2014-06-22, Komentarze na gorąco
Trwają mistrzostwa świata w piłce nożnej a tu każą mi na siłę żyć aferą podsłuchową.
Chciałbym się z niej wyłączyć, ale poraża mnie logika działań i argumentacji z nią związana. Nie jestem przy tym za władzą, ani za opozycją, która tupie i przebiera nogami grzejąc się do czerwoności, nie bacząc, że może się posikać. Nie lubię jednak jak robi się ze mnie sprawnego intelektualnie inaczej albo zwyczajnego idiotę. A od początku afery tak właśnie się dzieje, choć daleki jestem od jednych i drugich.
Najpierw mnie innym wmawiano, że doszło do nielegalnego nagrania prywatnej rozmowy dwóch publicznych osób, w odniesieniu do Marka Belki - prezesa NBP i Bartłomieja Sienkiewicza - ministra spraw wewnętrznych. Już wtedy byłem mocno zdumiony, bo jak publiczne osoby mogą rozmawiać prywatnie o jak najbardziej państwowych sprawach, nawet jeśli wtrącają prywatne wątki o wielkości czyjegoś przyrodzenia?!
Moje zdumienie wzrosło, kiedy premier Donald Tusk polecił właśnie ministrowi B. Sienkiewiczowi wyjaśnienie całej sprawy, czyli sam jak najbardziej zainteresowany stał się policjantem, śledczym i prokuratorem oraz prawie sędzią we własnej sprawie! Doprawdy, takie coś, to tylko u nas… To przecież grube nadużycie naszego zaufania do władzy i demokracji. Cóż, widać ważniejsze dla premiera jest jego zaufanie do ministra, niż nasze do niego.
Teraz słyszę i czytam, że za ową nagraną kolację zapłacił służbową kartą M. Belka, ale to „nie było z pieniędzy podatników, lecz zarobionych przez NBP, bo było to spotkanie służbowe”. No i tu już moje zdumienie wzrosło do granic wytrzymałości. No bo była to rozmowa prywatna czy służbowa? Prezentowane były poglądy prywatne czy służbowe? No i w końcu co to znaczy, że zapłacono „nie z pieniędzy podatników”? A NBP to niby czyj jest? Marka Belki? Prywatny, nie państwowy?!
Do diabła z takimi politykami i urzędnikami, którzy mylą prywatę z prywatnością, własność państwową, czyli narodową i społeczną ze swoja własną!!! I mówią przy tym, że realizują misję… A co to za misja, że najpierw wy, a potem dopiero my?!
Leszek Zadrojć
P.S. Gwoli ścisłości podaję że owa nieszczęsna kolacja, na którą złożyło się jadło i trunkowy napitek (m.in. kawior i drogie wina), miała ponoć kosztować 1435 zł. Zapewne w rachunku nie uwzględniono kosztów nagrania całej rozmowy. Za jej nagranie i upowszechnianie dopiero teraz przyjdzie nam wszystkim zapłacić. I dla jasności, podatnikami także jesteśmy wszyscy, w tej czy innej formie.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.