Tramwaje są niezbędne, oczywiście w Gorzowie

2014-08-13, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tak przynajmniej wynika z badań, jakie MZK przeprowadził w ostatnim czasie. No i autobusy na Manhattan też są niezbędne. Dla mnie to oczywiste, szkoda tylko, że aż potrzebne są specjalne badania tzw. cieków podróżnych.

Ja od zawsze jeżdżę miejską komunikacją z prozaicznego powodu. Nie mam prawa jazdy, więc zostają mnie autobusy miejskie, tramwaje no i przemili znajomi. Ale głównie miejska komunikacja. No i od lat wiem, że w transporcie miejskim najbardziej sprawdzają się tramwaje, no chyba, że się nagle szyna wygnie, niczym słynny łuk w amerykańskiej Atlancie, albo przy ul. Mieszka I po obu stronach ulicy zaparkują auta i auteczka, to nawet tramwaj jedzie w korku, wówczas coraz bardziej wściekły pasażer klnie w duchu słowami tak plugawymi, w duchu, że nie nadają się do powtórzenia (doświadczenie własne, wielokrotne na tym kierunku).

No i teraz MZK zrobiło badania i odkryło to, co wiedzą wszyscy podróżujący. Ano to, że miejski transport się sprawdza, że jest potrzebny, że przydałoby się go więcej, ano, że jest wygodny i szybciej nim można dojechać w różne miejsca, niż czym innym. No i konkluzja jest taka, będziemy rozwijać. No i chwała Bogom wszelakim, bo i co rusz pojawiają się sprzeczne informacje, a to likwidujemy tramwaje zwłaszcza, a to rozwijamy sieć. I człowiek się czasami czuje jak Turek na polskim kazaniu. No ale na razie rozwijamy.

A tak przy okazji uwielbiam wdzięczne określenia typu: cieki podróżnych, wozokilometr, i takie tam różne, o których się światłym polonistom nie śniło. Być może prof. Edward Polański, prof. Andrzej Markowski, prof. Jerzy Bralczyk nie jeździli nigdy tramwajami i nie wiedzą, że takie potworki językowe pomysłowi urzędnicy tworzyć potrafią. No bo jakby się tak przyjrzeć, to najbardziej kreatywną klasą tworzącą nową polszczyznę są właśnie urzędnicy. A jak jeszcze przyjrzeć się owocom ich pracy, to nawet włos z tej oto zgrozy się nie jeży na głowie, bo z tego oto zadumania nad potworami, jakie stworzyli, nie daje rada się podnieść. No cóż, prawda, polszczyzna to piękny i bogaty język. Czemu go czymś od czasu do czasu nie zachwaścić. Nawet jak Kochanowski by się zdziwił.

A teraz z innego kątka. Drogowego będzie. Otóż myślę sobie, że przy każdej następnej inwestycji, drogowej znaczy się, powinna być obecna tak zwana babka znająca, czyli szeptucha. I to na początek, jak i na zakończenie. Czary winna odczynić, jajko od czarnej kury rozbić tak na wszelki wypadek. Bo skoro zawodzi myśl inżynierska i kolejne inwestycje się wala, to może i starego wypróbowanego sposobu by popróbować. Czemu nie? Bo z rozbawieniem przeczytałam, że kolejna inwestycja została wykonana do bani zwyczajnie i to kolejna już na Piaskach. Może to fatum przyniesione przez podrażnionego czarnego kota? Jednak nie, to nie fatum, to polska bylejakość w wykonaniu najlepszych nawet projektów.

A potem się szuka usprawiedliwień, że deszcz był ponadnormatywny, że warunki trudne, że... No niczym pewien prominentny żużlowiec Falubazu wstępnie posądzony o doping... Taki styl.

No i z ostatniego kątka. Już na samym początku września, tak, że zdążę posłuchać, z wykładem o trzech rzekach i nie tylko o nich płynących przez miasto na siedmiu wzgórzach wygłosi wykład Wawrzyniec Zieliński. Generalnie znany jest z tego, że prowadzi restaurację, której standard wyznaczyła pewna pani, o której moja osobista ciotka Henryka mawia - ach, to ta co lata po stołówkach. Natomiast mało kto wie, że Wawrzyniec to człowiek tysiąca talentów i olbrzymiej wiedzy. No ja jestem mocno zaintrygowana.

P.S. Uważajcie na siebie, czarne koty i rozstawione drabiny omijajcie, na widok kominiarzy za guzik się chwyćcie... I takie tam różne dyrdymały... Wszak 13 dzień miesiąca dziś jest.

Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Jaromir

Kasztanowce już prawie przekwitły, matur czas

Rzadko się zdarza, aby kasztanowce wyprzedziły w kwitnieniu czas matur. Choć kwiatków mało, ale jednak są. Powodzenia zatem na najważniejszym egzaminie w życiu.