Echogorzowa logo

wiadomości z Gorzowa i regionu, publicystyka, wywiady, sport, żużel, felietony

Jesteś tutaj » Home » Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje »
Longiny, Toli, Zygmunta , 2 maja 2024

Turystyczne centrum świata w Mościcach

2013-11-28, Renata Ochwat: Moje irytacje i fascynacje

No może na świata, ale na pewno Doliny Dolnej Warty. A przekonał mnie do tego Zbyszek Rudziński, szef gorzowskiego PTTK podczas bardzo fajnego wykładu w bibliotece wojewódzkiej. Bonusikiem do tego była nadzwyczajna mapa.

Ale po kolei. Zbyszek Rudziński, och tam Zbyszek, pan Zbigniew Rudziński jest szefem gorzowskiego oddziału Polskiego Towarzystwa Turystyczno- Krajoznawczego. Ale przede wszystkim wielkim animatorem szeroko pojętej turystyki i krajoznawstwa. Ma na koncie szereg wypraw w różne miejsca na świecie, tyleż samo wydawnictw, kilka szlaków przez siebie oznaczonych, przefajną wystawę zdjęć z czarownych miejsc, w których był, zresztą pokazanej jakiś czas temu w książnicy gorzowskiej. Jest przewodnikiem… No jednym słowem, człowiek instytucja. Znam i lubię od lat. I dlatego z wielką przyjemnością poszłam sobie na jego wykład do biblioteki wojewódzkiej w ramach przecudnego z każdej przyczyny cyklu „Nowa Marchia – prowincja zapomniana – Ziemia Lubuska – wspólne korzenie” , na którym to Zbyszek (mam nadzieję, wybaczy familiaryzm) prezentował najnowszą mapę właśnie Mościc i okolic – wyszła dwa dni temu – i przekonywał, że właśnie ta niewielka wioska jest faktyczną stolicą turystyki Doliny Dolnej Warty, takim kluczem i strażnicą królestwa turystycznego tych ziem (trawestacja wiadomo, skąd, pisać nie muszę). No i całkiem mu się to udało. Bo nagle okazuje się, że w odległości około godziny lub też i troszeńkę więcej rowerem z tychże Mościc dotrzeć można do wszelkich perełeczek turystycznych tego kątka świata. A więc po kolei. Jest to Park Narodowy Ujście Warty z jego zakamarkami, wieżami widokowymi, ścieżkami edukacyjnymi i całym anturażem świata ptaków i zwierząt. Najlepiej wcześniej pooglądać wyjątkowej urody zdjęcia Piotra Chary i potem sobie porównywać. Ale jak mawia pan Piotr, takie scenki z życia natury obejrzą ci, co nie lubią długo spać – bo można zobaczyć orły bieliki dla przykładu. Ale wracając do wycieczek z Mościc, to też w zasięgu rowerzystów są: Kostrzyn, Chwarszczany, Nowiny Wielkie, Lubno, jezioro Wielkie i okolice, Dąbroszyn, Słońsk, Świerkocin (ja nie lubię, ale zrozumiem, że inni tak), Lemierzyce czy Mosina. I o każdym z tych miejsc można wręcz książkę napisać, albo całkiem spory rozdział do przewodnika po lokalnych cudach i innych takich, co pod cuda podpadają.

 
No i jak Zbyszek nam klarował o tych kątkach, to się z nim zgodziłam i nawet publicznie mu to powiedziałam. A kiedy prelegent wygłosił taki tekst, że podróżowanie po różnych światowych zakamarkach to strata czasu, atłasu i pieniędzy, to się z nim tylko w części zgodziłam, bo każde podróżowanie ma sens zarówno po tych bliskich, jak i dalekich kątkach. Ale na pewno zgadzam się z nim, że nasze okolice są szalenie ciekawe, wiecie o tym, bo was zanudzam pisaniem o moich drogach po duktach i oparzeliskach wokół Gorzowa w zakładce „Na szlaku”.
 
Bardzo lubię słuchać Zbyszka Rudzińskiego, bo on zwyczajnie wie, o czym mówi. Nie ma tak jak słynny przed laty pan z teczką, który w Zakopanem szyku zadawał i gadał na spotkaniach, że właśnie z akcji na Świnicy – akcji GOPR-u dodam – wraca, choć odziany był w gajerek pośledniego sortu i wytarte lakierki, no i ta teczka (byłam, widziałam i bredzenia słuchałam, tamże w stolicy polskich Tater – bo ta forma dla tegoż wystąpienia najodpowiedniejsza jest). Otóż Zbyszek te drogi, o których opowiadał, to albo sam przeszedł, albo przejechał na rowerze, albo też spłynął kajakiem, jak choćby śliczną rzeczkę Myślą (o niej możecie poczytać w „Na szlaku” i nawet zdjęcia są, ale autorka snuła się tylko brzegiem, ale późną wiosną, co to jeszcze gorąco nie jest, na kajak się wybierze i też popłynie, a co, a niech będzie, i zrobi to sama, coby zaprzyjaźniony ludek jej nie oglądał klnącej i walczącej z powalonymi drzewami). I wybierze się na sportowej lekkiej jedynce, bo sama da radę ustrojstwo przez zawał przenieść). I kiedy się Zbyszka słucha, to tam nie ma fałszu, jakichści cudów wianków. Fajnie poprowadzony, ze swadą wygłoszony wykład, niech żałują ci, co lubią szwendactwo stosowane, a nie byli. (A Grażynie dzięki, że w planowaniu sesji marchijskich i o naszych pamięta, było interesująco).
 
