2025-06-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Patrzyłam w piątek, jak na parking Filharmonii leciały dzieciaki. Od pań nauczycielek wiem, że nie dało się ich utrzymać w klasie.
A dzieciaki leciały, bo ktoś zobaczył, jak pod Filharmonię podjeżdżają stare i zabytkowe, wyjątkowo piękne auta. Ponoć jak ktoś je zobaczył, to zwyczajnie nie dało się utrzymać spokoju. Zatem mądre panie nauczycielki zabrały młodych i po prostu przyszły. A tu, to już była pełnia szczęścia. Bo małoletni fani motoryzacji wymieniali się fachowymi uwagami co do marek (ja się na tym kompletnie nie znam, mnie się one wszystkie podobały in toto), wpadali w zachwyt przy co bardziej ślicznych, rozmawiali z właścicielami i się koniecznie fotografowali.
I dla mnie to był najlepszy przykład na to, że komputer czy komórka to jednak nie wszystko. Nic bowiem nie zastąpi rzeczywistości, kontaktu z prawdziwym artefaktem, czymś rzeczywistym. Bo przecież te dzieciaki mogą w każdej chwili wykreować sobie każdy samochód, każde coś. Ale jednak w totalny zachwyt wpadają na widok rzeczywistych – w tym przypadku samochodów.
Okazuje się bowiem, że najmłodsi zaczynają odczuwać syndrom przebodźcowania. Wszędzie mają wirtualną rzeczywistość, na każdej niemal lekcji. Komputery, tablety, komórki i inne wynalazki powodują, że z wolna mają dość. Dlatego też światli nauczyciele wracają do klasycznych modeli – oczywiście w jakimś tam ograniczonym stopniu – nauczania. Wiem, że Warty kijem nie zawrócisz, ale może trzeba pomyśleć o hybrydzie?
Widok tych zachwyconych dzieciaków jest tylko potwierdzeniem, że wirtualna rzeczywistość to jednak nie wszystko.
Renata Ochwat
Ps. Mija dokładnie 25 lat od chwili, gdy na uporządkowanym cmentarzu żydowskim w Gorzowie, w obecności przedstawicieli Niemców landsberskich i okolicznych gmin żydowskich, odmówiono po raz pierwszy po wojnie modlitwę kadisz. Po raz pierwszy i ostatni….
Patrzyłam w piątek, jak na parking Filharmonii leciały dzieciaki. Od pań nauczycielek wiem, że nie dało się ich utrzymać w klasie.