2014-03-29, Komentarze na gorąco
Przyznam szczerze, że coraz mniej rozumiem logikę funkcjonowania rady miasta.
A po ostatniej sesji coraz mniej chce mi się uczestniczyć w jej obradach. Nie wiem czyja to wina, ale na pewno nie moja, że sesje rady to trochę takie poplątanie z pomieszaniem, w którym skutecznie bledną i rozmywają się rzeczy ważne pośród spraw błahych i małych. Nie wiem także czy jest to celowe działanie czy nieudolność kierujących radą i samych radnych, którzy załatwiają sprawy miejskie, ale problemów raczej nie rozwiązują. Bo nie są do tego na ogół przygotowani.
Dobrym przykładem była ostatnie sesja. W porządku obrad wśród wielu kwestii organizacyjnych, budżetowych i sprawozdawczych, czasami spornych, umieszczono wykład przypominający wyniki konkursu architektonicznego na zagospodarowanie centrum, po którym odbyła się wcale nie akademicka, ale wręcz szkolna dyskusja. Po co, na co i dlaczego? Że miał to być przyczynek do dyskusji o inwestycjach, które będą realizowane niebawem w ramach Zintegrowanych Inwestycji Terytorialnych za pieniądze unijne wcale mnie nie przekonuje. Bo skoro to taka ważna sprawa, to należałoby zorganizować nadzwyczajną sesję poświęcona wyłącznie tej sprawie, a nie wkładać między dyskusję o targowisku przy cmentarzu a informacje o banalnych sprawach i rzeczach. Wtedy być może ktoś nie tylko z radnych lepiej by się do tego przygotował. Tymczasem usłyszałem, że owszem będzie specjalna sesja, ale poświęcona kupcom przy cmentarnej bramie. A co wyniknie z tej przypadkowej debaty? Nic, mocno się tego obawiam.
Inna sprawa, że niedobrze mi się już robi, kiedy słyszę z troską mówione słowa, że powinniśmy, że musimy, że trzeba a rzeczywistość za oknem skrzeczy. Ot, chociażby na ul. Strzeleckiej, gdzie od lat nie można uchwalić planu zagospodarowania, a tym samym zrewitalizować tego potencjalnie pięknego kwartału miasta. Zgodnie zresztą z założeniami koncepcji konkursowej na sesji przypomnianej. Tak w ogóle radni są za, ale w szczegółach przeciw…I przy tym pozostają. Krytykują, sprzeciwiają się, protestują, ale od siebie niewiele wnoszą, nie projektują, niczego właściwie nie inicjują. Bo i nie muszą. Wystarczy, że są. Na sesji, posiedzeniach komisji i w swoim klubowo-partyjnym ogródku
Żałośnie przy tym wyglądają późniejsze żale i pretensje, że prezydent zrobił to i owo, albo czegoś nie zrobił wcale. Jakby rady i radnych przy większości spraw nie było. A prezydent zrobił tyle dobrego i złego, na ile radni mu pozwolili, często swoją biernością, indolencją i brakiem dobrze przygotowanych pomysłów. Prezydent robi swoje, jak uważa, raz lepiej, raz gorzej, ale od rady i radnych więcej zależy niż nam wmawiają. No, ale to to więcej wymaga wiedzy, pracy i determinacji, na co często nie starcza już czasu, chęci i zapału.
Radą miasta rządzi partyjna logika i to widać gołym okiem. Dlatego bardzo, bardzo, chciałbym, aby jak najwięcej stowarzyszeń i organizacji społecznych w nadchodzących wyborach wystawiło swoich kandydatów. Ale nie na partyjnych listach, lecz swoich. Mam wrażenie, że miasto już do tego dojrzało, bo społeczeństwo mamy coraz bardziej obywatelskie, o czym świadczą różne inicjatywy i działania. Pora najwyższa, żeby gorzowianie odzyskali swoje miasto. Zaczynając od rady swojego miasta.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.