Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Nie ma to, jak zastosować radykalne metody

2016-09-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Nie wiem, czy państwo zauważyli, że ławki na Chrobrego przy nowych przystankach bimbkowych cały czas stoją? Ja zauważyłam oraz jeszcze coś innego zauważyłam.

A było tak. Szłam szybką szagą od placu Grunwaldzkiego do domu swego osobistego, nieco mocno zabałaganionego, bo się odbywa u mnie montowanie KAWKI. O domu pisać w tej chwili nie chcę, choć bardzo pozytywnie oceniam fachowców, którzy mnie tę KAWKĘ zakładają, bo się tego okropecznie bałam. Jak zauważyłam wcześniej, o tym inną razą będzie więcej.

Do ławek wracam. Szłam sobie i nagle oko moje zjechało na chodnik, na którym ławeczki stoją na przystankach bimbkowych. I zobaczyłam to coś. Otóż ławeczki jeszcze stoją, bo są mocnymi śrubunkami do chodników przytwierdzone. No więc zwolniłam z tej mocnej szagi do nieco wolniejszej. I co zobaczyłam? Ano to, że czyjeś „pracowite” ręce już tam przy tych śrubunkach majstrują. Już w kilku przypadkach śrubunki, czyli inaczej mówiąc, kotwy mocujące ławkę z podłożem są mocno nadwątlone. Ktoś już zdążył pomajstrować przy zakotwiczeniu, żeby ławeczkę oddzielić od podłoża i być może, a nawet na pewno zabrać, podzielić na elementy i to, co się da sprzedać, a resztę to chyba wyrzucić albo sprzedać. I kolejny raz mnie naszło, że przecież to jest środek miasta. Jak ktoś przy śrubunkach manipuluje, to jednak musi być hałas. I co, i nikt na ten hałas nie zareagował? Nikomu przygotowywane złodziejstwo nie przeszkadza? Ja się kilka razy nabijałam z tych przystanków co 20, 200 metrów są, bo uważam, że to bez sensu. Zresztą jak wróciłam z Poczdamu i z miejsca, w którym pożegnałam się z wycieczką, wracałam bimbką do domu swego, to zwyczajnie wysiadłam na mijance przy skrzyżowaniu Chrobrego i Borowskiego, bo w mojej pamięci nie ma tego kolejnego przystanku bimbkowego bliżej mego domu. Ale wczoraj odkryłam jednak te ławki i owe rozmontowywania śrubunków.

I kolejny raz mnie naszło takie oto myślenie. Politycy, działacze miejscy, regionaliści i inni mówią o mieście dla nas. Dla mieszkańców. O tym, że trzeba dbać o swoje. A rzeczywistość skrzeczy i to bardzo mocno. Bo deklaracje z jednej strony padają, ale za tym nic nie idzie. Nawet w takich drobiazgach. Nikomu, niestety, nie chce się chyba walczyć z wandalami i złodziejami. Nikomu, czyli mieszkańcom. I jak te ławeczki znikną, to znów będzie żal i rozdzieranie szat, że ktoś nam coś ukradł. I znów oczernianie władz. Ale co władze mają zrobić, kiedy w takich chwilach nikt nie reaguje? Przecież nie można postawić policjanta czy strażnika miejskiego przy każdej ławeczce, przy każdej rzeźbie. Jak sami nie będziemy reagować, sami nie będziemy krzyczeć na wandali i złodziei oraz wzywać policji, to i władza nie pomoże. Władzy chwalić nie lubię, ale tym razem jednak słówko pozytywne powiedzieć trzeba. Władza jednak coś tam dobrego zrobiła. A teraz od nas, mieszkańców trochę dużo zależy, żeby jednak jakaś zła ręka nam tego dobrego nie zniszczyła.

No i z innego, ale też bliskiego kątka będzie. Otóż rozkręciła się w necie dyskusja o psach i poszkodowanych przez nie przechodniów lub rowerzystów. Pies pogryzł człowieka na ul. Chrobrego, czyli na Szlaku Królewskim. Fala hejtu się wylała na człowieka. Przypomnę więc jedno. Prawo miejskie, do którego zobligowani jesteśmy się stosować, stanowi, iż w tym mieście każdy pies, bez względu na rasę, wielkość, charakter i upodobania winien być w mieście wyprowadzany na smyczy i z namordnikiem, kagańcem inaczej zwanym. Stara rzymska zasada mówi dura lex, sed lex. W osobistym naszym narzeczu, znaczy w polszczyźnie naszej umiłowanej i hołubionej przez niewielu, tłumaczy się to tak: twarde prawo, ale prawo. W rozwinięciu znaczy – boli i dotkliwe jest, ale przestrzegać trzeba. No i nie ma odwrotu. Skoro prawo miejskie tak stanowi, to się z nim nie dyskutuje, tylko go się przestrzega. Psy, fantastyczni przyjaciele człowieka, nie mogą się same plątać. To nie Gruzja czy Rumunia, bo tam jest akurat inaczej. Wiem, bo byłam i tego doświadczyłam. Tu jednak obowiązuje respektowanie tego prawa. Dodam tylko, że od kilku lat bardzo systematycznie plączę się w bardzo zacnym towarzystwie Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata po różnych wioskach i wioszczynach w bliskiej i trochę dalszej odległości od miasta na siedmiu wzgórzach. To już prawie będzie cztery lata, blisko 2 tys. km na nogach, ale nigdzie, naprawdę nigdzie nie mieliśmy problemów z psami. Te okropnie opresyjne żyją w kojcach, a te super przyjazne ludziom, jak choćby w Moczydle taki mały podobny do jamnika i cocker spaniela w jednym, lecą do ludzi i się cieszą, że jakaś wycieczka przyszła, to może pomiziać i pogłaskać, albo jakiegoś słodyczka dać. I nie ma, że boli. Ludzie tam, na tych wioskach i wioszczynach już wiedzą, że jak ich Burek albo Azor poturbuje przechodnia, to na następny dzień właściciel musi się liczyć z konsekwencjami. Więc ja dlatego nie rozumiem roztrząsania sprawy, pytania psiego specjalisty o to, kto zawinił w tej sprawie. Zawinił właściciel czworonoga i tylko on powinien ponieść konsekwencje. Bo co zwierzątko winne? Ano nic.

W przypadku psów jest to kwestia ich ułożenia. Bo można tak amstafa ułożyć, że będzie najbardziej przyjazną istotą na ziemi, ale można pudla ułożyć również tak, że będzie bull i amstafem... Zresztą z jamnikami też tak jest, albo z cockerami. Nie wierzycie? Zapytajcie wybitnych lekarzy weterynarii. Mamy ich kilku w mieście. To samo usłyszycie.

Tak więc pies, który pogryzł pieszego lub rowerzystę w centrum miasta, nie powinien latać swobodnie, bo nie powinien, a jego właściciel winien na klatę wziąć sprawę, pokornie przeprosić poszkodowanego, zapłacić za zastrzyki, zapłacić za ferment. I jednak dać sobie spokój z wyczynianiem dalszego fermentu. Powtórzę, dura lex, sed lex.

Ps. Dziś 13., choć nie piątek, ale jednak.. Nie wiem, czy wiecie, ale w różnych hotelach w Azji nie ma 13 piętra. Jest 12 i potem 14… Bywa 12 Prim. No bo po co kusić los na pokuszenie, no po co. Taka oto ciekawostka.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x