2014-03-26, Komentarze na gorąco
Trochę dziwne będą te wybory do parlamentu europejskiego.
A to dlatego, że na dobrą sprawę nikt z Gorzowa nie kandyduje do wyjazdu po diety i apanaże do Brukseli. Owszem, na różnych partyjnych listach pojawiły się nazwiska gorzowskich polityków, ale są oni jedynie tam po to, aby zdobyć głosy na listę, z której mandat zdobyć może praktycznie jedynie lider. A liderzy są mi obcy.
Na liście kandydatów Prawa i Sprawiedliwości nie będzie więc wbrew wcześniejszym zapowiedziom i przymiarkom ani Marka Surmacza, ani Sebastiana Pieńkowskiego, którzy mieli się sprawdzić przed prawyborami w wyborach na prezydenta Gorzowa, co mogłoby być pouczające i ciekawe. Za to ma być Elżbieta Rafalska, która wcale nie kandyduje, choć jej nazwisko ma figurować w gronie kandydatów. Po prostu ma zdobyć głosy, żeby europosłem został Marek Gróbarczyk ze Szczecina, który w Gorzowie nie jest znany, w przeciwieństwie do naszej posłanki, która nawet nie chce już być prezydentem naszego miasta. Wystarczy jej posłowanie do polskiego sejmu, gdzie czuje się najlepiej, a przecież gdyby PiS przejął władze w przyszłorocznych wyborach…
Nie inaczej jest z listą Platformy Obywatelskiej, gdzie liderem został Dariusz Rosati, ongiś polityk rządzącej wtedy lewicy, a teraz sympatyk partii Donalda Tuska, któremu ponoć pozostała lewicowa wrażliwość społeczna, co w „czerwonym” woj. lubuskim ma być atutem. Dlatego bez znaczenia jest czy gorzowskim kwiatkiem na liście jest radna Halina Kunicka, czy też jakiś inny krzew lub słup milowy. Może właśnie chodzi o to, że w tych warunkach kobieta może więcej albo i mniej…Aczkolwiek więcej, czyli z drugiego miejsca mandatu z pewnością nie dostanie tu posłanka Bożenna Bukiewicz, która jako znana turystka i miłośniczka Gorzowa oraz okolic starannie nas omija na swoim podróżniczo-politycznym szlaku. Inna sprawa, że ona sama nie traci nadziei i czyni wszystko, by jednak polecieć do Brukseli. Świadczy o tym chociażby to, że za jej zapewne sprawą wyleciał z platformerskiej listy Michał Bajdziński, nauczyciel akademicki z Gorzowa, wykładający również w Zielonej Górze, stąd tam znany, by nie odbierać jej tam akurat głosów. I to Bajdzińskiego zastąpiła właśnie Kunicka, która pani przewodniczącej w żadnej mierze przecież nie zagrozi, bo kto by i tam znał radną miasta Gorzowa.
Podobnie wygląda układanka na listach Europy Plus i Twojego Ruchu, gdzie na trzecim miejscu znalazł się Jacek Dariusz Bachalski, któremu ponad wszystko marzy się prezydentura Gorzowa. Natomiast w eurowyborach ma pomóc jedynie Pawłowi Piskorskiemu, który jako komandos z dalekiej Warszawy, na dodatek z mocno zapomnianego Stronnictwa Demokratycznego, sam sobie w żaden sposób nie poradzi, acz po prawdzie nie wiadomo czy i Bachalski mu w tym pomoże.
Z kolei na listach Sojuszu Lewicy Demokratycznej Bogusław Liberadzki obronił jedynkę przed zakusami Grzegorz Napieralskiego i reszta kandydatów to tylko tło i jego drużyna, która może za wiele mu nie pomoże, ale i nie zaszkodzi. Bo faktem jest, że jako europoseł dał się poznać swoją praca i aktywnością także na naszym terenie. W przeciwieństwie do wielu innych europosłów, posłów, a także radnych wojewódzkich i miejskich.
Natomiast na liście Polskiego Stronnictwa Ludowego niby są sami swoi z lubuskiego, ale raczej bez szans na mandatowe podium, a nawet blisko niego. Dlatego nie stanowią poważniejszej konkurencji i walczą jedynie o przekroczeniu progu dla swej matki partii w kraju, która również chciałaby mieć reprezentantów w europejskich parlamencie, co jejsię zresztą należy.
Po co więc mam iść na te wybory?
Jan Delijewski
P.S. W żaden sposób nie przekonują mnie apele, że większa frekwencja może oznaczać więcej mandatów dla okręgu zachodniopomorsko-lubuskiego. Bo i dla kogo będą te mandaty? Nam co najwyżej pozostaną jakieś mandaty do zapłacenia…
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.