2014-06-25, Komentarze na gorąco
No i znowu w mediach rozgorzała dyskusja na temat żużlowego Grand Prix w Gorzowie.
Chodzi o to, czy impreza nas promuje w Polsce i na świecie, jak chcą tego urzędnicy, czy też nie promuje prawie wcale, jak mówią przeciwnicy. Ależ oczywiście, że promuje, ale nie w takim stopniu, jak nam się wmawia. Zarabiają także hotelarze, restauratorzy i taksówkarze, ale nie tyle, by mogli za to później przeżyć dając przy tym coś dla miasta.
Podstawowy problem polega na tym, że skórka zwyczajnie nie jest warta wyprawki. Dlatego, że znacznie przepłaciliśmy i przepłacamy, to co inni mają znacznie taniej, czyli za o wiele mniejsze pieniądze. Poza tym żużlowa impreza, choć rangi światowej, w żaden sposób nie przekłada się na szersze i dłuższe zainteresowanie naszym miastem, bo i nie ma tu czym się specjalnie się interesować. Gorzów to nie Toruń, Wrocław, czy nawet Bydgoszcz, by warto było tu przyjeżdżać bez okazji i zwyczajnie pobyć trochę w naszym mieście. Zjeść, napić się i przespać można niemal wszędzie. Zresztą, żużlowy świat jest mały i kurczy się coraz bardziej.
Szkoda więc tych milionów na jednodniową imprezę, po której na stadionie im. Edwarda Jancarza, ale i w mieście pozostaje w zasadzie pustka. Tym bardziej, że większy pożytek i sens byłby z tych pieniędzy, także w zakresie promocji miasta, gdyby przeznaczyć je chociażby na sport, który był już u nas i jeszcze może się odrodzić. Siatkówka, piłka ręczna, piłka nożna, ale i kolarstwo, łucznictwo, czy waterpolo. Bo dzisiaj, na tle kraju, to jedynie żużel i żeńską koszykówkę tylko mamy. No i wiosła i kajaki, ale to oddzielny temat. Mimo wszystko, trochę to mało.
Żużlowe Grand Prix to jednak kwiatek przy gorzowskim kożuchu. Jedni się na to zżymają, inni śmieją, a zadowolonych mało. Nie o to przecież chodzi, by akurat w tym zakresie dogodzić nielicznym kosztem wielu niezadowolonych.
Stać nas na więcej i lepiej, mimo biedy.
Jan Delijewski
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.