Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

Nadejszła wielkopomna chwila…

2014-04-24, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

Tak mawiał Władysław Pawlak w momentach ważnych, albo wzruszających. No i taki moment właśnie nadszedł. No ten Pawlak z „Samych swoich”, znaczy się.

A nadszedł, bo mój… i tu nie wiem, co napisać za bardzo, bo jak napiszę przyjaciel, to persona może się obrazić, bo i jakimżesz cudem o nim piszę przyjaciel, nie upoważnił mnie do tego. Jak napiszę znajomy, to też będzie wstyd i nieprawda, bo jest więcej niż znajomym. O przemiłych nie wspominam, bo to zupełnie inna kategoria. Pozostaje więc jeszcze słowo wytrych – kolega. No i też nie, bo nie kolega. No szlag, niby polszczyzna bogata, ale nawet mój ukochany polski poeta, Jan z Czarnolasu, przez polonistów zwany Kochanowskim i tak wtłukiwany w głowy uczniów szkół różnych, nie poradził, bo i on nie znał słowa na określenie tego, co najlepiej oddałoby nasze relacje.

No niech więc będzie facet, którego straszliwie lubię, z którym uwielbiam się poswarzyć, podyskutować, czasem mu przyznać rację, właśnie dziś obchodzi dwie ważne rocznice. 70 lat żywota tego na tym łez padole kończy (inni mówią – najpiękniejszego ze światów, ja czasami – nie najpiękniejsza kraina w tym znanym nam świecie, ale co tam) oraz 10 lat abstynencji.

O Piotrze Steblinie-Kamińskim piszę. No bo to on właśnie kończy dziś owe dziesiąt i sięć. Piotruś, wszystkiego naj…, i oby nam długo jeszcze swarzyć się dało. I to jest właśnie ta owa szczególna chwila, kiedy wzruszony Władysław Pawlak mawiał – Nadejszła wielkopomna chwila…

Tak, tak nadejszła, coby dalej w poetyce Pawlaka zostać. A dlaczego tak dużo o Piotrku, który zresztą pisze własne felietony na naszym portalu, wspominam? Ano dlatego, że był i nadal jest stolikowcem, czyli zasiadał przy słynnym „stoliku nr 1” w Empiku. Został jeszcze, Zenek Kmiecik, ale przygięty chorobą i nieszczęściem raczej się nie pokazuje. A Piotruś cały czas daje radę. Charakterystyczna postać, w kapeluszu i z wąsem, mówi w charakterystyczny sposób. No nie można nie zauważyć. Zawsze mnie strofuje i wytyka, żem smarkata i nie wiem, o czym mowa. No w każdym razie, super fajną sprawą jest Piotrusia spotykać i z nim dyskutować (chociem smarkacz jest, według jego nomenklatury). Jeszcze raz wszystkiego naj, a pani Basi i Magdzie tylko cierpliwości… Niech wam się darzy.

I z tego samego kątka, ale i troszkę innej mańki. Otóż ta wielkopomna chwila wydarzyła się też i wczoraj. Obchodziliśmy bowiem 20. rocznicę śmierci Wiesława Strebejki, Strebeja, jak o nim się do dziś w tym coraz mocniej topniejącym środowisku mówi. Najpierw bardzo godnie w Spichlerzu przyjął nas, znaczy zwiedzających, dyrektor Muzeum Lubuskiego im. Jana Dekerta, pan Wojciech Popek. Wprowadził w oglądanie szkiców do realizacji teatralnych oraz kostiumów. Ale powiedział też ważne słowo – No co ja państwu będę o artyście opowiadać, przecież go państwo na pewno lepiej znacie. Ja osobiście nie, ale Piotrek i wiele osób tam zgromadzonych na pewno tak. A potem się przelokowaliśmy do Miejskiego Ośrodka Sztuki przy ul. Pomorskiej, i tam też bardzo godnie nas przyjęła pani dyrektor Danuta Błaszczak oraz pan kurator Gustaw Nawrocki. Można było zobaczyć plakaty Strebeja. Oczywiście był mój ulubiony, do „Zemsty” Aleksandra hrabiego Fredry. To taki graficzny znak, dwie splecione szpady z malutkim ozdobnikiem. I tylko tyle, ale jak tyle. Nikomu potem, ani też wcześniej nie udało się lepiej pokazać całej złożoności tej komedii(?), tego dramatu, tej sztuki o nas Polakach, w znaku graficznym. Myślę, że temu kapryśnemu i mocno zdołowanemu hrabiemu by się podobało. Ten znak, ten skrót, to odwołanie się do abstrakcyjnego myślenia o słowie.

I właśnie za takie szanowanie pamięci tych, którzy tu kiedyś żyli i coś, bardzo mocno znaczyli, wielkie słowa podzięki się należą. No bo to, idąc za Pawlakiem, to są takie wielkopomne chwile…

No i jak tu dalej labidzić nad złożnością świata i materii, już nie świata, a miasta nad trzema rzekami? No dziś nie będzie, bo i nie czas po temu.

P.S.  Piotrek, chciałam ci zadedykować mój jeden z najbardziej ulubionych utworów, kompozycję Oliviera Messiaena „Kwartet na koniec wieku”, ale uznałam, że to może być źle odebrane, więc nawet linka nie zamieszczam. Ale to piękna muzyka jest. Naprawdę. Zresztą jak i inne Messiaenowskie kompozycje. Trudne, ale piękne. Może kiedyś maestra Monika Wolińska ujmie je w swoich planach. Oj daj panie Boże i ty wredny dżinie z lampy Alladyna też.

P.S. 2. Jaskółki domowe, co to ze mną od wyjazdu do Izraela nie gadają, ale siedzą mnie za plecami i pilnie śledzą, co piszę, świergotnęły – Powiedz Piotrusiowi, że ty może nie wiesz, jak go nazwać, ale my wiemy. Fajny do bólu facet z kościami i my mu wszystkiego najlepszego w te urodziny życzymy. A nie te twoje głupie naj… Fakt. Ptaszory popatrzyły, machnęły ogonami i tyle je widziałam.

P.S. 3. A o konincydencji liczb w dacie nie wspomnę, bo i po co. Piękna jest.

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x