Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Irydy, Tamary, Waldemara , 5 maja 2024

Królowa już jest, przypłynęła!

2014-06-06, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

„Królowa Jadwiga”, tak ma na imię nowa barka-restauracja, która od dwóch dni cumuje przy Bulwarze Wschodnim. I znów za barem staną ci sami ludzie i znów się zrobi jak w Krakowie, Warszawie, czy gdziekolwiek, gdzie jest rzeka.

Co prawda, barka miała zacumować już jakiś czas wcześniej, ale z różnych przyczyn się nie udało. Wielkie przedsięwzięcie, wielka inwestycja, jeszcze trzeba różne rzeczy dokończyć, dostawić mebli, no doszlifować, aby stałym bywalcom było znów jak zawsze. Ale jest. I jest przynajmniej trzy razy większa od poprzedniej, czyli barki Any, która od lat dopracowała się wiernych klientów lubiących posiedzieć na wodzie. I jest jedynym takimi miejscem, w mieście nad trzecią rzeką tego kraju, gdzie właśnie wrócono do wody. Oj, i jak dobrze, że wrócono. Bo trochę szkoda, że miasto generalnie odwróciło się od rzeki. Te pancerne mury i takie tam różne są tego najlepszym przykładem. Ale barka jest, do miasta nad trzema rzekami, tak po prawdzie nad jedną dużą i dwiema małymi, przyprowadziło ją dwoje kapitanów, czyli Jerzy Hopfer (któremu w janosikowym stylu odebrano „Kunę” i chyba źle się to dla „Kuny” i nas stało) i Magda Sierocka, co to kiedyś dziennikarką była, a stała się drugą w Polsce panią kapitan żeglugi śródlądowej.

W każdym razie, na pokład „Królowej Jadwigi” warto, a wręcz trzeba się wybrać. Na lody, na rybę, na piwo, może na jakąś imprezę. Ale warto. A imię ci ona ma po Jadwidze, właścicielce, co niektórych w tym mieście może boleć. No ja tam w każdym razie zamierzam bywać, bo bywałam na pokładzie „Any” i zwyczajnie mnie się podobało. Klimat, ludzie, no wszystko. No i ta woda oczywiście. 

No więc za jakiś czas trzeba się udać na pokład „Królowej Jadwigi”, co by sezon letni zainicjować. I że kolejny raz powtórzę, tylko się cieszyć, że jest i pozwala raczyć się urodą wody, co prawda czasami lekko cuchnącą, ale co tam, takie urody wszystkie współczesne rzeki mają z Dunajem, Wełtawą i Tamizą na czele. A o nich piszę, bom wąchałam też, niestety… Bo tam byłam, nad tymi rzekami, no i troszeńkę cuchnęło. No cóż, trudno, bagienka moje, ukochane też cuchną, ale jakie piękne są. Mam tylko nadzieję, że na pokładzie „Królowej” nie spotkam tych, co wydawali się być fajnymi znajomymi, a wyszło, jak wyszło. No tak widać musi być.

No i z innego kątka teraz będzie. Ano z muzycznego, bo i z jakiego dziś. W FG koncert, którego przegapić nie wolno. Bo rewelacyjni wykonawcy i nasza super dobra orkiestra pod znakomitą batutą maestry Moniki Wolińskiej, a za dzień, dwóch z FG wspomaganych przez przyjaciół w Jazz Clubie. I jak sobie słucham Brahmsa albo Schumana, a potem wariacje na klarnet w troszeczkę innym wydaniu, to myślę sobie, że jednak to miasto, moje przyszywane, potrafi zachwycić, muzycznie zwłaszcza, od trzech lat, bardzo mocno.

Więc pamiętajcie, dziś 19.00, FG, jutro 19.30 Jazz Club.

No warto być.

P.S. A jaskółki domowe, niestety nauczyły się włączać muzykę, więc słucham… „Jolka, Jolka pamiętasz…”. No bo dziś koncert Budki Suflera w Amfiteatrze, bilety jeszcze są. Ale żeby moje jaskółki „Budki” słuchały, rzecz to niepodobna. Ja w każdym razie idę kawę podlać i modlę się, żeby sąsiedzi się nie denerwowali. Bo za chwilę będzie „Ptakom na drzewach…” i parę innych szlagierów. Jaskółkom trudno odebrać pilota. Użalcie się nade mną, bo trzeba. Oj trzeba.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x