2025-08-21, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
No i weź tu napisz o obrzydliwościach, zaraz wyłażą następne. Dlatego trzeba się gapić na to, co ładne.
Ledwo napisałam o obrzydliwościach psujących wizerunek miasta, a zaraz, niemal natychmiast wylazło następne obrzydlistwo. Jak dla mnie to jednak trochę za dużo. Zatem poszłam się pogapić na coś ładnego. Ładny w mieście jest cały czas ten kawałek z willą muzealną i Czerwonym Kościołem. Nielitościwe oko urzędników jakoś nie ma się do czego przyczepić, pewna wysoka urzędniczka nie będzie zatem prawić, że trzeba wymienić bruk na płyty bo w obcasach się nie da.
Stałam sobie w zdobionej bramie i patrzyłam na harmonijną, piękną bryłę willi Gustawa Schroedera i myślałam sobie, że dobrze, że jest. Potem wzrok pobiegł do neogotyckiego kościoła pod wezwaniem Podwyższenia Krzyża Świętego i też pomyślałam sobie, że dobrze, że jest. Przynajmniej choć kawałki miasta są ładne.
A tak się oto składa, że harmonia przestrzeni działa kojąco na człowieka, dobrze mu jest, kiedy gapi się na ładną architekturę, na zieleń, w moim przypadku na bruk.
Moja przyjaciółka wróciła właśnie z Bydgoszczy, niegdyś miasta okropnie zaniedbanego. Dziś miasto odzyskało blask. I co istotne, po remoncie historycznego centrum pojawiły się tam bruki.
Miasto pieczołowicie odtworzyło właśnie brukowane uliczki, bo to jest smak i kwintesencja zabytkowych miast. Widać nie mają tam nielitościwych urzędników i spolegliwych konserwatorów. I tego też im zazdroszczę.
Renata Ochwat
Ps. Mija dokładnie 27 lat od chwili, gdy w odremontowanym pałacyku przy ul. Kazimierza Wielkiego odbyły się pierwsze śluby. To też zachwycające miejsce i też willa należąca do Karla Bahra, landsberskiego kupca…
To była powalająca informacja dnia. O śmierci Stanisława Soyki dowiedziałam się zupełnie przez przypadek. I była to najgorsza informacja od jakiegoś czasu.