Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Augusta, Gizeli, Ludomiry , 7 maja 2024

I znów ta rocznica…

2014-09-30, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Dziś mija kolejna rocznica śmierci Andrzeja Gordona, najlepszego malarza, który po II wojnie mieszkał i tworzył w mieście na siedmiu wzgórzach.

No tak. Biografka pamięta, bo jakoś tak ma, że ciągle zachwyca ją malarstwo Andrzeja Gordona. Za każdym razem, kiedy trafiam na znaki twórczości Gordona, nieodmiennie wpadam w zachwyt i uzupełniam swoją bazę danych.

I jak zacięta płyta powtarzam, że oficjalna data śmierci genialnego malarza przypada na dziś, to jest 30 września. Na ten dzień wskazał specjalista, który badał zwłoki malarza odnalezione w jego pracowni. Taka data jest na oficjalnym akcie zgonu i nie ma co deliberować, kiedy to się stało. I byłoby superfajnie, gdyby w końcu tę wiedzę przyjął do wiadomości pewien dziennikarz, który z uporem lepszej sprawy od lat pisze co innego. A na zwróconą uwagę, że podaje nieprawdę, z dużą dezynwolturą odpowiada, że kiedyś gazety napisały co innego i on się tego trzyma.

No i fajnie. Ale przecież zanim Kopernik wstrzymał Słońce i ruszył z posad bryłę Ziemi, ludzie też pisali, że planeta nasza płaska jest jak naleśnik i dźwigają ją słonie, albo że Ziemia stanowi centrum wszechświata i wszystko dookoła niej się obraca. Ale potem przyszło weryfikować poglądy, więc i w przypadku daty śmierci Andrzeja Gordona także i to należałoby zrobić. Choć po prawdzie rzecz jest znacznie mniejszego kalibru, niż rewolucja heliocentryczna, ale jednak. No cóż, mam nadzieję, że to się w końcu kiedyś stanie.

No i jeszcze jedno ziarenko gorczycy. Gordon malował różne motywy, ale pisać w powadze, że malował obrazy o tematyce między innymi sakralnej, to już piramidalna głupota i zwyczajny brak elementarnej wiedzy na temat jego sztuki. Z tematyką sakralną łączył malarza tylko jeden motyw, czyli najlepszy jego cykl „Ukrzyżowania”. A to przez motyw krzyża właśnie. Trzeba natomiast pamiętać, że malarz krzyżował głównie kobiety. I w żaden sposób te jego prace nie są sakralne. Jak można powtarzać takie banialuki?

„Ukrzyżowania” mają zupełnie inny wymiar, inne znaczenia, inny ciężar gatunkowy. Mówią o czymś innym, odnoszą się do innej rzeczywistości. Nawet nie trzeba być specjalistą, aby, patrząc na te prace, odkryć tę prawdę.

Fakt, wiele lat temu dr Jan Muszyński z Zielonej Góry, wówczas dyrektor Muzeum w Winnym Grodzie zaaranżował tam wystawę Gordona w taki sposób, aby ekspozycja kojarzyła się z wnętrzem świątyni. Ale jak sam mi lata temu opowiadał, chodziło mu o pewien nawias, pewne dodatkowe znaczenia. No i zamierzony cel osiągnął. Wystawa była szeroko komentowana. Groziło skandalem. Paluchami nawet kiwała cenzura, też trochę bezradna wobec tego, co muzeum prezentowało. Sam autor był zadowolony, bo głośno było wokół niego. Choć między Bogiem a prawdą, wcale tego nagłego rozgłosu nie potrzebował, bo znanym artystą wówczas był i nie tylko w regionie.

Czas dla malarza okazał się niełaskawy. Nie istnieje rynek jego prac, nie ma jego obrazów ani grafik w ofercie galerii sprzedażnych, nikt za bardzo już do tego malarstwa nie wraca. A szkoda, bo sztuka Andrzeja Gordona broni się cały czas. Ciągle bowiem zachwyca albo obraża. Jak zdarzy się okazja, prowokuje do dyskusji. I to jest wartość niezbywalna, bo tylko prawdziwa i dobra sztuka tak ma, że zmusza do namysłu, do stawiania kolejnych teorii, do kolejnych odczytywań znaczeń i mnożenia wątpliwości. I dlatego powtarzana przez mnie teza, że Andrzej Gordon był najwybitniejszym twórcą w grodzie nad trzema rzekami, jest jak najbardziej uprawniona.

