2023-09-19, Zakład Gospodarki Mieszkaniowej
Z Michałem Mielnikiem, inspektorem ds. technicznych w ADM nr 4, rozmawia Maja Szanter
- Długo pracuje pan w ADM-ie?
- W Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej od 2006 roku, w tym ADM-ie od czterech lat.
- Zmieniło się dużo przez te 17 lat pod względem remontowym?
- Bardzo dużo. Pamiętam, że kiedy rozpoczynałem pracę, to w śródmieściu praktycznie nic nie było wyremontowane. Były budynki po remontach, ale to były wyjątki. Teraz większość budynków jakieś roboty ma za sobą.
- Jakie zadania wykonuje pan na co dzień?
- Jest to nadzór na sprawami technicznymi, przygotowywanie i wydawanie zleceń wykonawcom, nadzór nad prawidłowym wykonaniem oraz rozliczanie zleceń. Ponadto kontrola nad większymi remontami, czy są wykonywane właściwie.
- Zwykły dzień pracy to najczęściej jednak małe naprawy?
- I cały ich przekrój. Od naprawdę drobnych rzeczy, jak wymiana żarówki na klatce schodowej, naprawa niedziałającego domofonu czy drzwi, które trzaskają, po większe awarie. Mamy całodobowe dyżury elektryka i hydraulika na wypadek awarii poza godzinami pracy ADM-u. Gdy się coś stanie, co nie może czekać, elektryk lub hydraulik idzie i działa.
- Jakie zgłoszenia są najczęstsze?
- Wymiany żarówek. Mamy wspólnoty, ale są to nieliczne wyjątki, które wymieniają żarówki same. Większość jednak dzwoni i wysyłamy elektryka. A należy pamiętać, że jest inny koszt, jak któryś z mieszkańców wymieni żarówkę, a inny, jak musi tam pojechać elektryk. Zepsuć potrafi się wszystko. Często wymieniamy czy naprawiamy włączniki światła na klatce, regulujemy czujniki ruchu, bo światło świeci za krótko albo za długo. W starych, ciężkich bramach naprawiamy elektrozaczepy przy domofonach, wyrwane klamki. Codziennie mamy co robić, jeśli chodzi o takie drobne rzeczy.
- Czy są awarie, które nieświadomie choćby powodują sami mieszkańcy?
- Częstą sprawą jest zapychanie kanalizacji rzeczami, które nie powinny się w niej znaleźć, na przykład nawilżanymi chusteczkami, nierozpuszczającymi się w wodzie. Nie wszędzie mamy kanalizację plastikową, część jest żeliwna z niewielkimi przekrojami wewnątrz i zapchać ją nie jest tak trudno. Pojawia się zator i trzeba szybko reagować, bo od razu zalewane są piwnice w budynku.
- Zdarzają się przypadki świadomego niszczenia budynków?
- Dewastacje się zdarzają. Tak jak w całym mieście – spray można kupić dość tanio, więc jakieś napisy na murach się pojawiają. Poza tym mamy wyłamania samozamykaczy w drzwiach przy siłowym otwieraniu drzwi, gdy ktoś nie ma klucza do domofonu. Mieszkańcy też coś potrafią zniszczyć. Zazwyczaj są to ludzie już nam znani, ale takich przypadków jest stosunkowo mało.
- ZGM to w głównej mierze stare budynki i dużo poważniejsze problemy niż wymiana żarówki...
- Na przykład niewyremontowane klatki schodowe. Są klatki bardzo zniszczone z poodparzanymi tynkami. Nie jest to stan, który powodowałby poważniejsze zagrożenie, ale jest to bardzo nieestetyczne. Mieszkańcy budynków często dążą do przeprowadzenia tego remontu w pierwszej kolejności, bo chcą mieć po prostu ładnie. Całkiem inna historia to balkony. Dość dużo balkonów już zostało zrobionych, zwłaszcza w ciągu ostatnich kilkunastu lat, ale są jeszcze takie, pod którymi można się bać przejść. Duży nacisk kładziemy na to, by elementy, które w jakikolwiek sposób mogłyby zagrażać bezpieczeństwu ludzi, były zabezpieczane bądź remontowane.
- Stare budynki to też stare instalacje. Duża jest ich awaryjność?
- W większości budynków mamy już wymienione instalacje elektryczne i gazowe, choć te ostatnie remontujemy najczęściej wtedy, gdy się coś zepsuje. Jest awaria, gazownia odłącza gaz, który później w przypadku instalacji skręcanych jest praktycznie nie do włączenia. Takie instalacje nie przechodzą prób szczelności i trzeba je wymienić lub zrezygnować w ogóle z gazu. W tej chwili mamy trzy budynki, w których wymieniamy instalacje gazowe – wszystkie związane z awariami.
- Jakie jeszcze nieplanowane prace wykonujecie na co dzień?
- Naprawa dachów. Dość dużo dachów jest już wyremontowanych, ale oczywiście zdarzają się przecieki, z tym, że nie wszystkie naprawy można wykonać od razu, gdy pada deszcz. Jak przestaje, sprawdzamy, co zostało uszkodzone, idą dekarze i naprawiają, uszczelniają pokrycie lub wymieniają brakujące dachówki.
- Zdarza się, że wspólnoty podejmują złe decyzje remontowe, jeśli chodzi o kolejność planowanych działań?
- Bywają takie sytuacje. Najlepszy tor planowania remontu to w pierwszej kolejności remont dachu, później instalacje, remonty elewacji, a na końcu klatka schodowa. Ale często jest odwrotnie. Ludzie chcą mieć ładnie, więc zaczynają od klatki schodowej. Wspólnoty same decydują, na co wydają swoje pieniądze. My możemy doradzać i to robimy podczas zebrań. Informujemy, że przed remontem klatki warto wymienić na przykład instalację elektryczną, bo jak coś się zepsuje, to trzeba będzie dłubać w nowej klatce. Nie zawsze to przemawia i bywało, że po remoncie klatki trzeba było robić bruzdy w ścianach i wymieniać instalację.
- Praca w pionie technicznym to nie jest praca do godziny 15.00. Sporo się dzieje po południu czy w nocy?
- Pęknąć i zalewać potraf coś o każdej porze i wówczas musimy reagować od razu. Każda chwila zwłoki to są wymierne straty finansowe lub jest to po prostu niebezpieczne. W grupie robót sanitarnych są instalacje: wodna, kanalizacyjna, gazowa i centralnego ogrzewania. Dlatego konieczny jest tu dyżur całodobowy. W przypadku awarii elektrycznych to, co jest pilne, a co może poczekać, filtruje elektryk. Nie reaguje od razu na każde zgłoszenie. Spalona żarówka może poczekać do rana, natomiast gdy nie ma prądu w całym mieszkaniu, czy budynku albo coś iskrzy, wtedy reaguje od razu.
- Dziękuję za rozmowę.
Przystąpiono do drugiego procedowania zamówienia w przedmiocie budowy „Skweru Relaksu” przy ulicy Dowbora Muśnickiego w Gorzowie w ramach Budżetu Obywatelskiego 2024.