2014-02-13, Komentarze na gorąco
Zielonogórskie media dwoją się i troją, by sprostać oczekiwaniom zielonogórskich polityków i urzędników z marszałkowskimi na czele.
Akurat właśnie zielonogórskie Radio Zachód na swojej stronie napisało, że coraz więcej zielonogórskich instytucji, organizacji i podmiotów popiera budowę centrum pediatrii w Zielonej Górze. To logiczne, że Zielona Góra popiera Zielona Górę. Bo jakże inaczej?! Lepiej przecież mieć niż nie mieć i zawsze to lepiej popierać bliskich niż dalszych. Tym bardziej, że skoro ma się już to, owo i tamto, to naturalną koleją rzeczy jest jeszcze budowa na tej podstawie czegoś nowego.
Skoro jest centrum ratunkowe, jest stacja pogotowia lotniczego, ma powstać medycyna na uniwersytecie, szpital kliniczny, to centrum pediatryczne wręcz aż się prosi o wybudowanie. Tak się buduje i tworzy coś wielkiego: krok po kroku, cegła po cegle, placówka po placówce… Nie tylko w zakresie ochrony zdrowia, ale i w innych dziedzinach naszego lubuskiego życia. Kosztem Gorzowa i całego regionu, o czym coraz głośniej wśród samorządowców się mówi. No bo skoro już coś jest… Tak było, jest i będzie. Do ostatniego euro, a nawet grosza i jeszcze dłużej.
Dyrektor zielonogórskiego szpitala agitując za poparciem tłumaczy, że o centrum pediatrii mówiło się już w 2009 roku, ale na przeszkodzie stało… zadłużenie gorzowskiego szpitala. Szkoda jedynie, że nie dodaje, iż zadłużenie powstało po połączeniu trzech gorzowskich szpitali w jeden i wcześniejszej likwidacji szpitala dziecięcego, przy jednoczesnym okrojeniu kontraktu dla tego połączonego szpitala przez zielonogórskich decydentów ówczesnej Kasy Chorych czy innego NFZ oraz przy marszałkowskim nadzorze i takim też zarządzaniu. Poza tym nikt jakoś nie zauważa, że na przekształceniu gorzowskiego szpitala wojewódzki samorząd nie tylko raczej nie traci, co wręcz zyskuje, bo przecież milionowe długi spłaca budżet państwa i … gorzowska szpitalna spółka, która przez 15 lat do samorządowej kasy musi oddać ponad 80 milionów. Będzie więc z czego dokładać do centrum pediatrycznego w Zielonej Górze po wybudowaniu za wspólne środki unijne, co pochłonie przynajmniej połowę przewidywanego budżetu na ochronę zdrowia w województwie do roku 2020. A później niewiele się już wybuduje…
A już powoływanie się przy tym na prezesa gorzowskiego szpitala, że on także popiera zakrawa na żart. Bo jakże ma nie popierać?! Ale popiera także budowę radiologii w gorzowskim szpitalu, która dla niego i pacjentów jest zapewne ważniejsza, ale nie śmie tylko o tym głośno mówić. Niechby spróbował… Tym bardziej, że chorzy na raka z Gorzowa i okolic na radioterapię jeżdżą do Szczecina, Poznania i jeszcze dalej. Z poważnie chorymi dziećmi też tam pielgrzymują i do Zielonej Góry niechętnie się wybiorą, nawet jak tam powstanie centrum pediatryczne z prawdziwego zdarzenia. I nie z powodu lubuskich fobii czy uprzedzeń, ale ze względu na pokładane nadzieje, wiarę i przekonanie, że w renomowanych ośrodkach leczą pewniej i skuteczniej.
I jeszcze raz powtórzę, co wiele razy już pisałem. Nikt tu w Gorzowie nie jest przeciwny leczeniu dzieci w jak najlepszych warunkach. Wprost przeciwnie, jeżeli centrum pediatryczne jest potrzebne - niech powstanie, ale po przeprowadzeniu rzetelnej analizy i prawdziwych konsultacji. Trzeba przy tym dokładnie zważyć racje zielonogórsko-wojewódzkie, gorzowskie i powiatowe; zdecydować co pierwsze a co drugie, czyli co pewne a co niepewne. No i dokładnie policzyć pieniądze, w tym te co z regionu za pacjentami wypływają i przypłynąć mogą. A przede wszystkim należy dać szansę tym, którzy z braku czegoś tutaj za szybko umierają. Tylko tyle i aż tyle. Zamiast tego wszystkiego pojawiają się natomiast, jakby na zamówienie, manifesty oczywistego poparcia.
Wszelkie decyzje o wydatkach, zwłaszcza tak ogromnych, powinny jednak być oparte na merytorycznych przesłankach, a nie wynikać z politycznej woli trzymających władzę i kasę. I na tym polega podstawowy problem, i istota tego lubuskiego sporu.
Leszek Zadrojć
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.