2025-03-12, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
W miejskim kociołku bulgocze i bulgocze. Jest takie stare polskie powiedzenie, że niezakończone sprawy mszczą się i to okrutnie.
Gruchnęła wczoraj kolejna informacja. Otóż do gry wchodzi prokuratura, która przyjrzy się, jak to z zatrudnieniem zwolnionego ostatnio dyrektora ważnego wydziału było. Komu umknął prawomocny wyrok, którego konsekwencją powinno być natychmiastowe wypowiedzenie umowy o pracę i to raczej we wszystkich miejskich organach. Kto tak naprawdę wiedział, a kto nie wiedział o sprawie. Kto powinien ponieść konsekwencje, a te jak raz mogą być dotkliwe.
Przez ostatnie lata niektórzy przyzwyczaili się do myślenia o bezkarności. Widać to na wszystkich szczeblach życia. I to chyba też zaczyna wychodzić w mieście. Każdy myśli, że wszystko mu wolno – wolno zwolnić kogoś bez konsekwencji, można zatrudniać kogoś z wyrokiem – bez konsekwencji, można w kółko kogoś przesuwać z jednego stanowiska, na drugie, a jak się okazuje, jednak tak nie jest.
Smutno się robi, kiedy zaczyna się te wszystkie klocki składać i wychodzi taka jakaś szarość. Jak się na to nałoży jeszcze postępujący coraz szybciej proces wyludniania miasta, przenoszenia się mieszkańców do obwarzanka, to naprawdę rysuje się niewesoły obraz.
Ale jak mówi inne polskie przysłowie – sam tego chciałeś Grzegorzu Dyndało.
Renata Ochwat
Ps. Mija 625 lat od chwili, gdy król węgierski Zygmunt Luksemburski potwierdził Landsbergowi wszystkiego prawa i zwyczaje, które miasto otrzymało od Karola IV, Wacława IV i margrabiego Jana. Tych dwóch pierwszych – to wielcy królowie czescy, a ten ostatni to założyciel i fundator, jakby się komu władcy pomerdali.
Szłam w Miasteczku główną ulicą i patrzyłam na drzewa, dokładnie na lipy i wyjść z zadumy nie mogłam, że jakby ich tak nie ostrzyc na wiosnę, to nic by z nich nie było.