Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Kornela, Lizy, Stanisława , 8 maja 2024

Nowe schody, nowe otwarcie

2014-09-10, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No i tak to jest? Wystarczy na krótką chwilkę stracić z oczu ulubione instytucje, a tu taki deal. Zrobili remont, zmienili schody, jednym słowem prawie rewolucja.

Ledwo wróciłam z Pragi, nagle piknął SMS – Spotkanie Klubu Melomana. Fajnie, idę. Ale tego samego dnia, znaczy wieczorem wczoraj, spotkanie w książnicy z Małgorzatą Gutowską-Adamczyk. No i stanęłam w rozterce niczym ten ktoś, kto przynajmniej dwie sroki za ogon usiłuje złapać. Bo chciałam i tu, i tu. Rzuciłam monetą, dziesiątką od jednego szekla, co to mam od jakiegoś czasu w portfelu i wyszło do książnicy. Ale jak pobożni Żydzi mawiają, aj, a może jednak …,  aj, aj, może jednak do FG, więc tam jednak poszłam. No i było urzekająco cudnie. Na pierwsze spotkanie stawili się melomani, co cały poprzedni rok bywali. Przepiękną muzykę zagrali nam muzycy FG, oboje wiolonczeliści, czyli pani Kasia Winkiewicz (tak zawsze do pani Kasi mówię, więc i teraz tak piszę) oraz pan Piotr Więcław. Tu adres ich zachwycającego występu, bo w Klubie Melomana tak jest, że zawsze odrobineczkę muzyki na żywo jest. https://www.facebook.com/renata.ochwat.75?fref=photo

Po spotkaniu w Klubie Melomana (ukłony dla dyrekcji FG, że cały czas stwarza nam miejsce), razem z Markiem Piechockim pojechaliśmy do Jazz Clubu . A tu zmian cała masa. Nowe schody, nowe pomalowanie wnętrza, ciekawe koncerty na afiszu, w tym jeden, na którym nie będę, bo jadę do kraju na Kaukazie, do kraju suit wojennych, do kraju długich toastów, do kraju, który szczyci się jedną ze starszych cywilizacji i teraz trochę się trzęsie z tego oto strachu, bo boi się byłego wielkiego patrona, co to na Ukrainie rozpętał wojnę i mami opowieściami, że to wszystko oni sprokurowali, moi bracia Ukraińcy znaczy. Ale to za jakiś czas. Ważne jest to, że Jazz Club wszedł w 35. rocznicę swego działania w mieście. Wszystkie zakamarki prezes Dziekański pomalował osobiście, bo lubi mieć tę świadomość, że nawet w najczarniejszym kątku jazzowej piwnicy jest na tyle czysto i jasno, że i pająki, i prezes są zadowoleni. A nowe schody do klubu to ukłon w stronę bywalców, a raczej bywalczyń, co by w tych szpilkach nie jechały w dół. I też na tym polega otwarcie. Nowe. Ale nie do końca nowe. Bo starych zastałości jest cała masa.

Mam na myśli gorzowską kulturę. Bo ktoś rozpętał wojnę pod tytułem zmiany. Bo kolejne dwie instytucje poszły pod miecz i co…, ano co, jakby powiedzieli bracia Czesi. Ano nic. Bo już kolejny dzień czekam na oficjalną informację z magistratu, co dalej z tymi instytucjami. Bo Wysoka Rada, miejska dodam, podjęła uchwały o likwidacji i łączeniu, ale za tym nie poszedł żaden namysł. Można psioczyć na szeryfa, bo wszak on jest wielkim dyrygentem zmian w mieście. Ale tak naprawdę to rada decyduje. No i rada zadecydowała. Ginie nam w mieście Grodzki Dom Kultury i Kamienica Artystyczna Lamus. I nikt od kilku dni nie jest w stanie mnie odpowiedzieć, jak będą funkcjonować różne kawałeczki tych instytucji. Nie wiem, co z galerią Zbyszka Siwka, nie wiem, co ze studiem nagrań i z klubem piosenki, nie wiem, co z Kamienicą i w końcu co z willą, z Zawarciańskim Zameczkiem. Nie wiem, co z budynkami, o które trzeba zadbać. Bo o tym nikt nie myśli. Gorsze jest to, że nikt nie myśli, co robić z ludźmi, dobrymi fachowcami od kultury. Budynki, ktoś o nie zawoła, choćby ja, chociem przyszywana gorzowianka, i zdaniem niektórych prawa żadnego nie mam, aby o bolączkach tego miasta pisać. Ale jak dotąd nikt nie napisał, co z ludźmi zatrudnionymi w likwidowanych instytucjach, wszak znakomitymi fachowcami od animacji.

Drażni mnie mocno dezynwoltura, z jaką podchodzi się do różnych działań w mieście. Bo nie tylko w kulturze rządzi reguła: jakoś to będzie. Ano nie, nie będzie. Wszystko trzeba bowiem przygotować, przemyśleć i poukładać. A takich działań jakoś nie widać. Ech…, może rzeczywiście powinnam dać sobie spokój z pisaniem o tym mieście, bo nie jestem rodowitą, więc nie rozumiem…

P.S. I dla porządku domu, dziś o 17.00 w Muzeum Lubuskim im. Jana Dekerta Monika Kowalska opowie o remontach katedry po 1945 r., czyli uczenie mówiąc, o regotyzacji  matki wszystkich lubuskich kościołów, że pojadę nowomową z południa województwa. Jak zdążę, to polecę i to z dużą chęcią.

No i dziś o 11.15 pierwsza rozprawa w sprawie słów nienawiści, tu zdążę na pewno, choćbym miała zawalić ważne badania i kwestię swego zdrowia sobie lekce zaważyć. Chcę zobaczyć minę pewnego osobnika, o ile się pokaże.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x