Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Sergiusza, Teofila, Zyty , 27 kwietnia 2024

Garść takich kilku porównań

2016-05-23, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Nie trzeba jechać daleko, żeby się przekonać, że miasto na siedmiu wzgórzach to jednak dość mocny zaścianek. A to za sprawą kilku prostych porównań.

Zawiało mnie w przeszacownym towarzystwie na Pomorze Zachodnie. Niedaleko, tylko 80 km od miasta. Porównania – no niestety są smutne dla miasta naszego.

Stargard – 70 tys. mieszkańców, największe nasycenie zabytkami na całym Pomorzu Zachodnim w tym kolegiata, według starej nomenklatury jedyny zabytek lasy zero, czyli najwyższej w tej części kraju. Poza tym bloki, bo miasto zostało niemal w 80 proc. zniszczone podczas końcówki II wojny.

Czysto i klarownie tam jest. To po pierwsze. Punkt informacji turystycznej w centrum starego miasta i to taki punkt, że zazdrościć trzeba i należy. Dość dodać, że trochę darmowych informatorów, plan miasta wydzierany (hit turystyczny Europy ostatnich lat) oraz parę innych rzeczy tam jest. O innych materiałach za grosz mały i niemały nie wspomnę. W tym numer pisma „Renowacje i zabytki” wyszarpany na podstawie legitymacji pilota turystycznego, pisma w całości poświęconego temu miastu dodam. Jak kto nie zna, to radzę w Necie ich stronę odnaleźć. Warto.

Zabytki – zadbane, bardzo zadbane, dokładnie oznaczone, opisane, pięknie się prezentujące i widać, że dumą miasta są.

Droga do zabytków – świetny szlak spacerowy, plantami, skarpą, bulwarem nad Iną. Wszędzie trawniki wykoszone, alejki zamiecione i czyste, kosze na śmieci są, ławeczki też. No jednym słowem – marzenie zwiedzających. Zwłaszcza kilka ciekawych krzywych ławeczek…

Kolegiata, jak mówią tutejsi katedra, brylant, ten zabytek klasy zero. Kościół, który przyprawia o drżenie serca. Nie ma tam chorągwi, obrazów wyhaftowanych włóczką i innych ozdobników. Bo ozdobnikami są same detale architektoniczne – kolorowe służki, tajemnicze zakątki, gdzieś tam postawiony ciekawy świecznik, podpis architekta wysoko nad głową, tajemnicze zakątki. Cisza, spokój, światło, zaduma. Jednym słowem piękno czyste.

Muzeum w trzech miejscach, ale jedno na szczególne słowa uznania i zachwytu zasługuje. W starej Bastei kryje się kolejny brylant. Muzeum historii miasta. Muzeum naszpikowane elektroniką, ale i też klasycznymi elementami zbieractwa muzealnego. Coś dla starych i coś dla młodych. Hologramy, ekrany dotykowe, puszczające oczka lub machające ręką do zwiedzających obrazy, ciekawe pokazy. Koga z XIII wieku. No zachwyt.

A u nas? Bardzo lubię muzeum i ludzi tam pracujących, ale niestety, porównania nie ma. Nie ma takiego podejścia do muzealnej materii, do promocji zbiorów, jakie jest tam. Zresztą nie do przyjęcia jest zachowanie takie, że przychodzą u nas zwiedzający na otwartą imprezę, bo dużo wcześniej placówka i media podały taką a nie inną godzinę, a na miejscu okazuje się, że godzina jest inna. A sam szacowny dyrektor placówki zamiast wpuścić ludzi, to stoi na bramce i tłumaczy, że nie, jeszcze nie, jeszcze nie teraz, bo… Dyrektor, dodam, nie jest od stania na bramce…

Mało mnie owo bo obchodzi. Innych zresztą też mało obchodziło, bo odchodzili ludzie od wejścia do Muzeum. Odchodzili zniesmaczeni i lekko źli. I raczej nic ich nie skłoni, tych ludzi, aby tam wrócić w jakimś przewidywalnym czasie. Ja poczekałam. Ale nie zdzierżyłam stania w tłumie. Dzięki zaprzyjaźnionym ludkom muzealnym poszłam sobie na wystawę pokazującą historię gabinetów dentystycznych. Horror i strach w jednym. Powiem tak, strachy z dzieciństwa wróciły. Bolały zęby. Wystawa rewelacyjna. Ale żeby ludzi trzymać u drzwi… No nie trzeba było. Tak się nie robi, jak już przyszli zwiedzający i argumentowali, że przecz o 19.00 otwarcie miało być, to trzeba było otworzyć, a jakby oficjele przyszli później, a nie wiem, czy przyszli, to ich grzecznie przywitać, ale nie celebrować. Bo i celebrować oficjeli, moim zdaniem, nie należy.

A u nich było tak. Cała ekipa muzealna przebrana w stroje z różnych epok, roześmiana, przyjacielska, witająca zwiedzających, zapraszająca i efekt – 1 tys. zwiedzających w muzealną noc. Tydzień temu tak było. Porównanie – no nie ma czego porównywać.

Cmentarz – marzenie każdego zwiedzającego. Leżą obok siebie żołnierze różnych armii i frontów. Leżą Polacy, Niemcy, Rosjanie, Włosi, Francuzi, Serbowie, Rumuni. Jest tatarski nagrobek, jest żydowska macewa, ale jest coś, co mnie osobiście poraziło. Kwatera czerwonoarmiejskich bojców, a w niej krzyż prawosławny! Byłam zaskoczona. Pierwszy raz takie zestawienie widziałam, a widziałam takich miejsc dość dużo. No i miejsce pięknie zadbane, miejsce zadumy nad chichotem historii, która wyczynia takie wolty, jakich ludzie by nie wymyślili, bo nie mają takiego luzu, jaki owa historia ma.

Rzeka, bo Ina tam płynie. I to płynie tak, że tylko się zachwycić, bo wygląda jak dzika rzeka. No cóż, to natura. Ale troskliwe ręce włodarzy miasta zadbały, aby każdy mógł sobie spokojnie to piękno podziwiać. Powtórzę, bulwary i alejki… No cóż.

Pomniki. Mają ich trochę, my też. My mamy szlak metalowych postaci związanych z miastem i tu wielki ukłony dla mecenasa Jerzego Synowca et consortes, bo to ich zasługa. Oni mają słynny pomnik pamięci żołnierzy Armii Radzieckiej – polityka chce, żeby zniknął, miejscowi absolutnie nie i ciekawe, co wyjdzie. Oni mają koszmar koszmarny, czyli pomnik Jana Pawła II uznany za jeden z najgorszych w kraju w samym centrum, my mamy dwa, oba dość schowane na szczęście. Ale oni mają jedno fantastyczne kuriozum. Otóż mają kamień pamięci zaświadczający, że w 1995 roku minęło 50 lat od powrotu Pomorza Zachodniego do macierzy… No kuriozum, że powtórzę i to postawione po przełomie demokratycznym. Słówko wyjaśnienia dla tych, co z historią nie bardzo. Otóż Pomorze Zachodnie nigdy, do 1945 roku nie przynależało do macierzy, do tej macierzy. No cóż.

Sumując, kuda nam do tego miasta, kuda? Ano nijak. I to jest wielka szkoda.

Ps. Fama się odezwała, a zwykle fama ma sprawdzone wieści. Ponoć znów mocno karuzela stanowiskowa w magistracie się zakręciła i kilka prominentnych osób straciło pracę. Pożyjemy, zobaczymy… Oby tym razem na dobre ta karuzela się zakręciła.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x