2013-10-12, Komentarze na gorąco
Słyszę, że właśnie wystartowała nowa kampania marketingowa Stali Gorzów pod hasłem „To moja drużyna”, która ma zjednoczyć wszystkich kibiców gorzowskiego klubu.
Klubowi marketingowcy chcą jeszcze bardziej i mocniej postawić na nowoczesne formy, technologie i sposoby komunikacji z kibicami.
Ciekawe. Nie ma nic przeciwko nowoczesności, pod warunkiem, że nie zapomina się o tym co najważniejsze, o tym co jest istotą sportu, klubu i żużla. Mocno więc się obawiam, że będziemy mieli coraz większy przerost formy nad treścią, co w perspektywie najbliższych lat sprawi, iż starzy sympatycy odsuną się od klubu i żużla jeszcze dalej, a nowych za wielu nie przybędzie. Zbyt łatwo zapomina się bowiem, że klub to historia, tradycja i ciągłość, a polski żużel to nie piłka nożna czy chociażby ekstraligowa siatkówka.
Tylko na żużlu mamy takie curiosum, że jeden zawodnik reprezentuje kilka klubów naraz i w ciągu tygodnia objeżdża kilka lig w różnych krajach. To jak zespół złożony z takich zawodników objeżdżających w różnych barwach europejskie stadiony, którzy z konieczności startują tu i tam a przy okazji i kalkulują, może być „moją drużyną”? Owszem, taki zawodnik może reprezentować w niedzielę klub z mojego miasta, ale w tygodniu ani on mój, twój, czy nasz. Tak naprawdę, tak do końca i z przekonania. To ja już wolałbym, aby Stal była moim klubem, a jest nim coraz mniej. Właśnie przez taki żużel, takich żużlowców i taki marketing.
A poza tym, rozpoczynanie kampanii marketingowej, pod hasłem „To moja drużyna”, kiedy w ogóle nie ma jeszcze drużyny, trąci już nieco groteską. To jednak dowodzi jak chybione jest to hasło i jak sensowne byłoby odwoływanie się do mojego i waszego klubu, ale to już rodziłoby zobowiązania, z którymi nie tylko marketingowcom w Stali jakoś nie po drodze.
del.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.