I tak do bonusiku doszłam. Bo podczas sesji można sobie było kupić wydawnictwa PTTK Gorzów. Ja prawie wszystkie mam i często z nich korzystam, kiedy idę na szlak. Tym razem promowana była mapa właśnie Mościc i okolic, świeżynka zupełna (nota bene dostałam ją od mojej pani prezes Małgorzaty Szymczak, za co wdzięczna jestem bardzo). I to jest coś, co regionaliści i inni zainteresowani regionem powinni mieć. Ma bowiem oznaczenia szlaków, drogi leśnie, ciekawe obiekty – jak choćby przepompownia w Słońsku czy Warnikach, lub też nowość zupełną – kamień pamiątkowy poświęcony Wielkiemu Łowczemu II Rzeczypospolitej i jednocześnie pisarzowi Włodzimierzowi Korsakowi, na drodze z Jenina do Racławia (byłam tam w czerwcu, jeszcze nie było. Zbyszek powiedział, że to nówka sprawa, sprzed miesiąca. Trzeba się wybrać). Ale ma też Amerykę nad Wartą. Tak, tak, Zbyszek zadał sobie trudu i oznaczył te wszystkie istniejące i nieistniejące wioski na polderze nadwarciańskim, który powstał za sprawą mego ukochanego władcy, Fryderyka II Wielkiego, nazwami polskimi i tymi historycznymi. I od wczoraj jest to moja taka pierwsza mapa, gdzie te Cejlony, New Hampshire, Sumatry, Savannah, Malty i inne egzotyczne nazwy są. I choć czasem kamień na kamieniu po nich nie został, no wiecie, I, potem II wojna światowa to sprawiły, to jednak można sobie zaplanować łazęgę po tym terenie i po prostu się pogapić na miejsca, gdzie w drugiej połowie XVIII wieku, za sprawą światłego, choć okropecznie trudnego we współżyciu Władcy powstawała Ameryka nad Wartą. A tak swoją drogą, muszę kiedyś o tym napisać i przekonać was, że to czarowny kawałek świata jest.
 
Ale wracam do mapy – Zbyszku, dzięki. Zwyczajnie i po polsku, dzięki, bo ona troszkę odkłamuje rzeczywistość, odwraca patynę czasu i zawraca nasze myślenie do tego, co było tu do 1945 r. i o czym my znów zaczynamy pamiętać.
 
No i znów nie ma miejsca na labidzenie po gorzowsku, bo szkoda sobie psuć fajne myśli po interesującym spotkaniu. No cóż… innym razem.
 
P.S. I dla porządku domu, owszem, ale tym razem afisz po renatkowemu…
10.00, biblioteka wojewódzka, ul. Kosynierów Gdyńskich, konferencja naukowa „Informują i edukują – książka i prasa polska na obczyźnie w XXI wieku”.
17.00, biblioteka wojewódzka, ul. Kosynierów Gdyńskich, wystawa „Uczcie się polskiego. Solidarność, NRD i STASI”. Po otwarciu wystawy spotkanie w ramach Klubu Historycznego im. Generała „Grota” Roweckiego oraz wykład dr. Krzysztofa Wojciechowskiego pt. „Opozycja NRD i PRL – szkic porównawczy z lat realnego socjalizmu”.
P.S. 2. Teraz od gramatycznej i ortograficznej strony, dla tych, co chcieliby zwracać uwagę, że po dr kropek się nie pisze. Owszem tak, po dr w mianowniku nie, ale w przypadkach zależnych jak najbardziej tak, coby uniknąć okropecznych form typu: dra, drowi, drem o drze… Nie ja to wymyśliłam, ale Rada Języka Polskiego. I jej w sprawach osobistego narzecza, jego gramatyki, ortografii, fonetyki, prozodii, zapożyczeń z innych języków oraz innych spraw związanych z polszczyzną słuchać się trzeba jak Biblii. Jak ktoś ma jakiekolwiek wątpliwości co do rodzimego narzecza, to do nich jak w dym, znaczy członków rady, zawsze pomogą, wyjaśnią. Bo o rodzimy język dbać trzeba, bardziej niż o inne sprawy. Ale to znów przy innej okazji będzie…

X

Napisz do nas!

wpisz kod z obrazka

W celu zapewnienia poprawnego działania, a także w celach statystycznych i na potrzeby wtyczek portali społecznościowych, serwis wykorzystuje pliki cookies. Korzystając z serwisu wyrażasz zgodę na przechowywanie cookies na Twoim komputerze. Zasady dotyczące obsługi cookies można w dowolnej chwili zmienić w ustawieniach przeglądarki.
Zrozumiałem, nie pokazuj ponownie tego okna.
x