2014-03-21, Komentarze na gorąco
Coś cicho się ostatnio zrobiło o naszych śmieciach.
Wcale to jednak nie oznacza, że z segregacją jest u nas dobrze. Nadal twierdzę, że lepiej już było, chociażby na podstawie obserwacji tego, co się dzieje na moim osiedlu. A dzieje się źle, podobnie chyba jak na innych osiedlach.
Trzymam więc kciuki za projekt klubu radnych SLD, którzy oficjalnie zgłosili propozycję zmiany w regulaminie utrzymania czystości w mieście, zakładające obligatoryjne wprowadzenie kolorowych pojemników dla poszczególnych frakcji odpadów komunalnych. Byłbym mocno zdziwiony, gdy radni innych klubów nie poparli tego wniosku. Na razie dziwię się jedynie, że rada zwleka z rozpatrzeniem tej sprawy. Czyżby znowu miałoby być na ostatnią chwilę, a nawet chwile później? Wszak niedługo trzeba będzie ogłosić przetarg na wyłonienie nowego operatora na wywóz śmieci. Przetarg zaś trzeba przygotować, a i potencjalni oferenci także musza skrupulatnie wszystko sobie policzyć, przymierzyć i zabezpieczyć.
Z drugiej strony słyszę, że związek gmin MG-6, który celowo zajmuje się naszymi śmieciami rozważa powrót do poprzedniego sposobu segregacji z podziałem frakcji na plastik, papier, szkło i pozostałe odpady komunalne. Bardzo mi się myślenie to podoba, bo od początku tej rewolucji śmieciowej mówiłem i pisałem, że niepotrzebnie zniszczono to, co całkiem nieźle już funkcjonowało. Ale urzędnicy wiedzieli lepiej. A wystarczyło tylko poprawić, czyli zostawić poprzedni podział rozdzielając jedynie pozostałe odpady komunalne na jeszcze dwie grupy – odpady biodegradowalne (psujące się, ulegające naturalnemu rozkładowi) i pozostałe (cała resztę z metalowymi rzeczami na czele). Śmiało więc można do tego wrócić, co zresztą nakazuje rozsądek i doświadczenie.
Kolorowe pojemniki i sensownie zaproponowana segregacja – przed wszystkim z myślą o mieszkańcach, a nie innych – daje nie tyle szansę, co raczej gwarancję powodzenia. I to na każdym etapie – od edukacji poprzez zbiórkę połączoną z selekcją i odzyskiwaniem surowców wtórnych aż do ostatecznej utylizacji tego co pozostanie. A zrodzone przy tym problemy, bo na śmieciach można przecież na różne sposoby zarobić i łatwo tu przekombinować, z pewnością zostaną jakoś rozwiązane i będą one wtórne wobec skutku i celu.
Przy okazji, ale wcale nie mimochodem, przypominam o konieczności wręcz znalezienia pomysłu na schowanie, zakamuflowanie, ukrycie (niepotrzebne skreślić) pojemników na śmieci, które często zgrupowane w reprezentacyjnych miejscach miasta zwyczajnie brzydzą i szpecą. Mogą to być przykryte żywą zielenią altany lub inne rozwiązania, ale jakieś być muszą. W domu przecież śmieci także nie wystawiamy na środku salonu, nawet jak nie ma gości. A dla mnie np. takim miejskim salonem jest ulica Łokietka czy Chrobrego. To, że na starych kamienicach gzymsy odpadają a połamane chodniki w wielu miejscach się zapadają wcale nie znaczy, że trzeba tam jeszcze eksponować śmietniki i śmieci.
Czy jako mieszkaniec Gorzowa naprawdę za wiele wymagam? Jeżeli tak, to proszę powiedzieć mi to prosto w oczy. Przynajmniej będę wiedział na kogo w jesiennych wyborach mam nie głosować.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.