemy. Niech się święci 11 listopada. Najpiękniejszy dzień w naszej nieprostej historii.
Renata Ochwat
Otworzyłam skrzynkę i znalazłam liścik od mojej Administracji Domów Mieszkalnych. Wszyscy mieszkający w zasobie komunalnym dostali. Przyszedł ten znienawidzony/ulubiony czas.