Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Szlak się znów sprawdził

2014-06-14, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Szlak, znaczy kulturalny. Sprawdził się, bo dlaczego nie. Wszędzie byli ludzie, bo po mieście chodzili zwiedzający z charakterystyczną ulotką.

Było rockowo, hip-hopowo, artystycznie, jak zwykle za sprawą Galerii Bezbronnej, w bardzo nietypowym wnętrzu, bo w Grodzkim Domu Kultury, ale też i za sprawą Mart dwóch w Biurze Nieruchomości M2 przy Pocztowej, które pokazało malarstwo Grzegorza  L. Piotrowskiego, który mieszka od lat w Małopolsce, i któremu chyba żal mogło być, że akurat na tę noc do miasta nad trzema rzekami nie przyjechał, bo wielu pytało, w tym i ja, a co? Autora nie ma? Autorki wystawy były z malarzem w stałej komunikacji, więc jest nadzieja, że jeśli za rok Szlak znów się odbędzie i będą chciały pokazywać to malarstwo, a pisząca te słowa ma nadzieję, że się uda, to Grzesiek przyjedzie.

Znów było co oglądać w Bezbronnej, której tym razem lokalizacji użyczył Grodzki Dom Kultury, (podziwiam za odwagę). Ale prac wiele godnych uwagi tam się znalazło. Mnie zachwycił projekt Berlin… Państwu autorom udała się fajna rzecz. Pokazali Berlin właśnie od tej jego miejskiej, mocno fascynującej strony. Bo nie muzea, nie Bramy, ale ludzi. Fakt, często ta stolica tak jest pokazywana. Ale właśnie ta strona fascynuje. A DJ. dziękuję za bit. Bo fajny był… naprawdę.

Zachwycił mnie też pomysł Aliny na Starym Rynku, a Robertowi wielkie słowa uznania, że się wpisał i to w taki sposób. Obu państwu gratuluję, bo widziałam wzruszającą scenkę. Tak oto tata maleństwu niewielkiemu ubranemu w fiolet (małe mogło mieć trzy, może cztery lata) tłumaczył: Popatrz, tak nasze miasto kiedyś wyglądało. Tu my jesteśmy teraz, a tak to wyglądało kiedyś… (No dla mnie rewelacja, to określenie – nasze miasto. Gdybym nie słyszała, to bym sobie wyobrazić nie mogła – nasze miasto. Moje to ono przyszyte jest, ale lubię coraz bardziej). I małe, choć mało co rozumiało, z powagą życia kilkuletniego chodziło i pytało. A tata niestrudzenie tłumaczył.

Muzeum pokazało zbiory, pewno tam też sporo ludzi było, tego nie wiem, ale tą drogą chcę muzealnikom podziękować, bo jak im nagle na godzinę z okładem przed godziną W. wyrósł pod drzwiami krasnoludek polski z pytaniem, czy aby można, to nie było problemu. Pokazali wystawę. I za to wielkie dzięki. No zwyczajnie i po polsku, czapki z głów za zrozumienie. A o wystawie słów kilka napiszę inną razą, bo warto. Ach tam, warto, zwyczajnie trzeba. I już.

No i byłam też, fakt, chwileńkę niewielką pod paskudem miejskim czyli Dominantą lub też Pajęczycą albo Teklą, zwał, jak zwał, aby popatrzeć na street dance. No i szalenie mnie się podobało. Zastrzeżenie jedno mam, co już rok temu mówiłam, to tak szalenie interesujący projekt jest, że warto pomyśleć o innego rodzaju pokazie. Tak, abym ja, krasnoludek polski, ale też i inne niewielkie co z tatą przyszło, mogło mieć możliwość oglądania tych łamańców. Bo mnie, krasnoludka, żal nie jest, jakoś dałam radę, ale tego maleńkiego, co z tatą, to jednak żal. Pomyślcie panowie… Bo sama inicjatywa super…

O wystawie w Małej Galerii pana Stefana Piosika pisać nie będę. Bo to temat na inny tekst. Gratuluję i zazdraszczam. O samym autorze mam nadzieję napisać coś większego i odrębnego. Bo to taki kaliber jest. Pan Stefan się nie obrazi, a Marianowi gratuluję, że takich autorów ma. Ma jeszcze kilku, których tylko musi przymusić (no szlag tautologia wcale niezamierzona) do pokazania swoich zdjęć. Myślę o Ani i Marku, myślę o kilku innych.

No i na koniec dotarłam do piwnicy… A tam zmian cały wielki stos… Też na inną okazję. Ale było tym razem mocno, rockowo i za sprawą Janusza Malendowskiego. Było świetnie. A Janusz mnie zaskoczył, w jak najbardziej pozytywnym sensie, bo rock, na którym znam się tylko wybiórczo i to bardzo wybiórczo. Bo znam „Perfekt”, bo znam „Republikę” i parę jeszcze innych składów, bo ja to klasyka i jazz, a tu takie Panie Dziejku hity. No mistrz Koszałek o nich nie wspomina, więc skąd. Umówiłam się z Januszem na rozmowę… Zobaczymy.

A teraz trochę prywaty będzie. Otóż Fundacja pani Anny Dymnej zaprosiła mnie na koncert do Warszawy. No i ja niestety pojechać tam z różnych przyczyn nie mogę. Klasyka to jest i to w bardzo świetnym wykonaniu. Nowa klasyka, Serce i dusza się wyrywa, ale obowiązki i inne takie, no cóż, nie mogę. Szkoda wielka. Dla mnie, bo nie dla Fundacji pani Anny Dymnej. A dlaczego o tym piszę? Ano dlatego, że znaczy ktoś przeczytał, co piszę o muzyce na naszym portalu echogorzowa.pl. Spodobało mu się, uznał, że tak o muzyce można a może i trzeba, więc zaprosił. Znakiem tego ostatecznie głupia nie jestem.

A wszystkich innych, którzy do Szlaku się przyczynili i do których nie dotarłam, przepraszam. Bo się zwyczajnie pieszo nie dało.

Sukces był, to najważniejsze, byli ludzie… I znów kolejka do katedralnej wieży. Czyli prosty sygnał… szlak czynić trzeba. Ale i pamiętać, że wymyśliła go Ewa Hornik. 

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x