2014-06-03, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje
Rozbawiła mnie argumentacja dotycząca podwyżek cen biletów na miejską komunikację. Najważniejszym powodem zmian są monetki pięciogroszowe i dziesięciogroszowe.
Już teraz miejska komunikacja kuleje. No w każdym razie, kiedy mnie się zdarza jechać rano do pracy, coś koło 7.00, to tramwaj nigdy nie jest pełen, a przecież to czas, kiedy ludzie powinni dojeżdżać do roboty właśnie. Już teraz bilety są drogie, a jak podwyżka wejdzie w życie, to będą kosztowne. I obawiam się, że skutek będzie taki, iż bimbki i inne środki komunikacji wyludnią się jeszcze bardziej. No cóż, takie życie, że wszytko idzie do góry, ale żeby aż tak bardzo...
Inna rzecz, że groszaki to problem i to nie tylko w miejskiej komunikacji. Najbardziej idiotyczne są ceny z końcówkami na 99. Taka moda zachodnia, że konstruujemy durne ceny ku utrapieniu sprzedawców i klientów. Ale cóż, z ogólnoświatowymi trendami się nie dyskutuje. Inna rzecz, że zawsze można być oryginalnym i pójść w poprzek. Ale tylko niewielu na to stać. A szkoda.
A teraz z innej mańki, znacznie mi bliższej, niż miejska komunikacja. A mianowicie z turystycznej będzie. Otóż już w sobotę możecie się wybrać na łazęge po mieście ze Zbyszkiem Rudzińskim z PTTK. Może pokaże szachownicę w katedrze i brandenburskiego orła, czyli zagadki, których do dziś nikt z historyków nie rozwikłał, a które na razie niewielu widziało, choć spędziło godziny na modlitwie w szacownej świątyni. Może tez pokaże, gdzie był krzyżacki zamek, a gdzie synagoga. Przyszywane moje miasto ma bardzo wiele ciekawych miejsc, o których można sporo opowiedzieć zarówno ciekawostek historycznych, jak i legend.
A już w lipcu mój rodzimy klub, czyli Nasza Chata pójdzie w tysięczną! wycieczkę. Wyobrażacie sobie, tysiąc łazęg po mniej lub bardziej okolicznych lasach i polach! Ja mam na liczniku coś koło 60 wypraw i leciuteńko ponad 900 kilometrów tylko z Chatą. I żal mi że tylko tyle, bo jak już kiedyś pisałam, szlak daje wolność, pozwala uporządkować myśli i zdejmuje z człowieka przynajmniej na chwilę stres. A tych ostatnio mi nie brakuje.
No i jeszcze o jednym będzie – o symbolu oblężonej twierdzy. Szalenie mnie się podoba, kiedy ktoś, kto narozrabiał, powyczyniał różnych głupot, odwraca kota ogonem i przyjmuje postawę pokrzywdzonego, czyli takiego, na którego wszystkie kozy skaczą. Tak robią wielkie polskie partie i to za każdym razem, kiedy przegrają wybory, ale tak robią też i zwykli ludzie i to w pokrętny dość sposób. Zaskakujące. Zaskakujące tym bardziej, że zarówno partie jak i ludzie kreują różne prawdy, zasadniczo różne od tej rzeczywistej.
P.S. I dla porządku domu. Dziś o 17.00 w bibliotece wojewódzkiej wykład dr. Falko Neiningera na temat „Długa droga do kościoła nowych osadników Doliny Warty” z cyklu Nowa Marchia – prowincja zapomniana – Ziemia Lubuska – wspólne korzenie. Jak mnie stres ze szczętem nie zeżre, to się wybiorę.
Bardzo długi tegoroczny majowy weekend powoduje, że mnóstwo ludzi wyjeżdża w różne zakątki. I bardzo dobrze.