2025-03-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Co prawda, my w Gorzowie zarazę odczuliśmy kilka dni wcześniej, ale w skali kraju mija dokładnie pięć lat od zatrzymania życia.
Sama się zdziwiłam, że to już pięć lat. Pięć lat temu zamknięto szkoły, przedszkola i wszystko inne. Zatrzymało się życie, bo przyszła do nas zaraza, która, jak pokazują wszelakie dane, uciekła lub została uwolniona w Chinach.
W Mieście na siedmiu wzgórzach zaraza dała się poznać kilka dni wcześniej, bo decyzją wojewody ówczesnego życie publiczne zostało zamknięte 4 marca. Pamiętam jak dziś, bo Filharmonia Gorzowska była w trakcie prób do koncertu, na który czekałam bardzo, bardzo. Na afiszu był Ludwig van Beethoven – uwertura do Koriolana, Fantazja c-moll op. 90 i VII Symfonia op. 92. Mam na ścianie plakat do tego koncertu.
Pacjent 0 objawił się bowiem na terenie naszego województwa i nadgorliwy urzędnik uznał, że trzeba wszystko pozamykać.
A potem to już było jak na wojnie. Siedziałem w domu, zerkałam na puste ulice i słuchałam komunikatów zapodawanych przez przejeżdżające radiowozy. Straszny to był czas. W tym strasznym czasie publiczna telewizja manipulowała obrazami masowych śmierci we Włoszech. Ówczesna bezlitosna władza zamknęła lasy i parki. Straszny był to czas.
Zaraza, jak się okazuje, na trwałe zmieniła przyzwyczajenia ludzi. Wróciła moda na ogrody, na konieczność posiadania swego zielonego skrawka.
Ale też sprawiła, że antyszczepionkowcy mają się dobrze, bo skoro zaraza przyszła, ktoś się nie zaszczepił a nie chorował i żyje, znaczy, ze zarazy nie było, a był tylko wymysł władzy. Tak, tak, znam ja ci takich ludzi…
W każdym razie, pięć lat minęło od jednego ze straszniejszych wydarzeń w życiu publicznym, w którym też musiałam wziąć udział. Oby więcej nie…
Renata Ochwat
Szłam w Miasteczku główną ulicą i patrzyłam na drzewa, dokładnie na lipy i wyjść z zadumy nie mogłam, że jakby ich tak nie ostrzyc na wiosnę, to nic by z nich nie było.