Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Bogny, Walerii, Witalisa , 28 kwietnia 2024

Na kawę do muzeum

2014-05-07, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Ja wiem, że pisanie o odległych imprezach trochę się mija z celem. Ale zwyczajnie nie mogę się powstrzymać. Bo tegoroczna Noc Muzeów upłynie pod znakiem kawy.

No i to nie mogła być lepsza informacja dnia. Bo starej kawoszce, za jaka się mam od lat, nic i nikt bardziej humoru poprawić nie mógł, niż muzealne zaproszenie, zresztą tradycyjnie wysmakowane, z informacją, że cały wieczór poświęcony będzie kawie. Bo można będzie obejrzeć młyny i młyneczki z kolekcji Grażyny i Waldemara Wasiluków, będzie się można napić kawy specjalnie upalonej i zmielonej, poza tym zajrzeć do muzealnej kuchni, czyli na zaplecze, pogadać ze znajomymi, no jednym słowem cały pokaźny wór atrakcji. A dlaczego tak dużo piszę o kawie?

Ano dlatego, że moim zdaniem nie ma nic lepszego do picia, niż dobrze zaparzona i doprawiona kardamonem albo innymi ciepłymi przyprawami kawa. A przecież pamiętam te czasy, kiedy kawy nie było, trzeba było stać w ogonie, a i tak był to z reguły jakiś podły gatunek. Piło się i to, no bo co było robić.

A jeszcze w kwestii kawy. Jest taki film, nosi tytuł „Pan Tadeusz”, nakręcił go Andrzej Wajda, obsadził w nim mnóstwo obecnych gwiazd. No i wyszedł sobie taki zakalczyk z dużą pretensją. Ale ten film pamiętam z dwóch powodów. Po pierwsze w tym filmie jest niebywale piękna sekwencja z kawiarką, czyli sceną parzenia kawy. W epizodziku, mistrzowskim zresztą wystąpiła Krystyna Zachwatowicz, żona reżysera. I ta scena, której zresztą ten mierny poeta Mickiewicz wcale nie napisał, jest warta całego tego filmu. W każdym razie znam jeszcze kilka osób, które też tak myślą. A drugi powód, dla którego ten film pamiętam, to fakt, że akurat na ten seans, na którym byłam i ja, przyszedł ówczesny wojewoda Jan Majchrowski, człowiek na pewno warty osobnego felietonu. Gdyby był sam, pal sześć, nic by się nie stało, ale wojewoda przyszedł ze swoją żona Fatihą, pochodzącą bodajże z Maroka, nie pamiętam dokładnie skąd. No i przez cały czas półgłosem żonie swej na francuski przekładał romantyczną frazę Mickiewicza. Bardziej schizofrenicznej sytuacji jakoś sobie nie wyobrażam. Było śmiesznie, a potem wysoce irytująco. No ale cóż, krzyczeć na wojewodę nie wypadało, a ja i tak jestem pewna, że pani Fatiha i tak nic nie zrozumiała.

A czemu dziś o kawie i Majchrowskim? Ano dlatego, że to wydaje mnie się bardziej zajmujące niż kolejne wydumki urzedników.

P.S. Dziś imprez niet, więc można się wybrać do kina albo spacer.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x