2025-03-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Jednak czasem niewiele potrzeba, aby uruchomić siły społeczne. Tak było i jest oraz chyba jeszcze jakiś czas będzie z durną decyzją o zwolnieniu Hani Dębskiej.
Murem za Hanką, Hanną Dębską, dyrektor Miejskiego Centrum Kultury stało się czymś, czego chyba jednak nigdy wcześniej, przynajmniej za ostatnich kilkadziesiąt lat nie było. Mało tego, w mediach społecznościowych urodził się ruch Przeproś Hankę #przeprośhankę. Dziesiątki komentarzy opatrzonych tym hasztagiem pojawiło się pod wystąpieniem obecnego prezydenta nagranym na bulwarze, w którym zapewnia, że Wartownia wróci. Króciutki filmik jednak nie odniósł zamierzonego celu, bo komentujący punktują – że coś ma wrócić. Tekst jest jeden, że miejsce to jedno, ale ludzie, którzy to robili, to drugie. I jednym głosem mówią, że przeproś Hankę. Coś chyba się rozminęło – myślenie magistratu i myślenie ludzi o mieście.
Już wiadomo, że samo wycofanie się z decyzji o dymisji to za mało. Bo nie ma prawnych możliwości, aby ową decyzję cofnąć. Prawo mówi jasno – konkurs, chyba że magistrat pójdzie na ugodę i przyjmie warunki Hanny Dębskiej, co skądinąd byłoby najlepszym rozwiązaniem. Bo rachunki za błędy płacić trzeba. Jak się ma złych, niekompetentnych doradców, to jakoś z błędnej decyzji wyjść z twarzą trzeba – to na zasadzie repryzy. Hania warunki przedstawiła. Magistrat ma dwie drogi, albo pójdzie na ugodę, albo sąd. A sąd, jak można sięgnąć do przeszłości, stanie za Hanią. I bardzo dobrze.
Mało tego, okazało się, że niekompetencja urzędnicza jest jeszcze większa, bo w magistracie na prominentnym stanowisku pracował, do wczoraj, bo wczoraj w trybie natychmiastowym został zwolniony człowiek z prawomocnym wyrokiem za stalking wobec swojej byłej żony. Ktoś pozwolił, ktoś się zgodził, a teraz – kolejna szklanka mleka lekko, albo mocno przypalonego się wylała. Blisko rok w urzędzie pracował na eksponowanym stanowisku człowiek, który nie powinien. Może ktoś myślał, że się uda, że nikt się nie dowie. Otóż to nie działa. Wcześniej, czy później zawsze prawda wyjdzie na wierzch. Tak było w przypadku tego wyroku sądu. Co prawda, aż rok, ale jednak. A tak swoją drogą, zwyczajnie ludzką…. Ludzie się ze sobą wiążą, ludzie się rozstają, takie życie. Co trzeba mieć w głowie, żeby uciekać się do stalkingu. Myślę, że to nie jest ostatnia z lekka cuchnąca sprawa, która może ujrzeć światło dzienne. Chciałabym, żeby tak nie było, ale życie, to życie.
Ciekawym jest, czy teoretycznie wyluzowany obecny włodarz przeprosi Hanię Dębską. Czy przyjmie jej warunki, czy też pójdzie do sądu. Bo jeśli pójdzie do sądu, to jak pokazuje praktyka, będzie kolejny blamaż i wysokie odszkodowanie. Wolałabym i tego Hani życzę, aby wszystko skończyło się na jej warunkach oraz – idąc z hasztagiem #przeprośhankę, odbyło się publiczne przeproszenie bardzo dobrej dyrektor dobrej instytucji kultury za durną decyzję. Choć absolutnie głupia nie jestem i myślę, że słowo przepraszam raczej nie zostanie publicznie powiedziane.
Kultura to nie worek kartofli. Kultura to bardzo mocno złożona struktura, cały czas w procesie. Władza obecna pod kulturę podciągnęła rozrywkę, a to co innego. Oczywiście coś potrzebnego. Trzeba dywersyfikacji. I Hania oraz jej ludzie znakomicie to rozumieją. Szkoda, że urzędnicy tego nie pojmują. Murem za Hanką i #przeprośhankę.
I jeszcze jedno. Ciekawe pytanie – na co liczą kolejne koleżanki obecnego włodarza, którym pracę obiecano? Jak jedna i druga, może trzecia pani przyjdzie do MCK i co? Przypominam casus pewnej pani dyrektor MCK, też narzuconej. Jakby kto nie pamiętał, to przypomnę, siedziała zamknięta w biurze, pogoniła całą alternatywę i pozostał po niej pękaty zielony skoroszyt. A ludzie MCK oczywiście pracowali, do nich się przyczepić nie było można. Tyle tylko, że na zasadzie strajku włoskiego. Jakoś nie lubię…
Renata Ochwat
Ps. A teraz czas na uszczypliwość… Jakoś ostatnio zamilkł rzecznik magistratu, który kilka razy mnie wykuwał oczy. Gotuje się w miejskim kociołku i cisza ze strony magistratu… No cóż.
Przechodzę od jakiegoś czasu obok tego coraz bardziej walącego się murku. Przechodzę i tak mnie nachodzą różne myśli.