2014-08-20, Komentarze na gorąco
Nie da się nie zauważyć, że wiele redakcji, dziennikarzy i ludzi udających dziennikarzy ciężko pracuje na brak elementarnego szacunku do tych co piszą, nagrywają i filmują, by przekazać to innym.
Dzisiaj pisać każdy może, jako dziennikarz obywatelski lub inny bloger, często nie biorąc odpowiedzialności za słowo i skutki, jakie ono może wywołać. Nagrywać też może każdy, nawet kelnerzy, czego skutecznie dowiedli w tzw. aferze podsłuchowej. O filmowaniu nie ma co już wspominać, bo dzisiaj każdy niemal ma komórkę z opcją robienia zdjęcia i filmowania na użytek nie tylko prywatny.
Wcale nie dziwi więc mnie, że ludzie mają na ogół w głębokim poważaniu zawód dziennikarza oraz efekty pracy redakcji, z których dorobku korzystają jedynie z prostej ciekawości. Nie dziwi mnie także, że w jeszcze głębszym poważaniu dziennikarzy mają urzędnicy i politycy, którzy traktują ludzi pióra, radia i telewizji jak psy gończe, które można i należy gonić za wskazaną zwierzyną do upadłego. Zwierzyny lub dziennikarza albo i nawet całej redakcji, z których większość w Gorzowie jest przecież nieliczna kadrowo.
Wczorajszy dzień był tego przykładem. Na godz. 12.00, z dużym wyprzedzeniem, w teatrze zapowiedziana była konferencja prasowa w sprawie polsko-niemieckiej premiery Snu Nocy Letniej W. Szekspira w przygranicznym Kostrzynie. Sprawa ważna i ciekawa na wielu płaszczyznach, a sama konferencja z udziałem gości z Niemiec. Niestety, kilka redakcji nie było na niej reprezentowanych, bo w tym samym czasie odbywała się konferencja, zapowiedziana dzień wcześniej, przewodniczącego rady miasta Jerzego Sobolewskiego z radnymi „na temat inwestycji miejskich”, jak sam zapowiedział, co oczywiście ma związek z tocząca się jak najbardziej, choć nieoficjalnie, kampanią wyborczą. I sam na własne oczy widziałem, wychodząc z teatru po skończonym briefingu, jak podążali do niego spiesznym krokiem dziennikarze obecni wcześniej na konferencji w radzie miasta, którą potraktowali priorytetowo, ale i teatru nie chcieli odpuścić.
Ledwo zdążyłem do biura i komputera, tam czekał już mail z zaproszeniem na godz. 14.00 do urzędu miasta na jeszcze jedną konferencję prasową. Przysłany dokładnie o 13.10 przez panią dyrektor gabinetu prezydenta. Co takiego stało się arcyważnego, że nie może poczekać choćby do jutra?! Bomba wybuchła? Prezydent podał się do dymisji? Warta wystąpiła z brzegów? Nie! Rzecz dotyczy „ZAGOSPODAROWANIA KWARTAŁU ULIC: MIESZKA I, KRASIŃSKIEGO, MICKIEWICZA, DĄBROWSKIEGO.” Temat, owszem ważny i ciekawy, ale przepraszam, nie będę robił za psa goniącego z konferencji na konferencje bez wyraźnej konieczności, bo muszę usiąść, pomyśleć i przetrawić. Inni jak chcą, niech gonią. Na zawołanie, na zamówienie, na skinienie palcem.
Nie oczekuję że urzędnicy, polityce i szefowie różnych instytucji zaczną miedzy sobą konsultować terminy i godziny zwoływania konferencji prasowych. Nie oczekuję, bo to zwyczajnie niemożliwe. Mogę jednak oczekiwać, że nie będą zwoływać konferencji z byle powodu i z godziny na godzinę. Nawet w kampanii przed wyborami radnych i prezydenta. Oczywiście, wcale nie ze względu na moja osobę i portal echogorzowa.pl. Nie o mnie i mój portal tu chodzi.
Jan Delijewski
P.S. Gwoli prawdy, na konferencji przewodniczącego J. Sobolewskiego i radnych PO-PiS był przedstawiciel naszej redakcji i jak się później okazało konferencja urzędników była odpowiedzią na wcześniejszą konferencję radnych w tej samej podwórkowej sprawie. Po kilku miesiącach radni jakby się przebudzili odkrywając przy tym, że czegoś nie wiedzieli i nie widzieli. Jakby w innym mieście żyli. Dlatego problem owego podwórka wkrótce potraktujemy szerzej niż w krótkiej relacji jednej czy drugiej strony.
A swoją drogą jeszcze trochę i w gorzowskim urzędzie może być prawie jak w sejmie, gdzie dziennikarze pełnią całodzienne dyżury, by złapać newsa, usłyszeć komentarz lub zająć się plotką, którą się sprzeda.
W miniony piątek dla lubuskich uczniów zabrzmiał ostatni dzwonek przed zimową przerwę.