Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bogny, Walerii, Witalisa , 28 kwietnia 2024

Znikło, czaisz, znikło znowu…

2016-07-11, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No nie do wiary. Porządki przy ulicy Strzeleckiej trwają. Znikła budowla, która przez lata straszyła wypalonymi oknami. To coś, co było centralą rybną…

Znikło, czaisz… To był natychmiastowy tekst, jaki się pojawił na budynku, który się ostał, po wyburzeniu dwóch kamienic przy ul. Drzymały. Tak grafficiarze, zresztą w bardzo elegancki i wpisujący się w poetykę graffiti zareagowali na wyburzenie dwóch budynków, których ponoć się nie udało uratować. Moim i nie tylko moim zdaniem, to było coś fantastycznego. Świetny i na czasie komentarz. Inna rzecz, że potem ktoś postanowił urządzić tam artystyczny performance i trochę ten przekaz stracił. Grafficiarze byli, generalnie mówiąc oraz oględnie, mocno zdenerwowani. Bo inne określenie w szacownym portalu nie nadaje się do użycia. No i ja się z nimi w generalności zgadzam.

Tym razem nie spodziewam się podobnego komunikatu. Bo za bardzo nie ma gdzie tego napisać. Ale wyburzenie paskudnego szkaradzieństwa świadczy jedno. Pełną parą trwają prace przy przebudowie starej leżakowni piwa, która ma się zamienić w piękną galerię łączącą funkcje handlowe i nie tylko, w piękne miejsce, które zapełni pustkę i bałagan w samym centrum miasta.

Owszem, sprawa budzi kontrowersje, ale jednak chyba dobrze, że tam się coś w końcu dzieje, że stara rudera z wypalonymi oknami, jakby wprost z dekoracji do filmu o II wojnie, zniknęła z pejzażu miasta.

Nie wiem, czy nowe miejsce się przyjmie, czy ożywi centrum, ale dobrze, że jednak jakiś porządek, jakiś klar tam zapanuje. Poczekamy, pożyjemy, zobaczymy i będziemy się do tego odnosić. Poczekamy…

No i z innego kątka. Nie wybierałam się na tegoroczny Przystanek Woodstock, bo jadę do stolicy Saksonii. Ale różne teksty sprawiły, że jednak w czwartek po pracy wsiądę w pociąg i tam pojadę, nie mogę tam w piątek być z różnych przyczyn. W sobotę z samego rana jadę do Drážďany, to po serbołużycku znaczy Drezno. Zresztą do dziś bracia Czesi tak o tym pięknym mieście mówią i piszą.

A dlaczego pojadę choć na chwilkę do Kostrzyna, na Przystanek? Ano po to, aby znów poczuć coś fantastycznego, co udało się Jurkowi Owsiakowi osiągnąć, wyprawcować i z czego wypływa to dobro, jakie on dla kraju uczynił. Nie znam nikogo, kto zrobiłby tak dużo dobrego dla kraju, jak on i jego fundacja. A naprawdę wiem, co mówię. Mam ciężko chorego ojca, który przeszedł wiele w ostatnim czasie, w szpitalach różnych bywał, a my rodzina za nim. No i w każdym ze szpitali – małych, dużych, w małych i dużych miastach był sprzęt, ale i drobne rzeczy opatrzone naklejkami – WOŚP. I słyszałam komentarze pielęgniarek oraz lekarzy, że gdyby nie WOŚP, znaczy Jurek Owsiak ale i my sami, my ludzie, to ze szpitalami byłaby mocarna bieda. Bo to my się na ten sprzęt składaliśmy przez lata. To były nasze pieniądze przekute w dobro publiczne. Przystanek był i jeszcze jest podzięką za ten wysiłek.

A w tym roku tak się dzieje, że władza nakłada kagańce na Przystanek, na ludzi, którzy tam przyjeżdżają. Już nie będzie to kolorowy zawrót głowy, najfajniejszy festiwal pod chmurką w Europie, że przypomnę, nie moje zdanie, ale pewnej Angielki spotkanej dwa lata temu.

Ja się zwyczajnie boję, że to będzie koniec wspaniałej imprezy i wspaniałego ruchu społecznego, który w styczniowe mroźne dni latał po miastach, miasteczkach, wsiach i zbierał nasze złotówki. A te złotówki przekładały się na konkretną pomoc medyczną dla małych, maleńkich, ale i tych starych i schorowanych – jak mój tata. Latali zmarznięci, ale szczęśliwi kolektorzy WOŚP i rzadko kto ich źle traktował.

Boję się zwyczajnie, że to już po raz ostatni w Kostrzynie zabrzmi „Hipisówka“, a pan Roman Polański odgwiżdże – Przystanek Woodstock, odjechał. Bo ileż można. Ile można znosić nieuprawnionego upokorzenia?

Dlatego tam pojadę. Raz jeden w życiu na Woodstocku nie byłam. Teraz znów będę. Choć na chwilkę, ale jednak. A jeśli się spełni moje czarnowidztwo, to biada temu krajowi. Bo kto będzie wspierał pomoc medyczną? No kto?.

Nie mam złudzeń. Nie uda się nikomu. A ja, jak będę jeździć do Kostrzyna, bo będę, to zawsze zaprowadzę ludzi i im pokażę to miejsce. A komentarz będzie taki – Tu przez lata odbywał się najfajniejszy festiwal świata, na którym nawet niemieccy neonaziści na chwilkę zapominali, że neonazistami są (byłam świadkiem), a został zlikwidowany przez nie wiadomo kogo oraz dlaczego. Każdy sobie może tu dopisać sam, przez co.

Płoty wokół Woodstocku rosną, a bywalcy są zaskoczeni. Są zaskoczeni. Jak i ja, też stały bywalec najpiękniejszego festiwalu Europy pod chmurką....

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x