2014-04-26, Komentarze na gorąco
I znowu każą mi świętować. Nawet jak nie zechcę, to mnie zmuszą.
Chociażby za pośrednictwem telewizora, który wieczorową porą oglądam nie tyle z ciekawości, co z zawodowego już zboczenia - z obawy, że mi coś umknie, czegoś nie będę wiedział, a przecież powinienem widzieć. Tym razem świętować mam okrągłe 10 lat naszej polskiej obecności w Unii Europejskiej, o czym przypominają mi w telewizyjnym spocie rządzący tym krajem.
Ja tam do unii się nie wybierałem. Sama przyszła. Nie ma więc we mnie urzędowego entuzjazmu i zadowolenia, acz – tak po prawdzie - nie mam też specjalnych powodów do narzekań. Jakoś bezpośrednio mnie to nie dotyka, choć pośrednio dotyczy i owszem, nawet jak najbardziej. Dla mnie Unia Europejska to przede wszystkim te miliony euro – mądrze wydane, ale i zmarnowane w dużej części. Na mniej lub bardziej potrzebne inwestycje i jeszcze mniej lub bardziej niepotrzebne programy. Jednak szkoda, że za parę lat i to się skończy, o czym nie wszyscy zdaje się chcą wiedzieć albo też nie pamiętają. I przyjdzie nam bardziej dawać do unijnego budżetu niż brać z niego. Dlatego, dopóki jeszcze można, mam retoryczną, że tak ją określę, prośbę do urzędników w Brukseli. Żeby, jeśli tylko można, nie przekazywali nam więcej pieniędzy do Gorzowa przez Zieloną Górę. Bo im się dostaje, a nam jakoś nie staje i wciąż brakuje. A tak przecież nie można…
Unia to także otwarte granice i swoboda przemieszczania się po europejskim świecie. Szczególnie za pracą i płacą. Coraz częściej legalną i coraz mniej czarną, której do normalnego życia wciąż u nas brakuje. Poznajemy więc świat, najczęściej jadąc za chlebem. Tylko wracać nie bardzo jest komu, bo nikomu jakoś nie tęskno za krajowym dobrobytem. I nijak przy tym nie mogę zrozumieć dlaczego przy naszych niższych płacach mamy często ceny wyższe niż oni tam w starej unii mają, którą my tak intensywnie gonimy, że już dostajemy zadyszki i dalej daleko jesteśmy z tyłu.
A może za dużo, za szybko chcemy? Może…
Ale życie mam tylko jedno! Także po przeliczeniu na euro. Tym bardziej więc drażni mnie i wścieka te 7 milionów polskich złotych wydanych na produkcję i emisję tego spotu telewizyjnego promującego polską obecność w Unii Europejskiej. Nawet jeśli 85% tej kwoty stanowi unijne euro, bo to tylko wcale nie symbolicznie pokazuje rozrzutny i głupi sposób wydawania naszych wspólnych pieniędzy.
Łatwo przyszło, łatwo poszło…. Dlatego tak nam ciężko się żyje.
Mimo że w Unii Europejskiej.
Leszek Zadrojć
P.S. A poza tym, ogórek to w końcu owoc czy warzywo? Bo ja już nie wiem…
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.