Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Kornela, Lizy, Stanisława , 8 maja 2024

O podróżowaniu i pożytkach z tego płynących…

2014-09-07, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Skończyła się moja magiczna i ze wszech miar czarowna wycieczka do Pragi i okolic. To był kolejny wyjazd w tamte strony i bardzo chciałabym, aby nie był ostatni. A że przy okazji podróże kształcą, to prawda od dawna już wiadoma.

Tam i z powrotem zawiozła nas gorzowska firma Glob-bus. Nie pierwszy raz podróżowałam z tą firmą, i jestem pełna podziwu dla sztuki panów Michała i Damiana, fantastycznych kierowców. Otóż jakby kto nie wiedział, jeżdżenie po Pradze wielkim autokarem wymaga sztuki i to nie byle jakiej. Bo uliczki wąskie, nie da się wszędzie dojechać. Zresztą zwykle po samym mieście trzeba i raczej należy przemieszczać się per pedes lub rewelacyjną komunikacją miejską. Ale dojechać do punktu startu i finiszu jakoś dotrzeć trzeba i właśnie robiła to gorzowska firma. Woziła nas. Klasę pokazała już na wstępie, bo kiedy zawiódł  GPS, to pan Michał wziął do ręki papierową mapę stolicy nad Wełtawą i sprawnie doprowadził do hotelu HASA, a potem z mistrzostwem magika wjechał na miejsce parkowania. A była to wąziusieńka, zastawiona samochodami uliczka. Wjeżdżał tyłem, a miejsca było tyle, co na lusterka. Ja się bałam, oni dali radę. No sztuka wielka. I tak było kilka razy. I za to słowa podziwu.

Jak kto po Czechach nie podróżował, to nie wie, że bracia Czesi mają bardzo ambiwalentne podejście do tego, jak jeździć. Potrafią łamać wszelkie przepisy, parkować w najdurniejszych i najbardziej niebezpiecznych miejscach, a nasi kierowcy dali radę, choć ja parę razy miałam śmierć w oczach. Ale skoro piszę te słowa, znaczy, dotarliśmy cali i zdrowi.

Wycieczka była przedsięwzięciem Państwowej Wyższej Szkoły Zawodowej im. Jakuba z Paradyża, w której pracuję. Do Pragi pojechali więc wykładowcy i pracownicy administracji uczelni (władze rektorskie ze względu na nawał obowiązków wynikających z początku roku akademickiego i innych ważnych spraw w ostatniej chwili musiały się wycofać z wyjazdu, co szkoda). Całość perfekcyjnie przygotowała i poprowadziła pani Dagmara Kotwicka. Uczestnicy natomiast byli nader zdyscyplinowaną grupą. Nikt się nie spóźniał, nie marudził, nie jojczył zwłaszcza pierwszego dnia, kiedy po długiej podróży trzeba było przejść przez Czeski Zamek na Hradczanach, piękną ulicą Nerudową na Malej Stranie i przez Most Legii dojść aż za Vaclawskie Namesti na obiad a potem jeszcze pokonać niewielki (ale z pozycji całego dnia jednak wydawało się niektórym, że długi) kawałeczek do Głównego Dworca PKP w Pradze, bo stamtąd mógł nas odebrać autokar. I tak było za każdym razem. Tak więc napięty do maksa program zrealizowano właśnie dzięki takiemu zdyscyplinowanemu podejściu do rzeczywistości wycieczkowej oraz osoby organizatorki. Kolejny już raz okazało się, że zdyscyplinowana z nas ludzia, i to tylko dobrze o nas świadczy, bo o Polakach zwykle się mówi, że kłótliwi są, małostkowy, nieliczący się z innymi. A tu kolejny raz jednak pozytywne wrażenie. No i za taką, inną niż stereotyp, postawę wielki plus.

I jak już w końcu i niestety wróciliśmy do Polski, to okazało się, że Polacy jeżdżą nader poprawnie. Oznaczenia a drogach nie mamy się co wstydzić. Drogi też mamy bardzo dobre. Nasze przydrożne zajazdy nie ustępują zagranicznym, a bywają i lepsze (mam na myśli kraje byłego KDL-u). A ludzie, jak się tylko do nich odpowiednio podejdzie, też stają na wysokości zadania.

A że uroku ulicy Nerudowej, Malej Strany, Kampy i innych rzeczy przydanych tylko Pradze nie mamy, no cóż, bo Praga jest tylko jedna. Jak powiedział Aleksander Kaczorowski, pisarz-bohemista i czasami recenzent „Polityki”: Gdyby Pragi nie było, trzeba byłoby ją wymyślić. Na szczęście jest i jak pokazują dane światowych organizacji turystycznych jest na trzecim lub czwartym miejscu miejsc na świecie najczęściej odwiedzanych.

Tak więc podróżowanie po Czechach, a właściwie łażenie po Pradze, zaliczam do najprzyjemniejszych chwil, na jakie czekam, bo nigdy nie wiem, kiedy mnie się tam uda wrócić. A wracać chcę zawsze, bo Praga, po polskich i słowackich Tatrach oraz Jerozolimie, to takie miejsca, o których myślę, że tam moje miejsce jest. No tak po prawdzie, to jeszcze stara Twierdza w Kostrzynie, słowacka Levocza, przełom rzeczki Santocznej od Zdroiska do Starego Kurowa…. I jeszcze wiele innych. No cóż, tak mam.

P.S. Kawa arabska przeżyła. Jaskółki dostały Lentilki i już są mniej obrażone. Inni zadowolą się czekoladą Studencką, oryginalnym przysmakiem czeskim. A  ja będę znów czekać na okazję, aby tam do Pragi….

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x