Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bogny, Walerii, Witalisa , 28 kwietnia 2024

Było hałaśliwie, było głośno, było deszczowo

2016-07-04, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Za nami Dni Gorzowa. Było dużo dobrej muzyki. Były kramy, w tym nasz KOD-u. Ale było też trochę dziwnych wydarzeń. No i był deszcz.

Dni Gorzowa, po raz drugi w takiej formule, znaczy pikniku miejskiego, przeszły do historii. Mimo deszczu i wiatru, które jednak nękały organizatorów, gorzowianie nie zawiedli. Byli wszędzie, gdzie się coś działo. I raczej nikt nie sarkał, że znów coś nie tak.

Ale jednak było też i sporo ludzi, którzy mówili, że w tym świętowaniu jednak za mało było akcentów lokalnych, akcentów odwołujących się do historii i tradycji miasta. Niektórzy wprost mówili, że taki piknik miejski to może być, ale nie nazywajmy go Dniami Gorzowa, bo wielość koncertów i liczba kramów z ciekawymi niekiedy propozycjami, to jednak nie Dni Miasta, tylko jakaś fiesta właśnie. Bo jeden Robert Piotrowski i jego startujący Dom Historii Miasta to jednak za mała jaskółka była. Oj, miałam o ptakach nie pisać… Przepraszam ptaki, które się dość dawno ode mnie wyprowadziły, ale to taki stały zwrot językowy, że napisałam.

Naszło mnie takie myślenie szczególnie mocno, kiedy poszłam sobie pooglądać kramy z różną ofertą. Bo i szkoły były, był KOD Lubuski, KOD Gorzowski. Ale był też kram z Barlinka. Tam można było spotkać Kasię Mielcarek, która kieruje Centrum Informacji Turystycznej tego miasta. I kolejny raz mnie naszła taka oto konstatacja, że małe miasta obok tego na siedmiu wzgórzach wiedzą i umieją robić dobrą robotę promocyjną. Bo wielość materiałów promocyjnych mnie zaskoczyła. Barlineccy mieli ich tu więcej, aniżeli na ważnych targach turystycznych w Szczecinie, które całkiem niedawno były. Barlinek tam był, miasto na G. nie. A Kasia na tekst, że jej miasto bije na głowę miasto na G., jeśli chodzi o promocję, tylko się uśmiechnęła i powiedziała, że nie, że chyba się mylę.

Otóż nie. Nie mylę się w tej kwestii. Miasto Barlinek bije miasto na G. w dziedzinie promocji o głowę, albo i dwie.

A skoro Dom Historii Miasta zaczyna swoją działalność, to może się to zmieni. Promocja przez markę miasta. Bo nawet rewelacyjny koncert pana Zbigniewa Wodeckiego oraz VOO VOO tego nie zmieni. Bo dni miasta, jego urodziny muszą, zwyczajnie muszą być zaczepione o jego tożsamość.

Od kilku bardzo ważnych osób wiem, że takie mają być 760 urodziny Landsbergu/Gorzowa. I na to zwyczajnie czekam. Ja oraz trochę innych mieszkańców, którzy mocno sobie cenią imprezy, ale jednak na tę szczególną okoliczność chcieliby, aby były one bardziej zaczepione i bardziej skoncentrowane na tożsamości regionalnej. Bo gdyby się mocniej pochylić nad dziejami tego miasta, zapytać Roberta Piotrowskiego, to za mniejsze pieniądze udałoby się zrobić coś osobnego, ciekawego i autentycznie kształcącego, bo w tę stronę ma zmierzać nowa, odnowiona marka miasta.

No i jeszcze jedna rzecz. Może trzeba się zastanowić, czy warto wydawać grosz i to duży na fajerwerki. To pieniądz wyrzucony w kosmos… Szkoda go tak wyrzucać. Można za niego kupić trochę książek, można za niego zaprosić artystę na rezydenturę…. Można wiele. I z większym pożytkiem. Można.

A teraz z innego kątka. Gorzowski Sojusz Lewicy Demokratycznej ustawił w piątek stolik oraz parasol, wyłożył ankiety z pytaniami, co dla miasta jest ważne i jak powinien rozwój miasta iść. Ja przez zupełny przypadek nalazłam na to miejsce, na Starym Rynku było. I skoro przemili znajomi z tej frakcji mnie poprosili o wypełnienie ankiety, to wypełniłam. Bo niby dlaczego nie? I wśród wielu pytań było jedno, które mnie mocno zainteresowało. A mianowicie o przyszłość szkół muzycznych. Pytano o to, czy jestem za wielkim połączeniem obu instytucji w jedną. No nie, nie jestem za tym, bo uważam, że miasto stać na to, aby miało dwie szkoły. Dwie muzyczne, dwie różne, bo kształcące różnych artystów. Tych stricte klasycznych – to szkoła przy Chrobrego, ale i tych z lekka zwariowanych, tych bliższych free, jazzowi, improwizacji, to ta przy Teatralnej. Owszem, jestem za tym, aby obie miały godne siedziby, ale nie zgadzam się na łączenie.

Bo pejzaż kulturowy ma to do siebie, że im więcej koloru, im więcej różnorodności, im więcej ciekawych różnic, tym lepiej. Im więcej miejsc do poszukiwania siebie i swego głosu, tym lepiej.

Wiem, że mój głos to wołanie na puszczy, ale trzeba o tym głośno mówić. Nie róbmy kombinatów, żadnych. Nie róbmy kombinatów kulturowych zwłaszcza. Mamy obecnie zgliszcza po kulturze. Jak jeszcze zapakujemy szkoły muzyczne w jedną puszkę, to już będzie dramat i tragedia. Niech one sobie spokojnie działają, tylko pomóżmy im w kwestii siedzib. Bo trzeba i to już bardzo mocno. Ale nie wtrącajmy się w program i charakter tych instytucji… Nie wtrącajmy się, bo jak to się stanie, to faktycznie miasto nad trzema rzekami zostanie peryferyjnym miasteczkiem na zachodnich rubieżach kraju naszego, miasteczkiem, które kompletnie nie potrafi poradzić sobie z czymś, co wykracza poza zwykłe działanie.  Nie potrafi sobie poradzić z artyzmem. A ten artyzm tu jest, stale jest.

I z ostatniego kątka. Dziś Independent Day, amerykańskie Święto Niepodległości. Najważniejsze święto w USA. Dzień wolny od pracy, dzień pikników, parad, dumy z kraju, radości i wzajemnego poszanowania. A skoro Amerykanie goszczą na naszej ziemi, w naszym sąsiedztwie całkiem bliskim, to słowa gratulacji i wszystkiego naj im przesyłam.

PS. W zamierzchłych czasach, kiedy dostać wizę amerykańską było marzeniem świata, ja ją dostałam, dokładnie 3 lipca to było. Na dzień przed amerykańskim Świętem Niepodległości. Na 140 osób stojących w kolejce do poznańskiego konsulatu byłam jedną z siedmiorga wybrańców. Do dziś twierdzę, iż pracownika konsulatu uwiodły wówczas moja fioletowa koszulka z bawełny, spodnie haremki z surowej beżowej bawełny, granatowe drewniaki, gołe stopy i plecak… Bo inni byli ubrani jak bożonarodzeniowe choinki… No i jeszcze to, że umiałam trzy słowa po angielsku wydukać…

PS. 2. Gratuluję Ani Buczmie et consortes tego, że Zdroisko, malusią wieś pod miastem na G. promują. Tym razem było na indyjsko, na hindusko… Ale tam się tak wiele rzeczy zadziewa, różnych innych, że kolorowy zawrót głowy.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x