2025-07-21, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Jednej rzeczywistej i innych niekoniecznie rzeczywistych, ale bardzo realnych. Bo coś ostatnio dziwnego się wyczynia.
Sobota, wczesny ranek. Czekam na wycieczkę. Kierunek – Berlin. Generalnie mam jedną obawę. Czy znów będą tam stać samozwańczy…, nie napiszę, co myślę o tych ludziach, bo w dobrym portalu nie używa się łaciny kuchennej. Berlin jest naturalnym wycieczkowym kierunkiem, miejscem pracy wielu, lotniskiem wycieczkowym.
Jedziemy. Nie ma nikogo – w sensie poza uprawnionymi służbami. Wracamy wieczorem, dość późno. Nie ma nikogo. Od zaprzyjaźnionych osobników z miasta, gdzie przekraczałam granicę, wiem, że bojówki były może ze dwa dni. Spiły się i spaliły na słońcu, więc sobie pojechały. Zostawiły dwie flagi w barwach narodowych krzywo zawieszone na jakichś kijach od szczotki oraz kupę śmieci. Miejscowi posprzątali.
Kilka dni wcześniej przekraczałam granicę w większym mieście. Bojówki stały – pożal się boże bojówki. Dwóch mocno wiekowych emerytów przy krzywo zawieszonej fladze w barwach narodowych. Zaprzyjaźnieni osobnicy oraz telewizja publiczna poinformowali, że owi obrońcy nie mają żadnych związków z miastem, nic o życiu na pograniczu nie wiedzą, właściwie nic nie wiedzą.
W niedzielę odbyły się manifestacje przeciwko imigracji. Tyle tylko, że miały one wybitnie negatywny wydźwięk. Jednocześnie bardzo dobra sondażownia zrobiła badanie, co Polacy myślą o tych samozwańczych obrońcach. 60 procent populacji jest zdecydowanie przeciwna, 98 procent z tych to mieszkańcy pogranicza. Zwolennikami są ci, co mieszkają w głębi kraju, imigrantów osobiście nie widzieli, a informacje o nich czerpią z mediów, głównie prawicowych lub tzw. społecznościowych.
Ten wstęp potrzebny był mi do wniosków. To, co Bąkiewicz i spółka wyrządzili na granicy zachodniej, jest bardziej niż karygodne. W chwili, gdy tam się pojawili, powinni być surowo ukarani za naruszanie porządku społecznego oraz podszywanie się pod służby mundurowe. Bąkiewicz i spółka pozostawili po sobie tylko zgorszenie, sterty śmieci, przekonania o tym, że są pijaną, chamską wobec lokalnych mieszkańców zbieraniną. Niebezpieczną zbieraniną. Nam, mieszkającym na pograniczu, utruli życie. – Kolejki do odprawy… Konieczność patrzenia na nich, słuchania chamskich odzywek. Tu została przekroczona granica.
I kolejna rzecz – stosunek do barw narodowych – ponoć najświętszych dla nich, za które krwi sobie utoczyć dadzą, a jak trzeba to i serce. Gadać każdy potrafi – ale w praktyce – te flagi wieszane byle gdzie i byle jak, popaćkane propagandowymi, populistycznymi, prawicowymi, nierzadko właśnie faszystowskimi hasłami. Tu też przekroczono granicę i w moim odczuciu bardzo mocno.
Rośnie coraz większa niechęć wobec tych ludzi. Rośnie kolejna bariera, też granica pomiędzy tymi, którzy dali się zmanipulować i wprząc w jedną z większych mistyfikacji politycznych, a tymi, którzy nie dają się nabrać na populizm.
Z czego to wynika? Z nudów? Z braku wykształcenia? Z niechęci do myślenia? Z braku dywersyfikacji źródeł informacji? Z politycznego zacietrzewienia?
Miło nie jest i nie będzie. Ale niech będzie spokojnie. Pan Bąkiewicz po bohaterskich obronach kościołów i granicy niech sobie znajdzie teraz nową zabawkę. I choć jego zabawa jest wstrętna, to jednak w takich kategoriach należy te działania oceniać.
Renata Ochwat
Lubię to miasto. Dostarcza mi ciągle rozrywki i radości. Bo jak się tu nie śmiać, kiedy się patrzy na nieporadność.