Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Hugona, Piotra, Roberty , 29 kwietnia 2024

Bez Przystani w tytule

2014-07-11, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Nareszcie ktoś podjął dobrą decyzję. Wyrzucił z nazwy zasłużonej i wielce lubianej w mieście na siedmiu wzgórzach imprezy tę przystań. Mam na myśli festiwal muzyki dawnej, imprezę, na którą czekam od chwili, kiedy się kończy.

A z muzyką dawną w mieście Jana Korcza i innych było tak. Janusz Winiecki zatrudnił u siebie Marcjannę Wiśniewską, która była muzyczką w wielce docenianym i zasłużonym zespole Ars Antiqua w Bierzwniku. Pod okiem Adama Deneki się kształciła. Dla tych, co niekoniecznie śledzą zawiłości kultury, Janusz był wówczas dyrektorem Wojewódzkiego Domu Kultury, potem Grodzkiego, dziś w stanie likwidacji (podziękowania „serdeczne” kolejny raz za ten gest się „Wysokiej Radzie” należą), a Marcjanna muzyczką. No i stało się coś niebywałego. Powstał zespół, dziś na szalenie wysokim poziomie. No tak to sobie hulało. Były warsztaty, festiwale, nagrody, aż nagle bingo. Festiwal. Od pierwszej edycji tej super imprezy latałam po gorzowskich kościołach. Patrzyłam, jak nieopierzone dziecka stawały się artystami. Jak malutkie dziewczyneczki w kostiumach z epoki przeistaczały się w świadome swego warsztatu artystki ubrane w czerń, bo w innym stroju tej muzyki wykonywać się na pewnym poziomie nie godzi.

Ale nie tylko ja, bo nas takich szalonych słuchających i się zachwycających w mieście nad trzema rzekami trochę jest. Siadywaliśmy i siądziemy w tym roku w kolejnym kościele (no i chwała, że tam możemy) i znów się zachwycimy. Mnie tam łezka się zakręci w oku, bom się ostatnio płaczliwa bardzo zrobiła, ale niech tam… Cudnie będzie.

No i nagle rok temu, jak grom z nieba, owszem festiwal jest, ale z tym głupim przydomkiem Przystań. No cóż, pomyślałam wówczas, szkoda, ale muzyki odpuścić się nie da, więc dawaj słuchać muzyki. Było cudnie.

A tu teraz taka niespodzianka. Bo nie dość, że owej feralnej Przystani, na którą miasto me przyszywane kasy okropecznie dużo wydało, nie ma, to jest inna nazwa (o przystani jako marce najlepiej szybko zapomnieć trzeba, bo przystań, to znaczy napij się kawy i leć dalej). Nobilitująca. „Magnum Misterium”. Czyli mamy w tym roku IX Festiwal Muzyki Dawnej „Magnum Misterium”. Cudnie. A na otwarcie specjalny projekt się szykuje coś cudnego i to pod okiem Andrzeja Borzyma Juniora. I jak dla mnie jest to ostateczne potwierdzenie jednej prawdy, jak ktoś chce i wie, co chce, to mu się uda. Marcjannie się udało. Gratuluję i szalenie się cieszę. No i znów… no dobra, już było (dodam tylko, że muzycy FG tam też partycypują, więc będzie dobrze).

A teraz z innego kątka będzie. Otóż biblioteka wojewódzka wprowadził taki automat, że czytelnik sam książki oddaje i sam wypożycza. Trzeba tylko mieć nową kartę czytelniczą (ja nie mam, bo za bardzo lubię gadać z bibliotekarzami) i już. Wchodzi się do wypożyczalni, wkłada kartę, kładzie książki na pulpicie, potem znów karta, książki do wypożyczenia i już. System sam wszystko zarejestruje, uaktualni. No super,  Bibliotece gratuluję, bo postęp i w ogóle, ale i na szczęście dla mnie, bibliotekarze też są. Bo maszyna mnie nie pokaże nowości, nie podpowie życzliwie – To warto, wręcz trzeba przeczytać. No więc, niech tam maszyny sobie będą, ale ludzie muszą być, zwłaszcza w takich miejscach, jak biblioteka. Przecież ja sama napisałam kilka dobrych tekstów (nie moja ocena, bo jak wiadomo powszechnie za sprawą pewnego znanego w mieście autorytetu, zerem intelektualnym jestem, tylko redaktorów naukowych tomów, gdzie moje artykuły drukowane były, to tak na marginesie) między innymi dzięki pomocy bibliotekarzy. Nie maszyny typu – zwróć, pożycz, a człowieka, który rozumie, o czym ja i nie tylko ja, inni też mówią, i po króciuteńkiej chwili lecą w półki i mówią, oto jest. A my w zachwycie dziękujemy za pomoc. No dobra, maszyny fajna rzecz, ale człowiek… No nic nie zastąpi człowieka. I taka maleńka chwileńka dygresji. Otóż w mojej Alma Matris, czyli w Uniwersytecie Adama Mickiewicza w Poznaniu, w Bibliotece Głównej są katalogi, owszem te komputerowe, ale i te karteczkowe, takie straszne stare, z początku uczelni. Pisane błękitnym atramentem na welinowym papierze. I co bardziej wrażliwi od czasu do czasu tam podchodzą i je przeglądają. Rzadko mnie się zdarza obecnie, że mogę tam zajrzeć, ale jak już tam jestem, w Bibliotece Głównej mego uniwersytetu przy ul. Ratajczaka w Poznaniu, to zawsze idę tam i z drżeniem rąk oraz serca patrzę na stary biblioteczny zapis, uczyniony ludzką ręką błękitnym atramentem na cieniutkim welinowym papierze. I jak napiszę tę bardzo starą sygnaturę uczynioną ludzką ręką błękitnym atramentem na welinowym papierze, na nowej fiszce, to książkę dostanę. Bo już dziś, na szczęście prohibity to rzadkość. I niech tak zostanie.

I po ostatnie. Jak już pojedziecie do Poczdamu, bo coraz więcej nas tam jeździ, i pójdziecie oglądać cudny pałacyk Sanssouci oraz całe założenie z „Moją Fanfaronadą”, jak o Pałacu Zimowym, czyli Neue Palast mawiał stary Fryc, mój ukochany władca Fryderyk II Wielki Hohenzolern, to w Sanssouci popatrzcie na fortepian. To na nim chimerycznemu władcy grywał Jan Sebastian Bach. Źródła nie mówią, czy Władca słuchał przepięknej Arii na strunie G, albo innych drobnych, a zachwycających kompozycji. Wiadomo tylko, że wielki Bach temu chimerycznemu w władcy, jakim był Fryc, grał swoje utwory różne, jak sonaty. Oryginalny instrument. Inne oryginalne są w Muzeum Instrumentów Muzycznych w Stuttgarcie oraz w Poznaniu. Wolę Stuttgart  oczywiście, jeśli o muzeach instrumentów mowa.

P.S. Dziś w mieście na siedmiu wzgórzach romska kultura dominuje, szczegóły w naszej zakładce kultura.

P.S. Boję się wojny. Gotuje się i to strasznie na Bliskim Wschodzie. Byłam tam niedawno. Gotuje się na Ukrainie, byłam tam też. Ekstremizmy, fałszywie pojęta religia i znów lecą rakiety. Ze współczuciem myślę o kobiecie, której nigdy nie poznałam i raczej nie poznam, bo i jak. Nazywa się Ela Sidi i tam mieszka, tam w Izraelu, w Tel Avivie z synem, córką, mężem i pytaniem, co dalej? Nikt nie wie…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x