Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2025

O psie z kulawą nogą będzie…

2013-12-16, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Zadzwonił do mnie przemiły znajomy i zapytał – Rencia, a co ty masz do tych superfajnych stworów, jakimi są psy, że ciągle jako negatywne przykłady podajesz, piszesz w kółko psy z kulawymi nogami?... Yyh, no ja do psów to nic nie mam, raczej do ich właścicieli…

Do psów nie mam nic. Tym bardziej, że przed laty byłam dumną i bladą właścicielką czarnego cocker-spaniela noszącego dumne imię Basza, którego kochałam, jak mało co na świecie. Psiątko kupione od przyjaciela, wychuchane, zadbane, w krótkim czasie uznało, że nie Renatka, tylko jej ojciec jest obiektem uwielbienia, kochania i słuchania poleceń od pana i z dnia na dzień, po tygodniu bytności w domu naszym zademonstrowało mi, że może i fajnie, że mnie tu przywiozłaś, ale ty jesteś tu od wychodzenia ze mną rano, a potem, to już mnie nie interesujesz, bo twój ojciec… No i moja Baszucha, bo tak do niego mówiłam, pokazywał mi, że jak mój tata się zjawiał, to świat przestawał istnieć. Pies dostawał kota, łaził za ojcem, patrzył mu w oczy, a kiedy zabierałam go na obóz, czy w inne miejsca, to demonstrował wyrzut sumienia, tego psiego, że go od ukochanego pana wywożę. A ja w kółko miałam nadzieję, że to się zmieni. Się nie zmieniło. Nigdy. Jak już był bardzo chory, to pozwalał się znosić te cztery schodki z domu, na trawnik w domu rodziców. Kilka razy w nocy wstawałam, bo Baszucha piszczał. Po trzy lub cztery razy w nocy. A potem… Ach, nie napiszę, co potem.

A jeszcze później, po długim czasie był inny pies. Nie mój, ale był. I też go wszyscy domownicy hołubili, bo skoro masz stworzenie, to o niego dbaj.

W tamtych czasach jeszcze nie było obostrzeń ze sprzątaniem po psie osobistym. Nikt sobie tym głowy nie zaprzątał. Ale gdyby było to teraz, to wiem i jestem pewna, że nie sprawiałoby mi to żadnego kłopotu. Mam psa, więc po nim sprzątam. No i tu dochodzimy do meritum. Fakt, coraz więcej ludzi po swoich czworonożnych ulubieńcach sprząta, ale ciągle jest ich za mało. Ja ciągle na swojej ulicy muszę walczyć z odruchem obrzydzenia na widok, no wiecie czego. A jak się takiemu dumnemu i blademu właścicielowi czworonoga uwagę zwróci, to jeszcze mocno obsobaczy, że… Dziwne. Byłam uczestnikiem takiej akcji w niedzielny ranek. Zwróciłam uwagę, że owczarek niemiecki, to jednak duże zwierzę, dużo je, no i … I usłyszałam, że jak się nie podoba, to inną drogą mogę chodzić. Fakt, mogę, ale dlaczego? Sprzątanie po psie to taki sam obowiązek, jak nakarmienie go czy podanie wody do picia, że o porządnym spacerze nie wspomnę. Bo co to za spacer, trzy minuty po mieście? Żaden.

No i wracam do psa z kulawą nogą. To anachronizm językowy, co stale straszy, jak i wiele innych. I jak przemiły znajomy zwrócił mi uwagę, to pomyślałam sobie, fakt, wlazłam w koleinę myślową, z której chcę wyjść szybciuteńko i nie chcę powielać złego schematu. Bo pies z kulawą nogą to nieszczęsne stworzenie jest, nieszczęsne, bo skrzywdzone i to przez człowieka, znaczy cofamy się do jakiejś innej rzeczywistości, z którą nie chcemy mieć do czynienia. I podobnie jak z braćmi Żydami, nie powielamy czarnych schematów. Więc tą drogą przepraszam wszelki Burki i Azorki i już nigdy głupiego sformułowania nie użyję. Tym bardziej, że mój macierzysty klub Nasza Chata stworom w przeokropnym miejscu, jakim jest tak zwane schronisko dla bezdomnych czworonogów, pomaga, a moja przemiła znajoma dołożyła miliona starań, aby takie małe i mocno smarkate cudo wyrzucone przez złego człowieka na poniewierkę i śmierć niechybną, znalazło dom i szczęście. Nota bene dodam tylko, że inna przemiła walczy o kolejne domy dla tych czworonożnych i miałczących, co też przytuliska u dobrych ludzi potrzebują. Bo się nagle okazuje, że w mieście nad trzema rzekami i w okolicy to problem jest wielki. Jak traktować czworonogi. Wedle mnie i mojego systemu wartości, godnie i po ludzku. Według innych niekoniecznie. Ja tego niekoniecznie nie rozumiem i nigdy raczej nie pojmę, ale cóż. Może spróbujmy. No i już o psie z kulawą nogą nie napiszę. Bo to wstyd, firmować zwykłą ludzką niemoc, strach czy cokolwiek innego, nieszczęściem zwierząt.

Już przecież św. Franciszek z Asyżu (Jakie to piękne miasto jest, wcale sobie sprawy nie zdawałam), mówił, że nasz stosunek do braci mniejszych określa nasze człowieczeństwo. Zadbajmy więc o Burki, Azorki, i inne Mruczki. Bo zwyczajnie warto. I sprzątajmy po ulubieńcach, bo powtórzę kolejny raz, pies i kot w domu to szczęście i radość, ale przede wszystkim obowiązek wobec czworonoga, wobec sąsiadów, wobec przechodniów i wobec samego siebie.

I tak sobie myślę, że mój Basza, cudny czarny cocker-spaniel w tym psim niebie patrzy na mnie i tylko macha ogonem z radości, że takie słowa piszę.

Powtórzę kolejny raz, zwierzę w dużym mieście to olbrzymia odpowiedzialność taka, jakiej czasami nie potrafią udźwignąć przyszli właściciele. A za chwilkę niewielką święta, czas podarków i nie tylko. Pamiętajcie, stwór, nie jest ważne, pies, kot, złota rybka, chomik czy jakieś inne, nie jest tylko prezentem, to odpowiedzialny i ważny gest. Bo przyjmuje się życie i za nie odpowiada..

P.S. Nie będzie.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x