2014-10-22, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
A mam na myśli oficjalny kalendarz Thomasa Hampsona, który wystąpi w piątek w Filharmonii Gorzowskiej. Bo amerykańska gwiazda generalnie śpiewa w San Francisco i tylko uczynił sobie szybką szagę do nas, na jedyny polski koncert.
Pamiętam ten moment, kiedy się o wielkim wydarzeniu muzycznym dowiedziałam. A dokładnie było to 24 lipca tego roku. Musiałam się skontaktować z Maestrą, więc przez komunikator FB do niej napisałam i dostałam szybką odpowiedź z zapytaniem, co sądzę o wydarzeniu i odesłanie na stronę Maestry. A tam stało jak wół, że 24 października zaśpiewa u nas sam wielki Thomas Hampson. Ja się operą interesuję tyle o ile, bo bardziej jednak mnie leży muzyka orkiestrowa, ale nawet ja wiedziałam, kto to jest. No i zwyczajnie mnie mowę na chwilę odebrało i oczywiście napisałam zaraz złośliwca, który złośliwcem nie był, tyko laudacją pochwalną.
A wczoraj poczytałam sobie kalendarz artysty. I tam na październik przewidziano tylko kilka występów w operze San Franciso (nota bene jeden z lepszych w skali planety) i właśnie wyjazd do miasta nad trzema rzekami i koncert. No jakżesz miło czyta się taki kalendarz. Bo tak niezmiernie rzadko miasto nasze pojawia się w takim kontekście, wielkiego artystycznego wydarzenia i to z takim nazwiskiem jako gwiazdą. No zwyczajnie serce rośnie.
Mnie tylko zastanawia, jak maestra i dyrekcja FG przewiozą mistrza i gwiazdę w jednym przez miasto nasze, żeby nie zobaczył tego całego barachła, jaki nas teraz zalewa? Jak przewiozą po dziurawych i zwyczajnie zaśmieconych ulicach? Jak zajmą rozmową, aby nie zobaczył popaćkanych i brudnych kamienic? Może jednak helikopterem trzeba, bo miejsca przy FG sporo i latająca maszyna niekoniecznie rozmiarów Bella czy Tomahawka się zmieści. No żart, ale może jednak trzeba, bo o gwiazdy takiego formatu dbać należy.
Ale z drugiej strony, jak do miasta naszego zastawionego obecnie śmietnikami różnego koloru i kalibru przyjechał genialny jazzowy saksofonista Joshua Redman na Gorzów Jazz Celebrations, a przyjechał z ekipą na dzień przed koncertem i miał czas się wybrać na spacer, to autentycznie był pod wrażeniem. I jak komplementował miasto, to Prezes na chwilę oniemiał, bo nie myślał, że muzyk mówi prawdę. No i muzyk po tym spacerze dał taki koncert, że fanom ciary latały po plecach, a sam wielki Josh po wydarzeniu przyznał, że był to jego jeden z lepszych występów w ostatnim czasie.
Może więc rzeczywiście jakaś magia w tym mieście jest i trzeba być spoza, żeby się udzieliła. Może.
No i z innego kątka. Są nowe, duże autobusy, MAN-y, takie długie i wygodne. A jeden jest z reklamą Stali Gorzów. Znaczy promocja złotej drużyny i jej kapitana, indywidualnego wicemistrza świata na żużlu oraz architektów tegorocznych sukcesów, bo trenera i prezesa. No i co, pozostaje teraz polować na autobus, żeby się takim Stalowym przejechać i na pierwszy raz zupełnie nie będzie istotne, gdzie jedzie. Najwyżej dojadę do pętli, przeczekam przerwę i wrócę do punktu, z którego wyjechałam. I pierwszy raz w życiu nie będzie mi przeszkadzać, że autobus miejski jest oblepiony reklamami i może być kiepsko widać krajobraz za oknem. A że jako on niepiękny jest, to żal mniejszy.
No i z jeszcze jednego zakamarka będzie. Otóż w mieście naszym jest klub, nie to za duże słowo, raczej takie nieformalne coś babeczek kapeluszowych. Kapeluszowe damy łączy jedno – fascynacja tym nakryciem głowy. Jest nas kilka, gadamy ze sobą na FB i właśnie się umówiłyśmy na wycieczkę wiosenną do miasta Smoka Wawelskiego. Mamy tam zamiar odwiedzić panią Alicję i być może załapać się na jakiś spektakl. Ja do tego wielce szacownego towarzystwa trafiłam trochę przez przypadek, bo sama mam zaledwie dwa kapelusze. Jeden bardzo elegancki z czarnego filcu z zieloną aksamitną opaską, i drugi, turystyczny płócienny, ale są inne damy, co to prawdziwe kolekcje mają. Daj tylko dobry dżinie z lampy Alladyna (prawda jaka zmiana jakościowa, już nie złośliwy, a dobry, bo domowy), żeby się moje ścieżki poprostowały i żeby wszystko było dobrze, to w kwietniu albo w czerwcu damy kapeluszowe z miasta nad Wartą, Kłodawką i Srebrną zagoszczą w mieście nad Wisłą i ze smokiem…
P.S. A dziś gratka. Od 16.00 do 19.00 można pójść do pałacu gorzowskich biskupów i zwyczajnie go zwiedzić. Zaprasza Instytut księdza biskupa Wilhelma Pluty, który tam się mieści. Byłam tam już, oprowadzał mnie mój śp. Przyjaciel Piotr Miler, który jest autorem cudnego albumu o tym budynku. A jakby kto nie pamiętał, to cudna willa Bahrów mieści się przy ul. 30 Stycznia. Naprawdę warto… A jak jeszcze uczony ksiądz dyrektor dr Grzegorz Cyran zechce słówka ze dwa powiedzieć, to już będzie absolutnie super. Zwyczajnie nie warto przegapić okazji.
No zalali znajomi sieć zdjęciami z pierwszych ciepłych po niespodziewanych przymrozkach dni. Pojechali w ciekawe miejsca.