Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

W labiryncie płotków uważać należy

2016-09-08, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Moja osobista i najbardziej ulubiona ulica od jakiegoś czasu przypomina labirynt. A wydawałoby się, że prosta jest jak z bicza strzelił.

No właśnie, wydawałby się, że jest. Bo w rzeczywistości jest. Ale od jakiegoś czasu pracują na niej ekipy fachowców, więc co i rusz stawiają nowe płotki i płoteczki oraz kładki dla pieszych. I dlatego chwilami zamienia się w labirynt.

Nie, na Bogi wszelakie i mój Dżinie z lampy Alladyna (który może by już wrócił z wakacji, bo rozpaczliwie mnie potrzebny jest) nie czepiam się robót związanych z KAWKĄ, bo byłby to okropeczną małostkowością. Jest taka potrzeba, więc niech będzie. Natomiast, co i rusz sama jestem zaskoczona nowym przejściem, nową bramką, nowym płotkiem. Ja sobie spokojnie daję radę, bom spieszona jest. Mnie nie przeszkadza, że nagle płotek się pojawia, jakaś przegroda. Ale widziałam wczoraj kierowców zaskoczonych nagle tym, że główna krzyżówka mojej ulicy z poprzeczną została na pewien czas zamknięta, bo trzeba było położyć asfalt. Inna rzecz, że te płotki i płoteczki wyrastają nagle, nagle giną i gdzieś znowu się pojawiają. Mnie chodzi o prostą rzecz. Nie od wczoraj, a od roku wiadomo, że trybi i to dobrze, nawet bardzo dobrze KAWKA. Wiadomo, że są to dość inwazyjne prace, że niosą za sobą utrudnienia w życiu mieszkańców, którym miejskie ciepło się zakłada. Znaczy to inwazję w domu. Ale przede wszystkim inwazję w uliczną infrastrukturę. Właśnie te opłotkowane ograniczenia w ruchu.

Jest strona miejska, tam, co dzień powinien być wieszany zaktualizowany komunikat, na jakie zonki mogą się nadziać ci, co tu nie mieszkają, a traktują moją ulicę jako bypass, bo tak ona zawsze traktowana była. Komunikat powinien wyglądać tak: Uwaga kierowcy, dziś w godzinach…. utrudniony będzie przejazd, bo …. I tak codziennie. A tego nie ma, nie ma nawet stałej informacji, że można się na coś nieprzewidzianego nadziać.

A jak już ktoś się w ten fyrtel zapuści, bo myśli, że szybko przejedzie, to potem coś na kształt labiryntu go czeka. A po co narażać mieszkańców na takie niedogody? Po co dawać pole do narzekań, skoro można je uprzedzić właśnie przez informację.

Po to, moim zdaniem, powinna być strona miejska. Po to, a nie po informacje ogólne, których też nie ma za wiele. Przecież w magistracie w biurze prasowym pracuje trochę ludzi, więc jaka to sztuka uczynić kogoś jednego odpowiedzialnym za stałe i aktualne śledzenie tego, co się na drogach śródmiejskich wyczynia? No, jaka? W dobie Internetu to chwila moment i informacja jest. A w rzeczywistości nie ma. No cóż.

Więc ja podpowiadam, ludzieńki, jak nie musicie ruszać przez Armii Polskiej, to przez najbliższe tygodnie zwyczajnie się tedy nie ruszajcie, bo się natkniecie nagle na labirynt i zonki…. A tego nikt nie lubi. Powtórzę, spieszeni sobie poradzą, zmotoryzowanych może chwilami szlag jasny trafić.

A teraz z innego kątka. Otóż otwiera nam się kolejna lokalna wojenka o płot. Tym razem płot przy Teatrze Osterwy. Bo niby on jest marszałkowski, znaczy nie nasz. Ale z drugiej strony jest on jest miejski. Czyli nasz. Trwa remont Osterwy. I ten nieszczęsny płot musiałby się doczekać remontu. Grosz w skali budżetu miasta, budżetu województwa to zupełnie niewielki. W skali teatru już trochę duży. Żenujące jest najbardziej jednak to, że brak kompletnie porozumienia i woli dialogu. Jak znam życie, płot zostanie wyremontowany. Ale czy rzeczywiście trzeba w tej sprawie angażowania radnych miejskich, a za chwilkę wojewódzkich. Czy rzeczywiście trzeba aż tak bardzo się handryczyć o koszty? Przecież to nasze miasto i nasza estetyka. Naprawdę nie można się zwyczajnie dogadać, tylko trzeba na forach udowadniać, że te pięć centymetrów ziemi to miejskie albo marszałkowskie? Tak trudno osiągnąć porozumienie? A skoro się czepiamy tych pięciu centymetrów, tej Pawlakowej miedzy, to jednak własność miejska to jest. Więc? Znaczy znów jakiś Jasiek musi wyemigrować do Ameryki, żeby znów spokój zapanował i ten płot doczekał się remontu.

Inna rzecz, że jak znam dyrekcję teatralną, to jednak stanie na rzęsach oraz uszach i płot wyremontuje. Nie będzie potem wstyd radnym przychodzić na premiery i w bankietach uczestniczyć w ogrodzie teatralnym? Nie będzie? Bo mnie by było mocno niewygodnie. Szczęściem pewien pan radny, znany mecenas zajął stanowisko. Zobaczymy, co się wydarzy. Ja bym bardzo chciała, aby jednak stało się to szybko i bez zbędnego rozgłosu. Znaczy ten remont. Bo inaczej wstyd będzie i to spory.

I tylko tytułem informacji. Mamy gorzowiankę, drugą w historii policji panią generał. Helena Michalak się tu urodziła, tu zaczynała karierę, stąd poszła dalej i generalskie szlify oraz wężyk  do munduru dostała. Brawo i gratulacje. A tak swoją drogą, kto o pani generał wcześniej wiedział? No chyba nikt. Tym większe gratulacje.

Ps. Tego dnia w 1927 roku publicysta i pisarz Tadeusz Dołęga-Mostowicz został ciężko pobity na ulicy przez sanacyjnych bojówkarzy, a następnie wywieziony na skraj lasu pod Warszawą i tam wrzucony nieprzytomny do glinianki. Życie uratował mu przypadkowy świadek. Dziesięć lat później, w 1937 roku Tadeusz Dołęga-Mostowicz wydał swoją książkę „Znachor”. Można domniemywać, że trochę ją oparł na swoich prywatnych doświadczeniach. Książka doczekała się kilku realizacji filmowych. Znają ją wszyscy. Wiem, wiem, zła literatura i takie kino, ale wszyscy od czasu do czasu je oglądamy. Dziś 89 rocznica premiery „Znachora”. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x