Sama mam dwie jego prace. Dwie grafiki. Jedną malutką dostałam od przyjaciół. Pamiętam jak dziś ten moment radości i głębokiej wdzięczności za dar. Długo nie mogłam uwierzyć, że ktoś podarował mi tę pracę. Podarował, bo wiedział, że mam kompletnego, absolutnego fisia na punkcie akurat tej twórczości. A drugą, też na papierze, także dostałam w prezencie. I też byłam maksymalnie wzruszona, kiedy ją dostałam. To było coś niezwykłego. Obie mnie zachwycają. Zresztą jak i wszystkie inne, które dane mi było oglądać. Nawet te niedobre, bo i takie można u kolekcjonerów spotkać.

Zresztą jedną z najpiękniejszych prac Andrzeja Gordona, jakie widziałam, ma gorzowski architekt, pan Wiesław Szlachciuk. To przepiękny podwójny akt. Postaci kobiet są jakby zawieszone w powietrzu. Namalowane świetlistymi barwami, niedopowiedziane, zatrzymane w przestrzeni. No coś absolutnie doskonałego.

Pamiętam, kiedy w 2007 roku Miejski Ośrodek Sztuki urządził okolicznościową wystawę prac artysty, z okazji 750-lecia miasta to było i z okazji promocji mego albumu o sztuce Andrzeja Gordona, to znalazł się taki jeden pseudoznawca, który przyszedł na otwarcie a potem wydziwiał, że obrazów było za dużo i złe one jakieś takie są, bo malarz nie potrafił prawidłowo namalować dłoni i stóp, bo palców za dużo było, albo za mało. No i w tej głowie, co to napisała i powiedziała publicznie takie banialuki, nie powstała chwilka namysłu, że Gordon skończył warszawską Akademię Sztuk Pięknych, najlepszą wówczas uczelnię artystyczną kraju. A jak ktoś zna system kształcenia, to musi, zwyczajnie musi wiedzieć, że zanim student zacznie tworzyć własne rzeczy, musi, zwyczajnie musi przejść dwa lata studiów z natury. Czyli rysuje i maluje postaci z natury. I tu nie ma żadnej innej drogi, aniżeli tylko wiernie te paluszki, a bywa i zmarszczki odmalować.  No i Gordon zaliczył ten szalenie trudny, bo warsztatowy i techniczny przedmiot. A krótko potem został stypendystą ministra kultury i to stypendium otrzymywał przez kolejne lata, co też było wówczas ewenementem w skali kraju. Pisałam o tym wiele razy, niezliczoną liczbę razy mówiłam, ale cóż, ów „znawca” i tak wie swoje… Żałosne.

No w każdym razie, dziś mija 22. rocznica śmierci wielkiego malarza Andrzeja Gordona. Pochowany jest w rodzinnym grobowcu w Bydgoszczy. Tam też leży jego najmłodsza siostra Iza Gordon, którą zdążyłam poznać. Żyją jeszcze dwaj jego bracia, Stanisław i Jan. Ten ostatni z rzadka zagląda do miasta na siedmiu wzgórzach i za każdym razem jest to wydarzenie, bo Jan jest przemiłym człowiekiem, uroczym gadułą.

Pamiętam, jak pojechałam do Bydgoszczy, aby zebrać trochę materiału do książki, to rodzina była z lekka przerażona. Bo to już były czasy brukowców. Gordonowie bali się, że biografistka skoncentruje się nie na sztuce, a na barwnym, oj bardzo, życiu malarza. Ale uwierzyli w dobre intencje, pożyczyli trochę prywatnych zdjęć, pokazali ciekawe rzeczy, opowiedzieli trochę rodzinnych anegdot. A jak album, niepiękny niestety, bo coś się złego stało i reprodukcje prac są dalekie od doskonałości, się ukazał, to sami zakupili kilka egzemplarzy dla znajomych. Choć każdy z nich, czyli bracia i siostra oraz ciocia malarza, dostali egzemplarze autorskie.

Od jakiegoś czasu pan Andrzej Haegenbarth namawia mnie na napisanie innej biografii Andrzeja Gordona, takiej anegdotyczno-opowiastkowej. Nawet udostępnił mi swój tekst właśnie o tej stronie życia malarza. Ale ja nie potrafię. Bo jak przy różnych okazjach mogę opowiadać znane mi z drugiej ręki anegdotki, to jednak nie potrafię ich spisać i wydać. Bo dla mnie Andrzej Gordon to przede wszystkim wielki malarz, wielki artysta. Taki, że za każdym razem, jak stoję przed jego pracami, zapiera mnie dech w piersi, stoję zauroczona, nigdy nie zniesmaczona. I tak mi ogromnie żal, że jego twórczość jest na olbrzymim marginesie zapomnianej sztuki. Tak ogromnie żal…

Pamiętajcie, 22 lata temu odszedł w Niebieskie Artystyczne Łąki wielki artysta i tylko dziękować niebiosom trzeba, że całe swoje, jakże zresztą krótkie, życie artystyczne spędził tu, nad Wartą, Kłodawką i Srebrną….

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x