Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

O małych dzieciach dziś będzie

2016-07-29, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Umówiłam się z przemiłą znajomą w pewnej kawiarni. Dość dawno się nie widziałyśmy. A lubimy spędzać czas na pogaduchach, to dawaj. No i była mała katastrofa, wcale niepiękna… Niestety.

A było tak. Spotkałyśmy się w fajnej kawiarence, za jaką mam…. Ech, nie, nie napiszę, bo to jednak jakaś reklama. Przemiła zamówiła lody, ja wodę magnezowaną z lodem i plasterkiem cytryny, ale bez mięty, bo mięty tam niestety niet. I było super. Rozmawiało nam się świetnie, zresztą jak zawsze. Ale, bo zawsze musi być jakieś ale, nagle do kawiarni weszły dwie młode kobiety z małym dzieckiem. No i to dziecko zaczęło wyczyniać, idąc za poetą, najdziksze swawole. Bo ryczało, skakało po meblach. Ale przede wszystkim ryczało, w sensie udawało lwa. W pewnym momencie już zwyczajnie nie dałyśmy rady. Musiałyśmy wyjść. Przemiła zwróciła uwagę matce na karygodne zachowanie jej dziecka. Na co ta obcesowo zareagowała, że nie będzie zatykać ust własnego potomka, który miał na oko ze trzy lata. Było niemiło.

Chwilkę później na ulicy minęłyśmy ojca z małą córką. Też na oko ze trzy lata. Mała była rozgadana i roześmiana. Ale w takim pozytywnym sensie. Nikomu nie wadziła. A tata fajnie z córką pogadywał.

No i to właśnie jest punkt. Co można, a co nie można małym dzieciom? Moim zdaniem wolno sporo, ale nie wszystko. Na pewno nie wolno zachowywać się w miejscach publicznych tak, jak ten chłopiec. Matka kompletnie sobie z nim nie radziła, znaczy dziecko tak samo zachowuje się w domu. Skoro tak, to nie przychodzi się z takim potomkiem w miejsca publiczne. Bo jednak cały czas obowiązuje zasada, że nie wolno naruszać prawa innych do spokojnego spędzania czasu. Skoro mały najdziksze wyprawia swawole, idąc znów za poetą, to znaczy, że coś nie trybi w procesie wychowania. I skoro ktoś zwraca pani mamie uwagę, w sposób bardzo grzeczny, to jednak nie należy ziać nienawiścią i chamstwem, ale się zastanowić nad faktem, że chyba jednak jest coś nie tak, bardzo mocno nie tak i trzeba to poprawić.

W tym miejscu przypomina mnie się głośny tekst prof. Zbigniewa Mikołejko. Znany filozof jakiś czas temu opublikował ostrą filipikę przeciwko młodym matkom, które chyba generalnie nie są zainteresowane swoimi latoroślami, które najdziksze wyprawiają swawole, znów za poetą idąc, w miejscach publicznych. Wiadro i to głębokie, pomyj się wówczas na szacownego profesora wylało. Ja stałam po jego stronie. I wypadki wczorajsze mnie tylko utwierdziły w przekonaniu, że prof. Mikołejko ma rację. Matki chyba nie są zainteresowane tym, co ich dzieci robią. Przynajmniej niektóre.

Wyjątek ten tata ze swoją śliczną córeczką. Bo on był zainteresowany. I było widać, że mała dobrze się czuje w jego towarzystwie, a on w jej.

I jak tak właśnie widzę miejsce małych dzieci w sferze publicznej. Dobrze i bezkonfliktowo funkcjonują te, które mają zatroskanych o wychowanie swoich latorośli rodziców. Rodziców, którzy uczą od małego zasad funkcjonowania w sferze ogólnej. Wiem, że nie ma światów idealnych, nie ma i nie będzie. Ale można sporo zrobić, zwłaszcza w domach, aby jednak sfera publiczna nie była zaburzana przez małych terrorystów, którzy myślą, że mogą wszystko, nawet ryczeć jak lew w pewnej popularnej kawiarni. I ostatnia refleksja, z małych terrorystów wyrastają duzi terroryści. A to już jest naprawdę sprawa do głębszych przemyśleń i wyciągania wniosków. Bo na nie jeszcze nie jest za późno.

A teraz z innego kątka, bo chyba mańka na razie w przeszłość odeszła. Otóż z dużym uznaniem przyjęłam informację, iż były szeryf miasta został pozbawiony prawa jazdy na trzy miesiące za jazdę zbyt prędką. Znam szeryfa od lat. Kilka razy było mi dane jeździć z nim samochodem, kiedy siedział za kierownicą. Fakt, jeździł zawsze ostro i zdecydowanie. Znam jeszcze parę osób, które tak jeżdżą, w tym moją przemiłą znajomą… Ale tym razem trafiło na byłego szeryfa.

Przyznał się, przeprosił, poinstruował żartobliwie ewentualnych następców. Stąd to uznanie. Bo nie mataczył, nie wymyślał, tylko zwyczajnie przyznał i przeprosił za fakt. No i ogłosił, że przesiada się na rower. No i konia z rzędem oraz paradnym kropierzem turniejowym temu, kto pierwszy zrobi zdjęcie byłemu szeryfowi, jak na rowerku pomyka. Stawiam na Krystynę, Rodorem zwaną, bo ona po mieście pieszo pomyka i foteczki cudne robi. Zobaczymy, komu się uda.

Może zadzwonię do byłego szeryfa i umówię się na sesję? Może się zgodzi? Zobaczymy. Inna rzecz, czym były szeryf do Winnego Grodu będzie jeździł, bo obowiązki rozliczne tam ma. No chyba jednak nie rowerem… Choć szynobusem to sobie nie wyobrażam, podobnie jak i autobusem PKS. Zostaje Bla Bla Car, albo wynajęty kierowca. Ja niestety, prawa jazdy nie mam, bo bym się najęła na szofera osobistego. Nawet bym sobie czapkę szoferską zakupiła, bo czemu nie…. No żart. Ale ciekawa jestem, jak były szeryf będzie teraz podróżował do miasta Bachusa dużego i małych Bachusików. Ciekawa jestem.

Ps. Znany gorzowski mecenas sporządza kolejną listę wstydu. To już druga taka lista. Wykaz różnych właścicieli, którzy o swoją własność nie dbają, a ich posesje czy inne płoty tylko wstydu i hańby miastu dostarczają. Trzymam kciuki. Bo trochę paskudztw z pierwszej listy zniknęło z pejzażu miasta. Pożyjemy i zobaczymy, co tym razem uda się osiągnąć. Powodzenia życzę.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x